Jeszcze w 2015 roku o Bartoszu Bieleni pisaliśmy per "aktor nieznany". Teraz praktycznie każda osoba, która nie spędziła ostatnich miesięcy w lesie, kojarzy go za sprawą świetnie przyjętego filmu "Boże ciało". Rolą fałszywego księdza rozkochał w sobie widzów, a to dopiero początek kariery niezwykle utalentowanego 27-latka.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
– To facet, który potrafi wyglądać jak anioł, lecz wyraz twarzy mieć psychopaty – mówił naTemat przed czterema laty Maciej Bochniak, reżyser "Disco Polo". W filmie zagrała plejada aktorów z Tomaszem Kotem na czele, ale w pamięci utkwiła wszystkim epizodyczna rola Bieleni - członka zespołu "Funny Gamer" (to nawiązanie do kultowego filmu Michaela Hanekego). Już wtedy, mimo niewielkiej kreacji, prorokowano, że kiedyś jeszcze będzie o nim głośno. No i jest.
Sezon nagród w pełni
Światowa premiera "Bożego Ciała" odbyła się na festiwalu w Wenecji w ramach Giornate degli Autori. Obraz Jana Komasy otrzymał aż dwa wyróżnienia: Europa Cinemas Label i Inclusive Award Edipo Re. To wtedy tak naprawdę zaczęła się międzynarodowa kariera nie tylko filmu, ale i odtwórcy głównej roli. "Boże Ciało" zbiera świetne recenzje, a krytycy rozpływają się nad kreacją Bieleni.
"Surowy i hipnotyzujący", "Fantastyczny występ", "Powinien być wśród kandydatów do Oscara za najlepszą rolę" – to jedne z wielu zagranicznych tweetów, w których widzowie pieją z zachwytu nad rolą Daniela.
Oprócz pozytywnych opinii, Bielenia zgarnął też już kilka wyróżnień. Co prawda na najważniejszym polskim festiwalu filmowym, czyli tym w Gdynii, główną nagrodę zgarnął Dawid Ogrodnik za występ w biograficznym filmie "Ikar. Legenda Mietka Kosza", ale Bielenia został uhonorowany na tej samej imprezie nagrodą Onetu "Odkrycie Festiwalu" i "Kryształową Gwiazdą Elle".
We wrześniu otrzymał nagrodę dla najlepszego aktora na festiwalu w Al-Dżunie, a jego najświeższe zdobycze to zeszłotygodniowa nagroda podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmu Niezależnego w Bordeaux we Francji oraz "Srebrny Hugo" 55. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Chicago. To pewnie jeszcze nie koniec, bo "Boże Ciało" zostało łącznie zaproszone na prawie 60 festiwali na całym świecie.
Udawanie udawanego księdza
Bartosz Bielenia to jeden z tych aktorów, którzy zatracają się w roli na tygodnie. Na pewien czas staje się osobą, którą potem widzimy na ekranie. Dlatego też jego kreacja jest tak autentyczna.
– Potrafił potwornie głęboko zanurzyć się w swoją postać. Rozmawialiśmy też dużo o naszych scenach i razem kombinowaliśmy, jak możemy maksymalnie wykorzystać ich potencjał, jak wyciągnąć z nich to, co najważniejsze – mówiła w wywiadzie Eliza Rycembel, czyli Marta z "Bożego Ciała.
– To nie jest chłopak, który po prostu starał się odzwierciedlić postać ruchami, wyglądem, zachowaniem, emocjami, ale ideologią. Był do tego absolutnie gotowy, też w warstwie psychologicznej. Bardzo się przygotowywał do roli. Namiętnie czytał Pismo Święte, katechizm, encykliki papieskie. Bartek jest bardzo inteligentnym i oczytanym człowiekiem, szczególnie zainteresowanym tematami z zakresów światopoglądowych i religii. Dowiedziałem się od niego bardzo wielu rzeczy – mówił w jednym z wywiadów Jan Komasa, reżyser "Bożego Ciała", "Miasta 44" i "Sali Samobójców".
W "Bożym Ciele" bohater niniejszego artykułu wciela się w postać fałszywego księdza, który swoją charyzmą i nowatorskim podejściem do Kościoła zaskarbił sobie zaufanie i oddanie parafian. W Jaśliskach, gdzie kręcono film, doszło do swego rodzaju "incepcji", bo mieszkańcy naprawdę brali go za księdza. To według niego jedna z prawd filmu Jana Komasy.
– Koloratka to ciekawy rekwizyt w tak wierzącym kraju. Założenie jej momentalnie ustawia człowieka wobec środowiska, w którym się przebywa. Ludzie bywają bezkrytyczni wobec tego. Sam byłem świadkiem takiego wyjątkowego traktowania. Wystarczyło, żebym na przykład przeszedł się po wsi w sutannie, kiedy kręciliśmy film, a ludzie, którzy nie wiedzieli, że to rola, naprawdę widzieli we mnie księdza. W ogóle nie było dyskusji – mówił w wywiadzie Bielenia.
Nie tylko kino Jak już pisałem w recenzji "Bożego Ciała, Jan Komasa ma nosa do młodych aktorów. Patrząc na filmografię Bartosz Bieleni widzimy, że wcześniej pojawiał się na przede wszystkim na drugim i trzecim planie m.in. we wspomnianym "Disco Polo", ale i jako "Lizus" w "Klerze", czy "Chłopak Yvonne" w "Ja teraz kłamię". Dotychczas jego największą rolą, za którą otrzymał nagrody na festiwalach Młodzi i Film oraz OFF CAMERA, była postać Janka w "Na granicy".
Jednak Bartosz Bielenia nie wziął się znikąd i bynajmniej jego sukces nie jest dziełem przypadku. w 2016 roku ukończył PWST w Krakowie, ale od dziecka robił karierę na deskach teatralnych. W 1999 r., mając zaledwie 7 lat, zadebiutował w Teatrze Dramatycznym w Białymstoku jako tytułowy bohater w spektaklu "Mały Książę". Grał także w Teatrze Bagatela w Krakowie (jako Hipolit w "Idiocie" Dostojewskiego), na stałe pojawia się w Starym Teatrze w Krakowie i w Nowym Teatrze w Warszawie.
"Czy wróżka musi mieć różową sukienkę? Czy za księcia trzeba wychodzić za mąż, a może wystarczy się z nim zakumplować? Bartosz Bielenia w 'Kopciuszku' Anny Smolar ze Starego Teatru w Krakowie burzy schematy sztuki dla dzieci, bawi magicznymi sztuczkami, zaciekawia swoją niejednoznacznością. W spektaklu gra dwie role: Wróżki i Młodziutkiego Księcia. W obu tak bardzo zjednuje sobie młodych widzów, że na koniec zeskakują z foteli i wiwatują na stojąco" – pisała Izabela Szymańska na łamach "Co jest grane" w artykule p nowych ważnych twarzy teatru i tańca w 2017 roku.
27-latek występuje też w spektaklach jednego najgłośniejszych nazwisk współczesnego teatru - Jana Klaty. Wcześniej grał... Księdza w "Weselu", a teraz jest obsadzony "Długu" wyprodukowanym przez Teatr Nowy Proxima w Krakowie. Kolejny występ u Klaty w grudniu.
Podboju świata ciąg dalszy
Po trzech weekendach "Boże Ciało" obejrzało w Polsce prawie 759 tysięcy osób. Milion widzów prawie na pewno pęknie, bo przed filmem jeszcze zagraniczne wojaże. Prawa do dystrybucji zostały sprzedane do imponującej liczby prawie 40 terytoriów obejmujących kraje Europy, Azji, Ameryki Północnej, Ameryki Południowej oraz Australię i Nową Zelandię. W planach jest też 8-odcinkowy serial na podstawie filmu i scenariusza Mateusza Pacewicza.
Oprócz tego, wszyscy trzymamy kciuki za to, by "Boże Ciało" dostało się na finałową listę nominacji do Złotego Globu oraz Oscara. Wkrótce odbędzie się impreza, na której obok znamienitych tytułów z trwającego sezonu, będzie walczył o przychylność dziennikarzy i filmowców.
"Już 2 listopada polska produkcja bierze udział w Contenders – wydarzeniu organizowanym przez portal Deadline.com. To jedna z najważniejszych i najbardziej prestiżowych imprez, która rozpoczyna sezon nagród w Stanach Zjednoczonych i jest ważną częścią każdej kampanii oscarowej. Obok 'Bożego Ciała' Conteders pokaże takie głośne produkcje jak nagrodzony Złotym Lwem 'Joker' Todda Phillipsa, 'Pewnego razu… w Hollywood' Quentina Tarantino, 'Irlandczyk' Martina Scorsese czy 'Ból i blask' Pedro Almodovara" – poinformował polski dystrybutor filmu, Kino Świat.
A każdy festiwal i nagroda są też świetną okazją do rozwinięcia skrzydeł i wejścia na wyższe szczeble aktorskiej kariery. Zwłaszcza, że Bartosz Bielenia wydaje się być też ciekawą i wrażliwą personą w życiu prywatnym. Poprosiłem o komentarz administratorkę jego fanpage'a na Facebooku. Po postach, które tam wrzucać widać, jaką mój imiennik ma ciekawą osobowość.
– Prywatnie Bartosz to bardzo refleksyjna osoba. Zdarza się, że całe spotkanie upływa na wspólnym wpatrywaniu się w okno, słuchaniu sentymentalnej muzyki fortepianowej albo medytacji. To, co w nim najbardziej cenię, oprócz tej zdolności do cichej zadumy, to jego miłość do zwierząt i roślin – mówi mi Klementyna Kożuch, przyjaciółka aktorka, która zarządza jego stroną na Facebooku.
Zapytałem też moją rozmówczynię o anegdotę z życia jej przyjaciela. – Nigdy nie zapomnę jak parę lat temu przesadził do doniczki kupioną w dyskoncie kolendrę. Rośnie do dziś! I jest jej tak dużo, że rozdaje całe paczuszki znajomym, a nawet korzysta z niej lokalna tajska restauracja – odpowiedziała. I jak tu nie wielbić Bartosz Bieleni?
Mam wrażenie, że świat fauny i flory ceni sobie nawet bardziej niż ten ludzki. Mimo to jest osobą, która nigdy nie odmówi nikomu pomocy czy dobrego słowa. Myślę, że w przyszłości Bartosz mógłby być bioenergoterapeutą, wspaniale wpływa na żywe istoty - zwierzęta przy nim radośnie przybierają na wadze i ochoczo garną się do zabawy. Rośliny w jego obecności rozkwitają jak podlewane najbogatszym nawozem.