
Sejmowa komisja sprawiedliwości pod osłoną nocy zajmowała się projektem PiS, dotyczącym ustawy dyscyplinującej sędziów. Podczas słownych przepychanek, kiedy mikrofony co chwilę włączano i wyłączano, pogubili się nawet politycy z partii Jarosława Kaczyńskiego. I przez przypadek padły słowa, które raczej miały nie wybrzmieć publicznie.
REKLAMA
O tym, co działo się podczas obrad sejmowej komisji sprawiedliwości, informowali m.in. przedstawiciele opozycji. Zwracano uwagę, że przewodniczący Marek Ast prowadzi posiedzenie w skandaliczny sposób. Posłanka Agnieszka Dziemianowicz-Bąk zamieściła nagranie, które pokazuje, jaki stosunek PiS ma do demokracji oraz przedstawicieli innych ugrupowań.
"'Nie dawaj tamtym posłom' - czyli kolejna odsłona demokracji a la PiS. Oraz: ustawa sądowa to taki "projekt poselski", że do zgłaszanych doń poprawek posłowie PiS potrzebują zgody ministra Kalety. Oraz: PiS ma ewidentnie problem z wyłączaniem mikrofonów" – pisała na Twitterze posłanka Lewicy.
O co dokładnie chodzi? To wiceprzewodnicząca komisji Anna Milczanowska z PiS zwróciła się do przewodniczącego Marka Asta słowami: "Nie dawaj tamtym posłom". Chodziło o propozycje nowych poprawek przedłożonych w czasie prac komisji. Każdy mógł usłyszeć tę wypowiedź, bowiem politycy PiS mieli włączone mikrofony.
Przypomnijmy, że 20 grudnia o godz. 5.15 nad ranem zakończyło się posiedzenie sejmowej komisji sprawiedliwości. Przyjęto 22 poprawki PiS do projektu nowelizacji ustaw sądowych. Ponad 80 poprawek opozycji zostało odrzuconych. Obrady trwały ponad 10 godzin.
