
Rita Bladyko zmarła w czasie wyprawy na Manaslu w Nepalu, ósmej najwyższej góry świata. Okoliczności śmierci polskiej himalaistki nie są do końca wyjaśnione. Znajomi zastanawiają się przede wszystkim nad jednym: dlaczego kobieta zmarła przy namiocie, w którym spało dwóch członków wyprawy?
Co tam się wydarzyło?
Udało mi się porozmawiać z przyjaciółką Rity Bladyko. Była jej sąsiadką w Londynie. – W oświadczeniu brakuje kilku wątków i są luki w chronologii wydarzeń. Nie chcę nikogo oskarżać. Chce się dowiedzieć co tak naprawdę się wydarzyło mojej przyjaciółce i przestrzec innych, by nie popełniali takich błędów – mówi naTemat Victoria Perebeynos.
Osoba cierpiąca na chorobę wysokościową pije dużo wody, więc załatwia się dłużej. Kobiety przykucają, a przy takiej wysokości i zmęczeniu, można zamknąć oczy i usnąć w kilka sekund. W takiej pozycji znalezioną zamarzniętą Ritę. Wyszła o 4 z namiotu, a oni znaleźli ją o 7 tuż obok. Czemu nikt jej nie asekurował?
Na początku oświadczenia Zbigniewa Bąka jest napisane: "W dniu wczorajszym 27.09.2019 r. weszliśmy wraz z zespołem na szczyt ośmiotysięcznika Manaslu. (...) W drodze na górę nasza koleżanka, którą dobrze znaliście z wielu naszych wspólnych wypraw, Rita Bladyko, osłabła z sił i ze swoim szerpą zawróciła do campu 4 na 7400" . Wynika z tego, że zespół zostawił ją na szlaku i kontynuował atak w niepełnym składzie.
"Czarni przewodnicy" na białych szczytach
Stowarzyszenie Klub Alpinistyczny "Homohibernatus", którego szefem jest Zbigniew Bąk, w zeszłym roku również poprowadziło tragiczną w skutkach wyprawę na Mont Blanc. Zginęła wtedy czterdziestoletnia Polka - Aneta. W planach nie było dotarcie na szczyt (4810 m n.p.m.), tylko do schroniska (3165 m.), w którym miały odbyć się oświadczyny. Niestety kobieta zginęła po drodze - poślizgnęła się i runęła na skały (na ok. 2700 m.). Organizator napisał jej wcześniej, że nie musi zabierać ze sobą raków.
Homohibernatus na Facebooku
Wyprawy, podróże i trekkingi na wszystkie kontynenty, najlepsi przewodnicy, Korona Ziemi, góry, skuteczność 96%
Czytaj więcej
Aktualizacja
Gdy tylko się spotkaliśmy, spakowaliśmy plecaki i wraz nią zaczęliśmy schodzić do obozu 3 na 6700. Nie miała żadnych symptomów choroby wysokościowej, nie wymiotowała, nie chwiała się, nie miała bólu głowy. Oddychała od 2 dni na tlenie, byla wyczerpana i było jej zimno - tak jak wszystkim climbersom na tej wysokości.
Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Stad nagonka przewodników, którzy wydają duże pieniądze w zagranicznych klubach i chcą żeby im się to wszystko zwróciło. My organizujemy takie wyprawy po kosztach i jesteśmy dla nich konkurencja, choć bezzasadnie.
