Ile razy słyszeliście, że czarny piątek w Polsce jest do kitu, a ten prawdziwy, amerykański, to jest "COŚ"? Pierwsza część zdania jest jak najbardziej prawdziwa, ta druga już… niekoniecznie. Amerykanie też oszukują w tym dniu. Może i rzeczywiście mają lepsze promocje, ale naciąć się bardzo łatwo. Na dodatek wielu z nich widzi, że czarny piątek zniszczył ich najważniejsze święto: Dziękczynienia.
Każdy z was to widział. Obrazki w telewizji prosto z USA. Wielki tłum przed drzwiami do sklepu – choćby z elektroniką. W końcu wrota się otwierają, a ludzie w szaleństwie wbiegają do środka i łapią… w zasadzie cokolwiek. Bo niby tak dobre są ceny.
Internet buzuje od takich filmików. Na YouTube są całe kompilacje:
Kobiety krzyczą, ludzie tratują się, skaczą po głowach tych, którzy się wywrócili. Dla jednych to amerykańska ciekawostka, dla innych wyraz całkowitego zdziczenia.
Niemniej jednak black friday to zjawisko i prawdę mówiąc w wersji oryginalnej wypada jednak lepiej niż nasz czarny piątek. Amerykanie mimo wszystko nie stosują tak chętnie zagrywki znanej z polskich sklepów. Czyli nie zawyżają wcześniej sztucznie cen tylko po to, żeby obniżyć je na czarny piątek. W Polsce zresztą funkcjonują strony internetowe, które pozwalają porównywać ceny danych produktów na przestrzeni miesięcy. I dzięki temu nie dać zrobić się w balona.
Amerykanie aż tak nie kombinują... ale swoje za uszami i tak mają.
Wyprzedaż dotyczy starych produktów
To, czego nie widać w telewizji. Ludzie łapią te wielkie pudła zazwyczaj właśnie z telewizorami (to typowy produkt na black friday, który rozpala wyobraźnię), ale najczęściej są to przestarzałe produkty, które miały już dawno swoją premierę.
To na nich są największe przeceny. Owszem, promocje dotyczą także nowych produktów, ale są one w bardzo ograniczonych ilościach (to też nasza specjalność).
I co ważne – jest w większości przypadków praktycznie pewne, że te produkty i tak trafiłyby na wyprzedaż. Po prostu czarny piątek to okazja, żeby sprzedać je z większym hukiem. Więc najpewniej można pójść do sklepu dwa dni później, w spokoju.
Często sprzedawane są towary gorszej jakości
Niby telewizor (znowu telewizor, ale to po prostu wdzięczny przykład) uznanej marki, ale coś z nim jest nie tak. To nie żart, a amerykańska rzeczywistość. Informowały o tym swojego czasu amerykańskie media, w tym Forbes i CNN. Produkty sprzedawane w promocji w black friday są często gorszej jakości i są produkowane specjalnie na ten dzień.
– Nie wątpię w to, nie słyszałem o tym, ale w zasadzie jestem przekonany, że to prawda. Tam liczy się ilość. Czarny piątek to odzwierciedlenie stylu życia, uzależnienia od zakupów. Według mnie w dzisiejszych czasach to trochę wstyd – przekonuje w rozmowie z naTemat Ryan Socash, który mieszka w Polsce. Zadomowił się tu tak bardzo, że niedawno zrezygnował z amerykańskiego obywatelstwa.
Oczywiście każdy produkt jest wykonany tak, żeby nikt się nie spostrzegł, że coś może być nie tak. Ale np. po czasie okazuje się, że telewizor ma mniej portów. Albo że jest w ogóle wykonany z gorszej jakości materiałów. Podkreśla się jeszcze jedno: ponieważ te produkty gorszej jakości są tylko kilka dni w roku, krótko są też produkowane. A to zwiększa ryzyko wystąpienia wad.
"Doorbusterów" jest mało
"Doorbuster deal" to oferta, przez którą chcesz rozwalić drzwi do sklepu. To znowu nawiązanie do słynnych wyścigów po towary na półkach. Prawda jest jednak taka, że te najlepsze oferty są często limitowane do dosłownie kilku sztuk. Całej reszcie zostają już "gorsze" promocje.
Innymi słowy – mają za zadanie ściągnąć Amerykanów do sklepu. Ci nie zdążą na prawdziwe okazje, ale przecież i tak coś kupią.
– Unikałem tego wydarzenia, kiedy mieszkałem jeszcze w Stanach Zjednoczonych, ale ceny w black friday nie są jakieś rewelacyjne. Oczywiście są jakieś duże przeceny, ale sklepy zazwyczaj mają po 20 sztuk danego towaru i ludzie się o to biją, to jest ich rozrywka – mówi naTemat mieszkający w Polsce David Kalvinsky, autor popularnego kanału na YouTube "Dave z Ameryki".
Black friday robi się passé
Takie wieści raczej do Polski nie docierają. Bo jeśli nasze stacje telewizyjne pokazują czarny piątek, to zawsze w kontekście gigantycznych wyprzedaży i święta konsumpcji.
Tymczasem wśród Amerykanów narasta niezadowolenie z istnienia tego "wydarzenia". Wielu z nich mówi wprost: jeśli cenisz sobie Święto Dziękczynienia w domu, to nie rób zakupów w czarny piątek. Z prostej przyczyny: ktoś w tych sklepach musi pracować. I ktoś ma przez to zepsute najważniejsze amerykańskie święto.
U nas czarny piątek to zwyczajny dzień. Ale u nich jest trochę tak, jakby ktoś zmusił was do pracy w sklepie z elektroniką w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia.
– Black friday niszczy rodzinne relacje, bo zawsze przypada po Święcie Dziękczynienia. To oznacza dokładnie tyle, że ludzie kończą świąteczny obiad i dosłownie muszą szykować się do pracy. Bo galerie czy sklepy są często otwierane już w piątek o północy. Nie mają czasu dla rodziny, muszą jechać do pracy. Reszta też nie myśli o tym, żeby spędzić czas z rodziną, tylko chce jechać na zakupy – opowiada naTemat "Dave z Ameryki".
I dodaje: – Ludzie w USA nie wiedzą, jak świętować bez wydawania pieniędzy. Sam pamiętam, w jakim byłem szoku we Wszystkich Świętych, kiedy okazało się, że Biedronka jest zamknięta. Nie mogłem zrobić zakupów. W USA sklepy są zamknięte tylko w największe święta – Dziękczynienia, Boże Narodzenie, może Wielkanoc. Inne święta to okazja do zakupów.
– Nie lubię czarnego piątku. Od razu po Święcie Dziękczynienia ludzie czują przymus, żeby iść coś kupić, wydać pieniądze. Albo wręcz odwrotnie: muszą iść do pracy, bo pracują w sklepach. To smutne, bo w ten sposób tracimy czas, który powinien być poświęcony dla rodziny – podkreśla z kolei Ryan.
– Jeszcze gdy byłem dzieckiem, w USA był to zupełnie rodzinny czas. Teraz jest zupełnie inaczej. Wszyscy lecą na zakupy – tłumaczy.
Ryan zauważa jeszcze, że tradycyjnie w Stanach dzień po Święcie Dziękczynienia to moment, kiedy wiele amerykańskich rodzin dekoruje już choinki. – Teraz stawia się nie tylko choinkę, ale i idzie się na zakupy, żeby kupić coś pod tę choinkę – zauważa.
I to często kończy się bez umiaru. – Mój brat nie zna polskiego, więc powiem szczerze: jego dzieci dostały kiedyś na święta tyle prezentów, że rozpakowywały je pięć godzin. Znudziły się po godzinie, nie chciały tego robić dalej. Tak bardzo stawia się na ilość.
Nie mają umiaru
Tak naprawdę amerykański czarny piątek ma jeden cel: wyrwanie z kieszeni Amerykanów jak najwięcej pieniędzy. To niby oczywiste, ale nie każdy rozumie, jak to działa.
– Ceny faktycznie są trochę niższe, ale prawda jest taka, że gdyby nie było czarnego piątku, Amerykanie w tym dniu w ogóle na zakupy by nie poszli. I nie wydali tych pieniędzy – zwraca uwagę Ryan.