
Samorządy w całej Polsce głowią się i troją, by znaleźć pieniądze na wyborcze obietnice PiS. I nie chodzi tylko o te, w których – jak niektórzy chcieliby wmówić – rządzi opozycja. Ogromne problemy mają też gminy, w których rządzi PiS. Nie ma dla nich żadnej taryfy ulgowej, choć niektórzy raczej boją się o tym mówić. – Wszystkie problemy naszej gminy wynikają z polityki rządu – mówi nam radny z Parczewa. Tu burmistrz z PiS rządzi od 13 lat.
To miasto na Lubelszczyźnie, około 10 tys. mieszkańców. Rzut beretem stąd znajduje się Jasionka, gdzie PiS organizował konwencję wyborczą przed wyborami do PE. Niedaleko jest do Radzynia Podlaskiego, którego burmistrz zawierzył kiedyś miasto Jezusowi, a Czarny Protest nazywał buntem pogan. W tym okręgu, w wyborach do Sejmu, startował Jacek Sasin i zdobył ponad 90 tys. głosów
Według "Dziennika Wschodniego" burmistrz Paweł Kędracki nie ukrywał że 2020 rok będzie ciężkim rokiem dla Parczewa. Tak tłumaczył swoją propozycję:
"Musimy dokonać zmian w podatkach lokalnych i część z nich podnieść, aby zbilansować nasz budżet. Szacujemy że spadek wpływów z podatku dochodowego od osób fizycznych będzie na poziomie 1,8 mln zł. Na subwencji oświatowej będzie 419 tys. zł mniej. Poza tym, we wszystkich naszych jednostkach mamy wzrost wydatków i spadek dochodów bieżących. To kwota ponad 3 mln zł, którą jakoś musimy zapełnić". Czytaj więcej
Przypomnijmy, takie głosy słychać w całej Polsce. O innych samorządach, które zaciskają pasa, tną wydatki i inwestycje, a także podnoszą podatki, by rząd mógł realizować swoje obietnice, więcej pisaliśmy tutaj.
– To nie ma znaczenia, z jakiej opcji jest burmistrz czy wójt. Wszyscy mają dokładnie takie same problemy – zauważa Mirosław Naumiuk.
