"Odmówienie kolędy kapłanowi jest wyrazem braku identyfikacji z Kościołem, co za tym idzie - wyrażeniem zgody - na odmówienie też jakiejkolwiek posługi duszpasterskiej" – to fragment instrukcji, jaka znów znalazła się na stronach parafii św. Wojciecha w Białymstoku. Z relacji parafian wynika, że wysokich wymagań wobec wiernych jest o wiele, wiele więcej.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Ten zestaw porad, nakazów i zakazów rok w rok budzi emocje. Tym razem też ks. proboszcz postanowił wiernym zaprezentować coś na kształt "instrukcji obsługi księdza" podczas bożonarodzeniowej wizyty duszpasterskiej.
Bo nie wystarczy po prostu otworzyć drzwi, zaprosić do środka, wspólnie się pomodlić. Konieczne jest m.in. zaprezentowanie się w stroju wizytowym. I, broń Boże, nie można się pokazać w kapciach lub boso!
Punktów budzących oburzenie lub uśmiech politowania jest o wiele więcej. Ale to nie ta instrukcja budzi największe oburzenie wśród katolików z białostockich Bojar i części osiedla Piasta.
Na "Spotted: Białystok" można znaleźć wiele narzekań na to, jak funkcjonuje parafia, jak wygląda wizyta księdza po kolędzie i co najbardziej interesuje duszpasterza podczas takiego spotkania.
"Czy u was w parafiach też jest tak, że ksiądz, który chodzi po kolędzie, mimo że dostaje pieniądze, to jeszcze pyta: 'Na Kościół ile Państwo dają? A ile po kolędzie?'. I nie obchodzi ich, czy Ty masz, czy nie. Masz dać i koniec. A jak nie, to zanotuje w swoim notesiku" – zaczyna się wpis dotyczący sytuacji w parafii św. Wojciecha. Pod nim zaś znalazło się ponad 200 komentarzy.
Białostoczanie z innych parafii odpowiadają, że u nich takie praktyki nie mają miejsca. "U nas ksiądz zawsze najpierw pyta, czy nam starcza na życie, czy mamy za co żyć, a potem dopiero bierze kopertę i nigdy nie zagląda ile w niej jest. Zawsze dziękuję za datek" – komentuje internautka Małgośka. "Ze św. Kazimierza jak przychodzą, pierwsze jest pytanie: 'A na mleko dzieciom będziecie mieli?', 'Na jedzenie macie?', 'Jesteście pewni, że chcecie dać?'. Dlatego wiem, że jest sporo księży z powołania" – dopowiada Sebastian.
Mieszkańcy parafii św. Wojciecha zaś przyzwyczaili się i tłumaczą, o co chodzi z pytaniami: ile na Kościół, a ile po kolędzie. Z ich doświadczeń wynika, że ksiądz oczekuje wręczenia dwóch kopert – pieniądze z jednej mają być przeznaczone na remont świątyni, środki z drugiej to datek dla księdza.
A jeśli koperta jest jedna, to duchowny oczekuje określenia, ile z tego, co dostał, ma przeznaczyć na który cel. I skrzętnie to notuje.
Gorzej jeśli ktoś nie określi, na jaki cel są wręczone pieniądze w kopercie. Wówczas ksiądz może uznać, że to nie na remont, ale dla niego. Wierny zaś o wszystkim dowie się w chwili, gdy w rodzinie będzie jakiś pogrzeb. "Możesz dawać po 200 do koperty, a później mieć problemy z pochowaniem, bo na Kościół nie dawałeś. Sumę lepiej jest więc podzielić na dwie koperty i z głowy" – radzi jeden z wiernych.
Potrzeby parafii są niemałe. W 2013 r. doszło do pożaru wieży ponadstuletniej świątyni. Szczytu wieży nie udało się uratować. Nowa wieża wprawdzie już jest, ale remont trwa w środku. A to kosztuje.
Z opowieści parafian wynika, że ks. proboszcz Jan Wierzbicki nie ma skrupułów w żądaniu zapłaty za określone usługi. I na wszystko ma swój cennik.
"Parafia św. Wojciecha to jest porażka. Za pismo na pozwolenie o chrzest w innym kościele zażyczył sobie 150 zł. Powiedział, że nie położy ręki na nieślubne dziecko. (...) W Wojciechu wiecznie chcą pieniędzy" – opisuje Natalia. Inni zaś opowiadają historie z opłatami za karteczkę do spowiedzi.
Do skrzynek pocztowych mieszkańców trafiły wezwania do zapłaty "dobrowolnej" ofiary na kościół. Naliczone są też... zaległe składki. "Utrzymanie kościoła parafialnego jest obowiązkiem każdej rodziny" – podkreślał grubą kreską przedstawiciel rady parafialnej.
Wezwania otrzymali ci, którzy na utrzymanie kościoła podczas kolędy nie dali przynajmniej 100 zł. Lub przynajmniej tak to było odnotowane w parafialnych księgach.
Zdjęcie "wezwania do zapłaty" zrobił znany białostocki fotograf Krzysztof Kadziewicz. Nie było ono skierowane do niego, lecz do jego schorowanej 79-letniej matki. Jak tłumaczył wówczas mediom, gdy zobaczył ten list, zbaraniał – i ze względu na formę, w jakiej kościół domagał się pieniędzy, i z uwagi na to, że jego mama... przyjmowała kolędę i kopertę wręczała!
I tu wracamy do drugiej części wpisu ze "Spotted: Białystok": "Jak nie przyjmiesz księdza po kolędzie trzy razy, to zostajesz wypisany z księgi parafialnej". Te słowa są niejako odpowiedzią dla wszystkich, którzy komentują: "nie wpuszczać, nie przyjmować, nie płacić".
Inni parafianie potwierdzają, że trzykrotne niewpuszczenie księdza po kolędzie rodzi określone konsekwencje. Chrzest, ślub czy pogrzeb – trzeba będzie się liczyć z konsekwencjami. Choć nie każdy jest tym oburzony.
"Przyjęcie kapłana do swego domu jest aktem publicznego wyznania wiary, oraz znakiem jedności i żywej więzi z Kościołem. Odmówienie kolędy kapłanowi jest wyrazem braku identyfikacji z Kościołem, co za tym idzie - wyrażeniem zgody - na odmówienie też jakiejkolwiek posługi duszpasterskiej" – czytamy na stronach parafii.
Próbowaliśmy się skontaktować z ks. Janem Wierzbickim i w sprawie instrukcji, i w sprawie tego, co piszą parafianie. Na numer podany na stronach parafii nie udało nam się dodzwonić, na przesłany mail też nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
O ile jest to możliwe, niech będą obecni w domu wszyscy domownicy - oczywiście w stroju wizytowym i w obuwiu, a nie w kapciach. Jeśli domownicy przyjmują „na boso” kapłana - jest to wyraz najwyższej pogardy. (...)
Zadbajmy też o psy. Niech wcześniej będą zamknięte w odpowiednich pomieszczeniach. Pies, który dotyka łapami komży księdza - nie jest wyrazem powitania, lecz wyrazem niedbalstwa ze strony gospodarzy.Czytaj więcej