11 posłów Koalicji Obywatelskiej z różnych powodów nie dotarło na najważniejsze głosowanie w Sejmie tej kadencji. Oburzenie i wściekłość to mało, żeby oddać reakcje, które wywołała ich nieobecność. A jak głosowali wcześniej? Postanowiliśmy sprawdzić obecność posłów podczas innych głosowań Sejmu tej kadencji. I wśród nieobecnych wczoraj znalazł się rekordzista.
Sejm obecnej kadencji pracuje dopiero od 12 listopada. Dla jednych jest to "tylko ponad miesiąc", dla innych aż. Nowa posłanka KO Magdalena Łośko w ciągu pierwszych trzech tygodni złożyła 19 interpelacji. Gdy pisałam o niej na początku grudnia wyprzedzał ją jedynie jeden poseł. Dziś na pierwszym miejscu jest Marek Rząsa z KO – z liczbą 375 interpelacji. Ale posłów, którzy nie złożyli żadnej jest zdecydowanie więcej.
Sejm lubi statystyki i bardzo szczegółowo pokazuje wszelką aktywność posłów. Również według udziału w głosowaniach na posiedzeniach. Wynika z nich, że do tej pory 100-procentową frekwencję ma 248 posłów, a 188 nie schodzi z obecnością poniżej 90 proc.
"Przykro mi, że tak się stało"
Jedynie pięciu posłów – po miesiącu pracy Sejmu – ma frekwencję poniżej 50 proc. – z Koalicji Obywatelskiej to Paweł Kowal i Witold Zembaczyński. Poseł Nowoczesnej jest jedynym parlamentarzystą tej kadencji, którego udział w głosowaniach – na dzień 20 grudnia 2019 roku – wynosi mniej niż 10 procent. A nawet mniej niż 5. Dokładnie – 3,92 proc.
Nie było go również podczas głosowania 19 grudnia, które dotyczyło ustawy ws. sądów.
– Tak, wiem o tym. Przykro mi, że tak się stało. Mam wszystko usprawiedliwione. Potrącono mi również wynagrodzenie. Ostatni przelew, jaki miałem z Sejmu to było 300 złotych. Godzę się z tym, że będę poddany krytyce społecznej, bo to jest wpisane w moją pracę. Ale przez pierwszy miesiąc pracy Sejmu tak się złożyło, że nie mogłem być obecny – tłumaczy w rozmowie z naTemat poseł Zembaczyński.
Dlaczego? – Z powodów zdrowotnych i rodzinnych nie mogłem uczestniczyć w pracach Sejmu – odpowiada.
Poseł pochodzi z Opola, jak Patryk Jaki. – Zrobiłem najlepszy wynik w historii okręgu w wyborach do Sejmu. To było najwyższe poparcie w historii wyborów do Sejmu na Opolszczyźnie. Bardzo dużo mnie ta kampania kosztowała. Dałem z siebie wszystko. Dostałem 40 tys. głosów. Zrobiłem dwa mandaty dla listy KO. Wysiłek był ogromny i to spowodowało, że trochę za dużo tego wszystkiego było. Wcześniej były cztery intensywne lata w komisji śledczej – mówi.
Nie wybierał KRS
Poseł Zembaczyński był obecny podczas pierwszego głosowania 12 listopada, gdy posłowie wybierali Elżbietę Witek na marszałka Sejmu. Wtedy jedyną nieobecną z KO była Aleksandra Gajewska.
Tego dnia posłowie głosowali jeszcze sześć razy. Poseł Witold Zembaczyński wziął udział w dwóch z nich. Tym drugim było głosowanie w sprawie sprawie ustalenia liczby wicemarszałków Sejmu. W kolejnych nie brał już udziału. Sejm głosował wtedy m.in. nad wyborem wicemarszałków, w tym poseł Małgorzaty Kidawa-Błońskiej.
Kolejne głosowania odbyły się 13 listopada. Było ich sześć i w żadnym nie wziął udziału.
19 listopada posłowie głosowali w 16 sprawach, m.in. nad przyjęciem wniosku Mateusza Morawieckiego o udzielenie wotum zaufania Radzie Ministrów. I również poseł Nowoczesnej figuruje jako nieobecny. 21 listopada odbyła się tura 22 głosowań i też go nie było.
Sejm głosował wtedy nad kandydaturami Krystyny Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza do Trybunału Konstytucyjnego. Wybierał też członków KRS. W całej Polsce wrzało po tym, co zadziało się na sali sejmowej.
W sumie na na ponad 80 głosowań, które odbyły się w pierwszym miesiącu, poseł KO wziął udział w dwóch.
– Wiem i jest mi przykro. Żal mi, że mnie nie było. Dużo mnie to kosztuje, bo naprawdę mam świetną reputację. Poprzedni rekord w wyborach do Sejmu w moim okręgu to było 28 tys. Patryka Jakiego. Ja przebiłem sufit. Zdobyłem ponad 40 tys. głosów. Pokonałem jedynkę z PiS. A teraz tak się stało, że rzeczywiście nie mogłem być w Sejmie – mówi.
"Pozbieram się, będzie lepiej"
Po ostatnim głosowaniu, gdy zabrakło 11 posłów KO, zamieścił w internecie zwolnienie od lekarza. Jest chory, przebywa w domu. Nie wszyscy uwierzyli, tak jak nie wierzyli w tłumaczenia innych posłów. Część komentarzy jest bezlitosna. "Skoro ma pan siłę pisać i czytać tt to można było przyjść na głosowanie", "Nie wierzę" – piszą w komentarzach pod jego wpisem internauci.
– Cała ta sytuacja nie przyczynia się do szybszego powrotu do zdrowia. Ale nie użalam się. To jest pierwszy miesiąc obecnej kadencji. Teraz jest gorzej, ale ja się pozbieram. Są Święta, jest Nowy Rok. To będzie jakiś master reset tego wszystkiego. Jestem przekonany, że będzie lepiej. Będę pracował, jakoś zmyję tę hańbę nieobecności – deklaruje.
– Myślę, że w styczniu będę z powrotem na chodzie – dodaje. – Zgodnie z moim ślubowaniem będę wykonywał obowiązki jak najlepiej mogę. Tak się stało, że przez ten miesiąc nie mogłem tego zrobić. Ale od następnego posiedzenia jestem przekonany, że to się zmieni.