Ruszyli z Placu Trzech Krzyży i poszli Nowym Światem, potem Krakowskim Przedmieściem do Placu Zamkowego. Na czele pochodu nieśli wielki transparent z napisem: "Maryja Zwycięży". Odmawiali różaniec. Tak wyglądał Narodowy Marsz Różańcowy. Jego uczestnicy przepraszali Boga za profanacje, do których ma dochodzić podczas Marszów Równości.
– Idziemy w intencji przepraszającej Matkę Boską za profanacje, które miały miejsce w trakcie tzw. Marszów Równości w całej Polsce i za nienawiść wyrażaną w stosunku do naszej wiary – zapowiadał kilka dni temu Robert Bąkiewicz, prezes Stowarzyszenia Roty Marszu Niepodległości.
To jego stowarzyszenie, razem z Krucjatą Różańcową, jest organizatorem Marszu Różańcowego, który w sobotę przeszedł ulicami Warszawy.
– Wielkie zło wyruszyło na podbój Polski i my chcemy się temu przeciwstawić. Wiadomo, że różaniec jest najlepszą bronią, by powstrzymać te piekielne hordy, które chcą odebrać naszym dzieciom i przyszłym pokoleniom wiarę w Boga i uczynić z nas niewolników – tłumaczył na konferencji prasowej Marcin Dybowski z Krucjaty Różańcowej.
Do Warszawy - jak zapowiadano - mieli zjechać narodowcy z 22 miast. Nie otrzymali patronatu od Archidiecezji Warszawskiej. Ale mimo to marsz się odbył.
"O naszą wiarę chcemy walczyć różańcem, a nie kamieniami" – uzasadniali uczestnicy.
Podczas przemarszu odmawiano różaniec. Na koniec, na Placu Zamkowym, miał się dokonać akt przeproszenia Boga. Odczytał go ks. Stanisław Małkowski.