Dalszy ciąg afery w biurze prasowym krakowskiej kurii. Archidiecezja Krakowska wydała drugie oświadczenie, w którym poinformowała, że pracę w biurze prasowym straciły "tylko" trzy z pięciu kobiet. Podano także – chociaż nie wprost – powód wymówienia im pracy z dnia na dzień. Jaki? Kobiety nie miały mężów. Internauci są oburzeni.
W czwartek abp Marek Jędraszewski rozwiązał diecezjalne biuro prasowe – pięć kobiet z dziećmi na utrzymaniu z dnia na dzień straciło pracę w krakowskiej kurii. Napisała o tym w mailu do mediów była już szefowa biura Joanna Adamik. "Nie znamy przyczyn tej decyzji, nikt nam wcześniej nie przedstawił żadnych merytorycznych uwag na temat jakości naszej pracy" – to fragment listu, który przytoczyła "Gazeta Krakowska".
W odpowiedzi na jej słowa kuria krakowska wydała oświadczenie. Wyjaśniono w nim, że z pracownicami biura prasowego można się było pożegnać z dnia na dzień zgodnie z prawem, bo... pracowały u arcybiskupa na "śmieciówkach". Nota bene z maila z biura prasowego wynikało, że kobiety pracowały wręcz więcej niż na etacie.
Singielki niemile widziane
Przyczyna masowego zwolnienia wciąż nie była jednak znana. Aż do dzisiaj. "W związku z pojawiającymi się w przestrzeni medialnej nieprawdziwymi informacjami na temat zmian personalnych w Biurze Prasowym Archidiecezji Krakowskiej" kuria wydała właśnie drugie oświadczenie.
Poinformowała w nim, że zwolniono w końcu "tylko" trzy z pięciu kobiet: Joannę Adamik, Katarzynę Katarzyńską i Monikę Jaracz. Uwaga, wszystkie były niezamężne. "(...) Dwie pozostałe osoby, które w życiu prywatnym jako matki tworzą wraz ze swymi mężami katolickie rodziny, nadal pozostają pracownikami Biura Prasowego Archidiecezji Krakowskiej" – czytamy w oświadczeniu.
Kuria dodała również, że szefowa biura 10 sierpnia sama prosiła o "zwolnienie z obowiązków", co rozpatrzono pozytywnie 19 września. Adamik poinformowała jednak w komentarzach na Facebooku, że napisała to "w chwili bezsilności komunikacyjnej" w prywatnym (!) liście do szefostwa. Poinformowała w nim, że "oddaje się do do dyspozycji, o ile nie zmieni się i poprawi sposób komunikacji z Przełożonym".
"Dzieci nie mogą w to uwierzyć"
Oburzona Joanna Adamik skomentowała na Facebooku również drugie oświadczenie kurii. "Nareszcie wiem! Zwolnili mnie i Kasię Katarzyńską za to, że nie mamy mężów, tylko samotnie (dodam, że z wyboru i będąc praktykującymi katoliczkami) wychowujemy adoptowane dzieci i jesteśmy rodzinami zastępczymi dla innych dzieciaków, a Monika Jaracz tylko za to, że nie ma męża ani dzieci..." – napisała była szefowa biura prasowego Archidiecezji Krakowskiej.
"Czy mamy rozumieć, że wierzące, praktykujące samotne matki, także adopcyjne, nie mają miejsca w Kościele katolickim i nie mogą mu służyć? Gdzie to jest napisane w Piśmie Świętym lub Katechizmie Kościoła? Stracić pracę za brak męża... Może mi to wytłumaczyć jakiś mądry Kapłan? Wolno nam iść z dziećmi jutro na niedzielną Mszę św., czy najpierw musimy znaleźć mężów?" – ciągnęła zszokowana Adamik.
Dotychczasowa pracownika biura prasowego wyznała również, że arcybiskup Jędraszewski na początku ich pracy odwiedził rodziny jej i koleżanek w ich domach i zna dzieci zwolnionych kobiet. "Wielokrotnie się z nimi spotykał, rok temu ochrzcił córkę Kasi, dzieci go uwielbiały i od czwartku nie mogą uwierzyć, że ich kochany Ksiądz je porzucił" – dodała Joanna Adamik.
Adamik wspierają w komentarzach oburzeni internauci. "To jakiś obłęd", "Brak mi słów", "Wstyd" – piszą internauci. "Strzał w piętę. Wszak dziś hołubi się w tych samych kręgach osoby, które z moralnością rozumianą szeroko, jako bycie po prostu porządnym, nie mają nic wspólnego" – skomentowała jedna z internautek. "Wiesz, jak czują się moje dzieci?" – w odpowiedzi spytała retorycznie Adamik.