Kościół zapewnia o apolityczności, ale wszyscy widzą jak jest. W tej kampanii politycy PiS wyjątkowo często korzystają z jego zasobów. Nachalnie i bez skrupułów. To już nie jest jeden, czy drugi kościół obwieszony plakatami PiS. Nie chodzi też o jednego polityka, który w kościele miał spotkanie. To wszystko mnoży się na przedziwną, niespotykaną dotąd skalę. A jeśli jest tak dziś, to co będzie, jeśli PiS wygra wybory?
Kilka dni temu posłanka PiS z Podkarpacia wysłała do proboszczów diecezji rzeszowskiej listy z prośbą o wsparcie. Przedstawiła swoje osiągnięcia i zasługi. "Skutecznie zablokowaliśmy ekspansję środowisk LGBT, które chciały doprowadzić do adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Te kwestie uważam za najistotniejsze, o które będę walczyć, tak by ludzie lansujący odmienne, niezgodne z naturą ludzką, preferencje nie niszczyli polskich rodzin" – napisała.
Na koniec była prośba, by "Czcigodny Ksiądz Proboszcz" zaznajomił się z treścią jej sprawozdania i przekazał dalszym zainteresowanych.
Mniej więcej w tym samym czasie usłyszeliśmy, jak w małej Radawie, również na Podkarpaciu, proboszcz miał agitować za PiS. – Ksiądz powiedział, że nie można przedstawiać się jako osoba bezpartyjna i startować z listy partii, która jest przeciw Kościołowi. Dobrze pamiętam, że ksiądz powiedział, że to grzech głosować na tę partię – relacjonowała jedna z parafianek, której słowa odbiły się szerokim echem a kraju
Tak w praktyce wygląda apolityczność Kościoła?
Z wyborcami w salce przy kościele
Nie ma dnia, by gdzieś z Polski nie docierały kolejne historie o kościołach obwieszonych plakatami PiS, wystąpieniach polityków PiS w salach parafialnych. Jasne, że zdarzało się to od lat. Ale to, co dzieje się teraz przekracza wszelkie granice tego, co było wcześniej.
Sanktuarium w Toruniu modli się i zachęca do postu w intencji wygranej PiS. – Od nas zależy, czy po 13 października w polskim parlamencie będą zasiadać ludzie, którzy będą stanowili prawo zgodne z prawem stanowionym przez Boga – mówił w homilii redemptorysta, o. Jan Król.
Z ambony nie raz słyszymy nacechowane agitacją homilie. – Idzie potop genderyzmu i dewiacji – to słowa bpa. Edwarda Frankowskiego na Jasnej Górze.
Dopiero co pół Polski oburzało się na wystąpienie w kościele europosła Ryszarda Czarneckiego. Potem doszedł Marek Suski, który podczas mszy w Jedlińsku czytał list od premiera Morawieckiego.
Teraz non stop słychać o tym, że politycy PiS organizują spotkania w salkach parafialnych przy kościołach. Kilka dni temu pisałam o Janie Dudzie, ojcu prezydenta i kandydacie na senatora PiS. W ostatnim czasie trzy razy zapraszał na spotkania w kościołach. Raz z Małgorzatą Wassermann, a potem – po mszy w intencji Ojczyzny, z posłanką Barbarą Bubulą.
Teraz czytam, że w salce parafialnej przy kościele na warszawskich Jelonkach agitował minister Piotr Naimski. – 13 października wybory. Po pierwsze idźmy na wybory. Po drugie – wybierzmy tę formację polityczną, która nadała nowy kierunek i to jest lista Prawa i Sprawiedliwości – cytuje jego słowa "Wyborcza".
I nie chodzi tylko o te wybory. Tak było przed wyborami do PE. Tak było też przed wyborami samorządowymi w 2018 roku. OKO.Press analizował to wtedy, po sygnałach od czytelników. "Podobne spotkania polityków PiS organizuje wiele parafii w całej Polsce" – pisał. Jedna z mieszkanek Otwocka podzieliła się z nim ogłoszeniami Parafii Matki Bożej Królowej Polski: "W tygodniowej rozpisce, oprócz nabożeństw i spotkań przygotowujących do sakramentów, znalazło się miejsce na spotkanie z posłem PiS".
Osiem plakatów na parkanie
Ludzie się oburzają, ale PiS nic sobie z tego nie robi. Jeśli skala już teraz jest taka duża, co będzie dalej, jeśli wygra wybory?
"Wyborcza" wzięła ostatnio na cel plakaty wyborcze PiS, które z dużą częstotliwością zaczęły pojawiać się na ogrodzeniach kościelnych. "Czy kościół na Rynku Wieluńskim zmienił patrona i zamiast Pana Jezusa Konającego jest teraz pod wezwaniem komitetu wyborczego PiS?" – zapytał jeden z jej czytelników.
"W Rzeszowie rekordzistą jest parafia pw. Matki Boskiej Saletyńskiej – osiem banerów wyborczych zawisło na ogrodzeniu domu zakonnego. Wszyscy kandydaci są z Prawa i Sprawiedliwości" – pisała gazeta. Chodziło m.in. o plakat wspomnianej wcześniej posłanki Krystyny Wróblewskiej, która pisała listy do proboszczów.
Trudno sobie wyobrazić, by to wszystko nie działo się tak bez zgody proboszczów.
Co ciekawe, na artykuł zareagowała kuria. Trzy dni później na jednym z kościołów w Częstochowie plakatów na kościele już nie było.
Kanoniczne upomnienie dla proboszcza
I tak powinno być, bez względu na to, jak bardzo politycy PiS wpychają się ze swoją kampanią do kościołów. Albo jak bardzo duchowni sami angażują się w politykę.
W Lublinie był ostatnio ciekawy przypadek. Ks. Eugeniusz Szymański, proboszcz parafii pw. Miłosierdzia Bożego w niedzielę na mszy zachęcał do głosowania na PiS. "Jest tam bardzo wielu wspaniałych, ideowych ludzi, dla przykładu choćby z naszego lubelskiego podwórka można by wymienić pana wojewodę, profesora Przemysława Czarnka czy naszego gorliwego parafianina pana Tomasza Pituchę, którzy kandydują do Sejmu z lubelskiej listy" – media cytowały jego słowa.
Szkoda, że o takich reakcjach słyszymy tak rzadko. Choć, jak podkreśla na łamach "Wyborczej" Tomasz Dostatni, OP – "Kościół w swoim nauczaniu społecznym bardzo wyraźnie podkreśla, że w czasie kampanii wyborczych zachowuje neutralność".