
Parlamentarzysta SLD Marcin Kulasek skarży się na trudne życie posła w Warszawie. Za ten ciężki los odpowiadają poselskie zarobki "6,5 tys. zł na rękę i dieta 2,5 tys. zł". Razem 9 tys. zł. Poruszeni tą wypowiedzią postanowiliśmy sprawdzić z jakimi pensjami muszą sobie przez miesiąc poradzić mieszkańcy stolicy. – To obrzydliwy przykład tego, w jak odrealnieni są politycy i jak bardzo nie mają pojęcia, za ile ludzie żyją – mówi jedna z rozmówczyń naTemat.
Gdyby to zdanie nie było prawdziwe, może i byłoby zabawne, ale nie, Marcin Kulasek poseł SLD (to jego pierwszy raz w roli parlamentarzysty) naprawdę to powiedział. – Proponuję spróbować się utrzymać w Warszawie za 6,5 tys. zł na rękę i dietę 2,5 tys. zł – stwierdził w rozmowie z portalem Interia.
Justyna ma 32 lata, pracuje w sklepie odzieżowym. Nie zarabia 9 tys. zł, ani nawet 6,5 tys. zł. Jej pensja netto to około 4,5 zł. Nie ma partnera, więc nie ma z kim dzielić kosztów życia. Wynajmuje mieszkanie razem z przyjaciółką. Kiedy opłaci rachunki, na jej koncie nie zostaje fortuna, ale nie musi też prosić rodziców o pomoc.
Wypowiedź sekretarza SLD chętnie komentuje Krzysztof, 30-latek pracujący w branży reklamowej. Zdaniem naszego rozmówcy wypowiedź Marcina Kulaska, to dowód na to, że "elity polityczne nie mają najmniejszej świadomości, jak wygląda życie zwykłych ludzi w Polsce".
Karina ma 28 lat, jest dziennikarką. Zanim zgodziła się opowiedzieć o życiu w Warszawie chciała krótko skomentować żale posła Kulaska. – To obrzydliwy przykład tego, w jak odrealnieni są politycy i jak bardzo nie mają pojęcia, za ile ludzie żyją – dzieli się swoimi spostrzeżeniami.
Pamiętam czasy gdzie i ja, i znajomi cieszyliśmy się, gdy mieliśmy 2 tys. zł miesięcznie. Ta kwota musiała nam wystarczyć na wszystko, czyli na pokój, bilety i jedzenie. Przez kilka pierwszych lat w Warszawie żyłam za 900-1200 zł miesięcznie. Tyle zostawało mi, gdy wszystko opłaciłam, ale mam znajomych, którzy dawali radę za 600 zł, bo MUSIELI.
Mateusz ma 29 lat, jest pracownikiem biurowym. Dla niego 9 tys. zł to kwota, którą chciałby mieć na swoim koncie co miesiąc. – Chciałbym tyle zarabiać, co pan Kulasek, naprawdę by mi to w zupełności wystarczyło. Ba, nawet bym sobie spokojnie połowę tego odkładał co miesiąc. Rozumiem, że pan poseł jest już starym wyjadaczem i przyzwyczajony jest do wystawnego stylu życia, ale musi też pamiętać, że pełni funkcję publiczną i że wszystkiego będzie rozliczany, a zwłaszcza z takich wypowiedzi – mówi.
– 9 tysięcy złotych! Boże kochany! Za 9 tysięcy złotych żyłabym jak królowa. Co miesiąc mam na rękę trochę ponad 3 tysiące złotych. Kredyt, czynsz, opłaty, karta miejska, abonamenty za Netflix czy Spotify – miesięcznie wychodzi mi na to nieco ponad 2 tysiące. A do tego jedzenie – o swoich wydatkach mówi nam Wiktoria.
Ile ludzi w Warszawie, tyle historii i spojrzeń na życie. Milena wie, jak żyje się w stolicy, gdy zarabiasz 9 tys. Jej zdaniem nie ma no co narzekać, bo można nawet odłożyć sporą kwotę.
