Jeszcze kilkanaście lat temu na porno-biznes składały się "świerszczyki" oraz kiepskie filmy erotyczne z Niemiec, nagrane na VHS. Wraz z internetem nadeszła jednak rewolucja – filmy za darmo. Teraz jednak profesjonalni aktorzy są wypychani przez amatorów, którzy za kilkadziesiąt złotych, na żywo, rozbierają się przed kamerą.
Na początku był sex-chat – gdy internet utożsamiano z szarą, skrzeczącą skrzynką. Po sex-chatach przyszła pora na strony z galeriami, najczęściej ze zdjęciami profesjonalnych aktorek i modelek porno. Potem zaś pojawiły się serwisy typu RedTube i już nigdy nic nie było takie samo – dostęp do filmów porno stał się powszechny.
I chociaż strony udostępniające profesjonalne "pornosy" nadal mają się dobrze, to już tryumfy zaczyna święcić inna forma porno-bizu: amatorskie pokazy za kasę. Na żywo, tylko dla Ciebie, prężna, młoda (albo stara i gruba – jak wolisz) pani pokaże dosłownie wszystko. Cena? Niewielka – ot, 6 zł 15 gr. Choć niektórzy cenią się wyżej.
– Jak faceci chcą płacić za oglądanie mojej cipki, to ich sprawa – mówi mi Ania, studentka, która właśnie organizuje swój pokaz na jednym z takich portali. Żeby z nią porozmawiać, też musiałem wybulić – na tzw. "priva", czyli prywatną rozmowę-pokaz. Nie zasłania twarzy, jak niektórzy. W zasadzie to ci zasłaniający twarz są wyjątkiem. Nikt przecież nie chce kota w worku.
Może to zrobić każdy
Przekrój amatorów jest pełny: od znudzonych 18-latek, przez studentki geografii, do niespełnionych żon, czy 50-latek, które poszukują silnych wrażeń seksualnych. Łączy je jedno: chęć zarobienia łatwej kasy na własnym ciele. Od razu widać, że to biznes dla kobiet – to one na portalach tego typu są najpopularniejsze, chociaż mężczyźni też się pokazują. Ale oni raczej szukają wrażeń, nie kasy.
By skorzystać z seks-ofert amatorek, wystarczy dosłownie 5 minut: szybka rejestracja i dokupienie "żetonów". Żetony są wirtualne, ale kupuje się je za prawdziwą kasę (sms bądź przelew). Tak samo później można je spieniężyć. Dodatkowo, dla osoby, która o 24:00 zgromadzi najwięcej widzów, czeka nagroda od serwisu: 200 złotych.
"A gdzie mam pracować? W McDonaldsie?"
– Mi potrzebne są pieniądze – mówi wprost Ania. Jest młoda, ładna, a i z rozmowy jawi się jako niegłupia. Z początku mi nie ufa, choć od razu powiedziałem, że jestem
dziennikarzem i chcę to opisać. Gdy po raz 15. obiecuję pełną anonimowość – nie będzie nawet screenów z rozmowy – dziewczyna zaczyna mówić. Na co dzień studiuje geografię, ale jeszcze nie wie, co chciałaby robić po studiach. – Wybrałam to, co mnie interesowało – ucina temat uczelni i swojej przyszłości.
Czemu więc Ania robi to, co robi, zamiast pójść do normalnej pracy? – A po co? Poza tym, gdzie mam pracować, w Macu? – odpowiada rezolutnie. – Tutaj mogę "pracować" w domu. Robię to, kiedy chcę, co chcę. Zawsze znajdzie się ktoś, kto zapłaci chociaż za pokazanie cycków. Zawsze parę złotych wpadnie – dodaje studentka. Pytam, czy jej to nie uwłacza. Czy nie czuje się jak prostytutka albo zwykła aktorka porno, pokazując za 10 złotych wszystko, co intymne. – Przecież ja nic z tymi facetami nie robię! Tylko oglądają. A co oni robią po drugiej stronie, to już mnie nie obchodzi – broni się dziewczyna.
Jej chłopak nic nie wie
Takiej argumentacji trudno coś zarzucić. Pytam więc, czy ma chłopaka – może tu obudzą się jakieś sumienie. Ma. Są razem 1,5 roku. On nic nie wie, bo "i tak pewnie by nie zrozumiał". Pytam się co będzie, jak się dowie. – A co ma być? To nie jest miłość życia, ślubu nie planujemy – obojętnie rzuca Ania. Czy nie czuje się, jak by go oszukiwała? – Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal – mówi mi studentka.
Mój czas na "privie" się kończy, więc pytam jeszcze tylko: nie boisz się, że ktoś to zobaczy? Znajomi, rodzina, chłopak, przyszły pracodawca? Dziewczyna wydaje się trochę przestraszona taką perspektywą, widać, że się zastanawia. Po chwili przyznaje, że do tej pory o tym nie myślała. – Będzie, co ma być. Póki co jakoś się udaje – stwierdza.
Łatwa kasa kusi
Ania nie jest wyjątkiem – takich dziewczyn jak ona jest bardzo dużo. Część z nich na wizji po prostu uprawia seks, oralny, analny, klasyczny, czego dusza zapragnie. Użytkownicy stworzyli swoisty sposób informowania o cenach. Nastolatka: "Cipka 30, cycki 20, pupa 25"; Para: "oral 50 anal 200". Krótko, jasno i uczciwie. Niektóre robią lepszy biznes – potrafią godzinami kokietować, a z osób, które przelewają żetony, losują potem "szczęśliwca" do prywatnego pokazu.
Łączy ich jedno: chcą pieniędzy, a w pokazywaniu siebie nie widzą żadnego problemu. Niektóre pary czy kobiety przyznają na chatach wprost, że przy okazji ich to podnieca – że ktoś ich ogląda albo masturbuje się, patrząc na nich. Ale główną motywacją zawsze pozostają pieniądze.
Ania na koniec naszej rozmowy rzuca tylko: "nie myśl o mnie źle, że pokazuję za 50 zeta". Nie myślę. Na tym samym portalu są przecież i tacy, którzy wyceniają swoją intymność na 6 złotych. A i tak najczęściej przez myśl, przy okazji pisania tego tekstu, przemyka mi pytanie – ile koleżanek mógłbym tam odnaleźć?
Reklama.
Ania
Swoje ciało pokazuje na żywo w internecie
Tutaj mogę "pracować" w domu. Robię to, kiedy chcę, co chcę. Zawsze znajdzie się ktoś, kto zapłaci chociaż za pokazanie cycków. Zawsze parę złotych wpadnie.