Komandosi Navy SEALs w czasie treningu
Komandosi Navy SEALs w czasie treningu Fot. Flickr.com / U.S Navy / Mass Communication Specialist 2nd Class John Scorza/Released / CC BY http://creativecommons.org/licenses/by/2.0/

Szczególnie popularne stają się ostatnio książki o operacji, w czasie której zabito Osamę bin Ladena. Opisał ją już Chuck Pfarrer, a we wtorek premiera książki innego byłego komandosa Navy SEALs Matta Bissonnette'a. Jak pracują snajperzy zdradził niedawno Chris Kyle. Dlaczego żołnierze to robią? – Tylko dla kasy – zapewniają w rozmowie z naTemat ppłk Krzysztof Przepiórka i gen. Roman Polko, byli komandosi GROM.

REKLAMA
Już w pół roku po operacji, w czasie której zginął przywódca Al-Kaidy, Osama bin Laden jej szczegółowy przebieg mógł poznać cały świat. Wszystko za sprawą Chucka Pfarrera – byłego komandosa elitarnej amerykańskiej jednostki specjalnej Navy SEALs, który dzięki wciąż dużym wpływom w jednostce szybko mógł przepytać kolegów biorących udział w pakistańskiej misji i wszystko przelać na papier. Komandosi, którzy dopadli najbardziej poszukiwanego terrorystę świata z Pfarrerem rozmawiali bardzo chętnie.
Generał poleca
Teraz mamy dowiedzieć się jednak jeszcze więcej z pierwszej ręki. Najbardziej pikantne szczegóły operacji "Trójząb Neptuna" opisuje w swojej książce zatytułowanej "No Easy Day" Matt Bissonnette – do niedawna komandos Navy SEALs, który osobiście uczestniczył w wydarzeniach mających miejsce 2 maja 2011 roku w pakistańskiej miejscowości Abbottabad.
Wiosną wydawniczym hitem była natomiast książka pełna wspomnień byłego żołnierza SEALs, snajpera Chrisa Kyle'a. W swojej biografii Kyle nie tylko szczegółowo opisywał, jak godzinami czeka się na wroga w ukryciu i jakie uczucia towarzyszą zabijaniu, gdy okazuje się, że wróg jest kobietą. Bez cienia zażenowania wylicza także ilu ludzi uśmiercił.
Tylko dla pieniędzy
ppłk Krzysztof Przepiórka
były dowódca grupy szturmowej GROM

Takie książki czytają także terroryści. I na podstawie tego można łatwo wywnioskować, jakimi technikami się posługiwano, jak wyglądała taktyka, sprzęt i cały system opisywanej operacji.

Dlaczego byli żołnierz najlepszych jednostek specjalnych coraz chętniej dzielą się historią swojego życia, a tym samym tajemnicami towarzyszącymi ich pracy? W rozmowie z naTemat ten swoisty fenomen komentują polscy byli komandosi. – Oni robią to tylko i wyłącznie dla kasy – mówi wprost ppłk Krzysztof Przepiórka, były dowódca grupy szturmowej GROM. – Żołnierze sił specjalnych powinni być jak najdalej od takich publikacji. Zdradzają tajniki nie tylko swojej pracy, ale i kolegów. A takie książki czytają także terroryści. I na podstawie tego można łatwo wywnioskować, jakimi technikami się posługiwano, jak wyglądała taktyka, sprzęt i cały system opisywanej operacji – tłumaczy były komandos.
Ppłk. Przepiórkę irytuje również epatowanie swoją osobą cechujące jego amerykańskich kolegów, którzy po zakończeniu służby sięgają po pióro. – Gdy ktoś chwali się tym, ile to osób zabił, moja reakcja może być tylko jedna. W ten sposób naraża też siebie i swoją rodzinę na poważne niebezpieczeństwo. Bo jeżeli terroryści dopadli Stany Zjednoczone w samym ich sercu, czyli 11 września 2001 roku w Nowym Jorku, to i jego mogą dopaść – twierdzi były wojskowy. Jego zdaniem, takie zachowanie musi być więc podyktowane tylko i wyłącznie wizją otrzymania sporego honorarium. – Dla mnie nie ma to żadnego innego uzasadnienia – dodaje Przepiórka.
Sprzedają swoich kolegów
gen. Roman Polko
były dowódca GROM

Chris Kyle jest dumny z tego ile osób zabił. A myślę, że żaden dobry żołnierz nie jest z tego dumny. Dotąd obowiązywała nawet umowa, że o zlikwidowanych celach się nie mówi. Matt Bissonnette tymczasem po prostu zdradził za pieniądze, postąpił niegodnie.

Tak samo swego rodzaju plotkarstwo amerykańskich żołnierzy ocenia były dowódca GROM, gen. dyw. Roman Polko. – Tak naprawdę kieruje nimi tylko pokusa dużych pieniędzy za sprzedaną sensację. Stąd te książki mają wymiar, który żadnego splendoru siłom specjalnym nie przynosi – mówi. Doświadczony dowódca, który nie raz współpracował w swojej karierze z SEALs podkreśla, że oszukani mogą czuć się także koledzy autorów takich publikacji.
– Chris Kyle jest dumny z tego ile osób zabił. A myślę, że żaden dobry żołnierz nie jest z tego dumny. Dotąd obowiązywała nawet umowa, że o zlikwidowanych celach się nie mówi. Matt Bissonnette tymczasem po prostu zdradził za pieniądze, postąpił niegodnie – twierdzi generał.
Komandosi z pisarskim zacięciem nie wahają się stawiać w złym świetle kolegów. Bissonnette twierdzi na przykład, że jego jednostka zabijając Osamę bin Laden, tak naprawdę zabiła bezbronnego człowieka. – Komandosi podejmują decyzje w ułamku sekund i czasem takie błędy się zdarzają. Jednak nikt z nas nie jest najemnikiem, mordercą i tych błędów specjalnie nie popełnia. Stąd też istnieje niepisana zasada, że o operacjach się nie mówi, szczególnie, gdy coś nie wyszło – opowiada Polko.
W Polsce nie do pomyślenia?
Zarówno gen. Roman Polko, jak i ppłk Krzysztof Przepiórka nie sądzą, że szybko doczekamy się na rynku podobnych książek autorstwa polskich komandosów. – Czarne owce się zdarzają, ale na szczęście jeszcze nikt nie opisywał szczegółów przeprowadzonych akcji i nie postąpił nie fair w stosunku do swoich towarzyszy broni. Jedyne medialne wpadki wokół sił specjalnych ma na koncie tylko Sztab Generalny, z którego wypływały informacje o nazwiskach i wizerunku żołnierzy, czy operacjach w jakich brali udział – komentuje gen. Polko. – Nie mogę tego wykuczyć, że kiedyś ktoś taką książkę w Polsce napisze. Jednak dzisiaj nie spodziewałbym się, że ktoś się na to zdecyduje – dodaje Przepiórka.
Jak tłumaczy, polscy komandosi podpisują bowiem deklarację, że szczegóły swojej pracy zachowają w tajemnicy, a ta tajemnica jest chroniona odpowiednimi – surowymi – przepisami prawa. – Co to byłoby za szkolenie specjalne, jeżeli ja tajniki tego szkolenia bym ujawnił. To wręcz nie do pomyślenia – podsumowuje ppłk Krzysztof Przepiórka.