Jedni palą ją na stosie, inni próbują usunąć ją ze szkolnej listy lektur. Tymi drugimi są rodzice dzieci uczących się w Zespole Szkolno-Przedszkolnym w Lisowie na Śląsku. Od października walczyli o to, aby ich dzieci nie musiały czytać "Harry'ego Pottera" i wreszcie im się udało.
Uczniowie szkoły w Lisowie nie będą omawiać historii słynnego czarodzieja "Harry'ego Pottera" na lekcjach języka polskiego. Zadbała o to część rodziców, która uważa, że książka J.K. Rowling "zatruwa dusze dzieci".
Wystosowali petycję do dyrekcji szkoły, w której uargumentowali swoją prośbę tym, że "Harry Potter i Kamień Filozoficzny" opisuje okultystyczne praktyki "ezoteryczne, a nawet satanistyczne". W piśmie znalazła się m.in. opinia egzorcystów.
"My, jako katoliccy rodzice, nie możemy pozwolić, by treści wymienionej książki infekowały umysły i dusze naszych dzieci" – napisali autorzy petycji, którzy uznali, że analiza książki jest marnowaniem godzin lekcyjnych.
Dyrekcja szkoły początkowo nie chciała zgodzić się na usunięcie "Harry'ego Pottera" z listy lektur. Dyrektorka ZSP Katarzyna Adamik przedstawiła rodzicom stanowisko ludzi związanych z Kościołem. Powołała się m.in. na słowa ks Janusza Królikowskiego z Papieskiej Akademii Teologicznej, który zaznaczał, że książki nie są niebezpieczne, a nawet, że znajdują się w nich postawy "warte naśladowania".
Zauważyła także, że to uczniowie sami zdecydowali, iż "Harry Potter" trafi na listę lektur, a książka Rowling przekonała wiele dzieci do czytania. Omawiana od kliku lat nikomu nie przysporzyła problemów i nikt nie miał kłopotu z odróżnieniem literackiej fikcji od rzeczywistości.
Dyrektorka finalnie zgodziła się na to, ponieważ, jak czytamy w lokalnym portalu lubliniecki.pl, petycja "wzbudziła zainteresowanie satanizmem". "Obecnie uczniowie rozpatrują tę książkę nie w kontekście literackim, tylko niezdrowej ciekawości, rozbudzonej przez rodziców, którzy zakazują jej czytania. (...) Jesteśmy przerażeni tym, w jakie dyskusje zostały wciągnięte dzieci" – napisała w piśmie do rodziców.
Sprawa na tyle zbulwersowała opinię publiczną, że jeden z duchownych tłumaczył się z takiego posunięcia. "Fakt spalenia książek i innych przedmiotów był niefortunny. Nie miał on jednak charakteru prześmiewczego wobec jakiejkolwiek grupy społecznej czy religii, nie był też wymierzony w książki jako takie czy kulturę. Jeśli ktokolwiek moje działanie odebrał w ten sposób, chciałbym w tym miejscu go bardzo serdecznie przeprosić" – napisał na Facebooku ks Rafał Jarosiewicz z fundacji SMS z Nieba.