
Mieszkańcy dwóch wsi pod Wrocławiem przez kilka dni żyli w strachu. Wszystko przez mężczyznę, który zgwałcił kilkuletnią dziewczynkę, a później ukrywał się w pobliskim lesie. Miejscowi szukali go na własną rękę, na szczęście zanim doszło do samosądu złapała go policja. Okazuje się, że gwałciciel pomieszkiwał w "ośrodku resocjalizacyjnym" prowadzonym na własną rękę przez księdza Stanisława "Orzecha" Orzechowskiego. – Ciągle mieszka tam margines społeczny. To horror – żali się sołtys Morzęcina Małego.
Lincz we Włodowie
Medialne określenie dokonanego samosądu, pobicia i zabójstwa Józefa Ciechanowicza ps. Ciechanek dokonanego w dniu 1 lipca 2005 przez mieszkańców wsi Włodowo przy użyciu m.in. szpadla, kijów i łomu albo resora. CZYTAJ WIĘCEJ
Okazuje się, że odbywają się tam ciągłe libacje i zadymy robione przez "resocjalizowanych"
Mój rozmówca potwierdza historię, którą opowiedział nasz czytelnik i cieszy się, że ktoś w końcu postanowił zająć się tą sprawą. – Policja interweniuje, ale to nic nie daje. Chcemy zamknięcia tego - nazwijmy to - ośrodka. Kradną i włamują się do budynków, zatruwają nam życie. Może to wyglądać na przesadzone, ale to naprawdę horror - słyszę od sołtysa, który dodaje, że sam niejednokrotnie słyszał najróżniejsze groźby pod swoim adresem. Nawet te najgorsze.
To działalność, która jest zaprzeczeniem zdrowego rozsądku.

