– Teraz cała opozycja widzi to, co dla mnie już dawno było oczywiste. Jestem prorokiem we własnej partii i kraju, a to nigdy nie jest łatwe – mówi pół żartem, pół serio prof. Joanna Senyszyn, posłanka elektka Lewicy, która wraca do Sejmu. Zdobyła poparcie 36 405 wyborców.
Anna Dryjańska: Co jest bardziej prawdopodobne: to, że opozycja wybierze wspólnego marszałka Senatu, czy że PiS podkupi jakiegoś senatora i zdobędzie większość w izbie wyższej?
Prof. Joanna Senyszyn: W polityce widziałam różne cuda, więc musimy brać pod uwagę każde rozwiązanie, ale myślę, że sprawy nie przybiorą tak złego obrotu. Krytyka i ostracyzm wobec radnego Kałuży zrobiły swoje. Nie sądzę, by ktoś poszedł w jego ślady.
Ma już pani jakieś wyobrażenia na temat tego, jak będzie wyglądała IX kadencja Sejmu?
Podejrzewam, że będzie zupełnie inaczej niż w mojej pierwszej kadencji czyli w latach 2001-2005. Wtedy Sejm pracował bardzo intensywnie, bo wprowadzaliśmy Polskę do Unii Europejskiej i dostosowywaliśmy nasze prawo do unijnego. Obradowaliśmy łącznie 334 dni – o 100 dni więcej niż w obecnej kadencji...
Teraz nie trzeba dostosowywać naszych przepisów do standardów unijnych. Może po prostu jest mniej pracy?
PiS procedował tylko własne projekty ustaw, a składanych przez opozycję nie dopuszczał nawet do pierwszego czytania. W dodatku praktycznie zlikwidował debatę, czyli to, co w parlamencie najważniejsze. Polacy nie mieli możliwości usłyszenia z trybuny sejmowej merytorycznej krytyki pisowskich bubli prawnych. Zostały tylko krótkie oświadczenia klubowe, albo wystąpienia posłów liczone w sekundach i bezczelnie przerywane przez pisowskich marszałków. Mam nadzieję, że uda się to zmienić.
Jak? Lewica ma 49 posłów, PiS z przyległościami 235.
Ale w Senacie większość ma opozycja. Dzięki temu przystopujemy dzikie tempo przepychania ustaw. Przeprowadzimy debatę, wprowadzimy poprawki. Oczywiście PiS będzie mógł je w Sejmie odrzucić, ale Polacy zostaną poinformowani o szkodliwych rozwiązaniach proponowanych przez kaczystów. Opozycyjny Senat może położyć kres bezmyślnym głosowaniom w Sejmie.
I znowu: jak? Przecież marszałkiem Sejmu będzie polityk PiS. Co ma go powstrzymać przed zaplanowaniem serii błyskawicznych głosowań?
Świadomość, że jeśli nie będzie dialogu władzy z opozycją, sprawnie działająca w Sejmie maszynka do przepychania pisowskich ustaw zatnie się w Senacie.
Mówi się, że w nowym Sejmie sześcioro posłów Razem odłączy się od Lewicy i stworzy własne koło. Co pani na to?
Razem od początku sygnalizowało, że chce mieć w Sejmie koło poselskie, ale ostatecznej decyzji jeszcze nie podjęli. Rozważają nieliczne za i całe mnóstwo przeciw.
Plusem jest zachowanie odrębności, na czym zależy wielu członkom partii. Głównym minusem - brak samodzielnej zdolności do składania projektów ustaw. Razem ma sześcioro posłów, więc żeby złożyć projekt ustawy musieliby przekonać do jego podpisania jeszcze przynajmniej dziewięcioro posłów z innych ugrupowań, co wcale nie jest proste.
Podpisałaby się pani pod projektem Razem, gdyby zgadzała się pani z jego założeniami?
Pod warunkiem, że mój klub nie miałby własnych rozwiązań ustawowych w danej kwestii.
Wiosna i SLD też się podzielą?
Przeciwnie, połączą się. Nie tylko w ramach jednego klubu, ale i jednej partii. Klub będzie parlamentarny, bo mamy także dwoje lewicowych senatorów.
Czy wie już pani, jaki projekt złoży pani jako pierwszy?
Biję się z myślami, bo mam dwa: o jawności przychodów Kościoła i likwidacji jego przywilejów finansowych, napisany w ramach prac Kongresu Świeckości oraz o świadomym rodzicielstwie na wzór tego, który złożyłam w 2004 roku i ponowiłam w 2016 roku w formie petycji.
Jest tam przewidziana edukacja seksualna od pierwszej klasy szkoły podstawowej, powszechny, fizyczny i ekonomiczny dostęp do antykoncepcji, prawo do przerywania ciąży do 12. tygodnia jej trwania, ograniczenie klauzuli sumienia, refundacja leczenia niepłodności metodą in vitro, wysokie standardy opieki okołoporodowej...
Skoro projekt nie przeszedł, gdy rządził SLD, to dlaczego miałby przejść za PiS? Nie ma pani wrażenia, że to sztuka dla sztuki?
SLD nigdy nie miał bezwzględnej większości w Sejmie. Pierwszą partią, która ją ma jest PiS od 2015 roku. Przez całą, mijającą właśnie kadencję kaczyści robili, co chcieli, a prezydent posłusznie podpisywał ich ustawy. Teraz przynajmniej odbiliśmy Senat. Za rok spróbujemy odbić Pałac Prezydencki...
W 2019 roku Lewica ma znacznie mniej głosów niż wtedy SLD. Po co zgłaszać ustawę, która nie ma szans?
Żeby realizować program, który poparli nasi wyborcy. Dzięki nam pewne kwestie wybrzmią w parlamencie, nawet jeśli nie zostaną teraz przegłosowane. Będziemy ciężko pracować, by mógł to zrobić następny parlament z silną reprezentacją lewicy.
Cieszy się pani z 12,56 proc. poparcia dla pani ugrupowania?
Bardzo! Dlaczego miałabym się nie cieszyć?
Bo jak zauważyli internauci, to znaczy, że ponad 87 proc. zdobyła prawica. Tymczasem radość Lewicy z wejścia do Sejmu była tak duża, jakbyście te wybory wygrali.
Wygraliśmy w tym sensie, że jesteśmy pierwszą siłą polityczną, która wróciła do parlamentu po kadencji nieobecności. To jest powód do radości i solidna podstawa, by starać się o jeszcze lepszy wynik w następnych wyborach.
Gdy słyszę, że mamy tylko 49 posłów, odpowiadam, że aż 49, bo w poprzedniej kadencji nie mieliśmy żadnego. Polacy przekonali się, że Sejm bez lewicy jest ułomny, bo nie ma kto się upomnieć o świeckie państwo, sprawiedliwość społeczną, honor ludzi, którzy odbudowali Polskę po wojnie, prawa pracownicze, kobiet, mniejszości... nasz program poparło 2 mln 320 tys. Polaków, którzy przez ostatnie 4 lata nie mieli swojej reprezentacji. Teraz usłyszą lewicowy głos z trybuny sejmowej.
Lewica ma najsilniejszą reprezentacją kobiet – na 49 reprezentantów w Sejmie i 2 w Senacie jest 21 posłanek i 1 senatorka. To kolejny powód do radości. Zawsze zachęcam do głosowania na kobiety, bo dzięki temu pojawiają się w polityce inne priorytety.
Kto będzie waszym kandydatem na prezydenta?
Za wcześnie na nazwiska. Falstart może spalić kandydata, nie chcemy popełnić tego błędu.
Skoro jesteśmy przy błędach – co było największą pomyłką lewicy – przez małe l – po 1989 roku?
Przepraszanie za PRL, zbyt mały sprzeciw wobec klerykalizacji Polski, przyjęcie do aprobującej wiadomości, że lewicy wolno mniej, bo w demokratycznym państwie każdemu ugrupowaniu wolno tyle samo. Także niedostateczne podkreślanie, że transformacja ustrojowa bez rozlewu krwi to zasługa PZPR, która pokojowo oddała władzę.
Zdaniem części prawicy to był błąd. Uważają, że lepszym rozwiązaniem byłoby, gdy opozycja demokratyczna zdecydowała się na przykład na wieszanie.
Wychwalanie rozwiązań siłowych jest chore. W dodatku przy ówczesnym układzie sił, nie wiadomo kto kogo by wieszał.
Jest pani znana z ostrych wystąpień. Nie boi się pani, że marszałek Sejmu zasypie panią karami?
Nie jestem strachliwa, a w razie czego będę się odwoływać, bo jestem przeciwniczką podwójnych standardów. Gdyby poseł Kaczyński został sprawiedliwie ukarany za “kanalie” i “mordy zdradzieckie”, miałabym poczucie, że zasady obowiązują wszystkich. A tak? Kary są pałką PiS-u na opozycję.
Krytykowali panią nie tylko rywale polityczni, ale i własny obóz. Może nie chodzi tylko o animozje partyjne?
W 2003 roku koledzy łapali się za głowę, gdy żądałam likwidacji IPN. Za pierwszych rządów PiS nie wierzyli, gdy ostrzegałam przed kaczyzmem i Ziobrą. Teraz cała opozycja widzi to, co dla mnie już wtedy było oczywiste. Jestem prorokiem we własnej partii i kraju (śmiech), a to nigdy nie jest łatwe.