
"Ja się rzeczywiście dorobiłem. (…) Setki ludzi ślą mi na każde święta życzenia. Tysiące chce się spotkać i porozmawiać. (…) Takiego kapitału nie ma żaden biznesmen ani nawet wielu polityków. Dostałem ludzką wdzięczność i ich serca" – tak na zarzuty o to, że czerpie profity ze sprzedaży publikacji poświęconych katastrofie smoleńskiej, odpowiada na swoim blogu Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny "Gazety Polskiej".
Pośrednio, ale przez sprawę katastrofy smoleńskiej, zostałem wyrzucony z Polskiego Radia i ostatecznie straciłem szansę na przywrócenie zdjętego nagle 9 kwietnia 2010 r. programu w TVP. (...) Czasem zaglądam do listów z banku informujących o debecie na moim koncie, patrzę na ponaglenia zapłaty rachunków i kredytów i zastanawiam się, czy było warto? CZYTAJ WIĘCEJ
"Warto. Ja rzeczywiście się dorobiłem" - stwierdza dalej Sakiewicz. Dorobkiem ma być to, że nieznani ludzie podchodzą do niego na ulicy i dziękują za "Gazetę Polską", setki ślą mu życzenia na każde święta, tysiące chce się z nim spotykać.
Jest jednak jeszcze coś cenniejszego, najcenniejszego. Mam poczucie, że w chwili próby nie zawiodłem, że kiedy inni kalkulowali, ja mówiłem i pisałem prawdę. CZYTAJ WIĘCEJ

