
"Sięgnął do poziomu dna"; "Wybitny aktor, a nawet nie potrafi przedstawić własnej interpretacji świra" – to internauci o aktorze Wojciechu Pszoniaku. Wielu zarzuca mu, że w akcji "Nie świruj, idź na wybory" parodiuje osoby chore psychicznie. – Chciałem tylko zmobilizować młody elektorat, żeby poszedł do wyborów. I to był mój jedyny cel. Szukanie czegokolwiek poza tym, jest albo złośliwością, albo nieporozumieniem. Trzeba się puknąć w głowę! To jest normalnie Gombrowicz – komentuje aktor.
Oświadczenie Wojciech Pszoniaka:
Pragnę jednocześnie podkreślić i oświadczyć, że nikogo nie chciałem dotknąć. Bardzo mi przykro, jeżeli moje wystąpienie uraziło osoby chore czy ich rodziny. Moją jedyną intencją było zachęcenie Polaków do pójścia na wybory. Akurat w taki sposób.
Parodiował pan w filmie "Nie świruj, idź na wybory" osoby chore psychicznie?
Wiele rzeczy mnie w życiu zaskakiwało, ale tą sytuacją – nadinterpretacją i hejtem – jestem wzburzony i dotknięty. Trudno jest dyskutować z tak chorym punktem widzenia, który podbija i lansuje Telewizja Polska.
Ale nawet Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar stanowczo sprzeciwił się "konstruowaniu kampanii profrekwencyjnych w oparciu o stereotypy dotyczące grup narażonych na dyskryminację, w tym osób chorujących psychicznie".
Odpowiem komentarzem z sieci: "W ten sposób Pszoniak po prostu próbował zilustrować wyborców PiS, którzy na głosowania nie chodzą".
Żona właśnie rozmawia z panią, która wozi nas taksówką. I ona się obraziła, bo zobaczyła spot. Powiedziała, że nie będzie mnie już wozić. Moja żona, która jest psychologiem, jej to teraz tłumaczy. I to pokazuje, dlaczego telewizja jest groźna. Z wyrwanego kontekstu pokazuje się coś, co od razu opakowane jest w hasło i tezę.
