
Reforma edukacji wywołała tak wielki bałagan w szkołach, że trudno uwierzyć, by mogło być gorzej. Ale okazuje się, że jest siła polityczna w Polsce, która idzie jeszcze dalej. Jej pomysł na edukację jest tak rewolucyjny, że strach się bać, co by było, gdyby nieoczekiwanie miała dojść do władzy. Chce likwidacji MEN i kuratoriów. I niech nauczyciele sami decydują, czego uczą.
"Polska edukacja potrzebuje gigantycznych zmian – bon oświatowy, urynkowienie szkół, wzrost prestiżu zawodu nauczyciela, uwolnienie rynku edukacyjnego. Wszystko to będzie moim celem w Sejmie nadchodzącej kadencji" – zapowiada kandydat na posła Konfederacji Artur Dziambor.
Konfederacja, która zrzesza środowiska narodowe, konserwatywne i chrześcijańskie, według ostatnich sondaży mogłaby wejść do Sejmu z 5 proc., a nawet 6 proc. poparciem. Tak samo było przed wyborami do PE – sondaże dawały jej niezły wynik, ale ostatecznie wybory zakończyły się druzgocącą porażką.
Oto, jakie "normalne zasady" partia Janusza Korwina-Mikkego i jej sojusznicy z Konfederacji są gotowi zafundować szkołom. Program nazwali "Szkoła na Szóstkę". I ogłaszają, że jako jedyna partia startująca w najbliższych wyborach prezentują "pomysł na oświatę, polegający na częściowej prywatyzacji nauczania". Jaki?
Konfederacja chce też, by dyrektorzy byli właścicielami szkół, by placówki działały jak firmy zarządzane przez managerów, a nauczyciele nie zarabiali tak samo. – Chcemy, by szkoły ze sobą konkurowały, a ministerstwo edukacji przestało istnieć. Uważamy, że rynek powinien zostać całkowicie uwolniony. Lepszy nauczyciel powinien dostać więcej – powiedział wprost Dziambor.
"Dlatego naszym rozwiązaniem jest wprowadzenie prawdziwego bonu oświatowego, likwidacja Karty nauczyciela, która gnębi dobrych nauczycieli i foruje tych słabszych, i przekazanie większej roli dyrektorom, nauczycielom i samorządom. My chcemy, żeby samorządy działały jak świetne przedsiębiorstwa, a dyrektorzy szkół, jak świetni menedżerowie ". Czytaj więcej
