– Nawacki skłamał – mówi naTemat.pl jeden z 31 sędziów podpisanych pod uchwałami o praworządności, które "faksowy prezes" Maciej Nawacki podarł w świetle kamer. Jak mówi pragnący zachować anonimowość informator z Sądu Rejonowego w Olsztynie, na chwilę przed zniszczeniem dokumentów Nawacki zapewnił, że załączy je do protokołu.
W piątek w Sądzie Rejonowym w Olsztynie odbyło się ostatnie zebranie sędziów. 14 lutego wchodzi bowiem w życie tzw. ustawa kagańcowa PiS, która likwiduje tę instytucję (a także zakazuje wielu innych możliwości działania samorządu zawodowego).
Większość sędziów Sądu Rejonowego w Olsztynie (31 osób) chciała włączyć do porządku obrad uchwały dotyczące obrony praworządności, ustawy kagańcowej i prześladowań sędziego Pawła Juszczyszyna przez władzę (za to, że domaga się realizacji wyroku ws. ujawnienia list poparcia do utworzonej przez PiS psedoKRS). Przewodniczący zebraniu prezes Maciej Nawacki podarł kartki w świetle kamer.
– Nie spodziewaliśmy się po Nawackim niczego dobrego. Nie zaskoczył nas, bo już wcześniej dostaliśmy próbkę jego możliwości – mówi naTemat jeden z sędziów obecnych na sali. Podkreśla, że sędziowie Sądu Rejonowego w Olsztynie chcieli zwołać zebranie jeszcze w grudniu, ale prezes Nawacki – niezgodnie z przepisami ustawy o ustroju sądów powszechnych – po prostu im odmówił, a oni nie mieli jak się od tego odwołać.
Informator naTemat.pl podkreśla, że nominat ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry oszukał sędziów. – Nawacki skłamał. Powiedział, że dołączy uchwały z naszymi podpisami jako załącznik do protokołu, a gdy dostał je w swoje ręce to je podarł – mówi.
Sędzia zwraca też uwagę na to, że zebranie prowadzone przez Nawackiego było prowadzone wbrew przepisom: przewodniczący nie wyznaczył protokolanta ani komisji skrutacyjnej (liczącej głosy – red.). – Chyba sam w swojej głowie obsadził się we wszystkich trzech rolach – zastanawia się informator.
Jak mówi, atmosfera w Sądzie Rejonowym w Olsztynie jest ciężka. – Przed PiS-em Nawacki uchodził za sympatycznego faceta. W wielu sprawach się z nim nie zgadzałem, ale dało się z nim rozmawiać. Praktycznie wszyscy byli z nim po imieniu, mówili "cześć" – opisuje sędzia.
Od momentu gdy Nawacki dostał faksem powołanie na prezesa sądu od rządu PiS, sytuacja się jednak zmieniła. – Na początku mówiliśmy mu "dzień dobry", nawiązywaliśmy kontakt wzrokowy. Jednak po tym co zaczął wyrabiać, nie odzywamy się do niego, nie patrzymy, zerwaliśmy kontakty towarzyskie – relacjonuje rosmówca naTemat.pl.
Co na to prezes Nawacki? – Ma nas za nic. Dalej napawa się władzą – podsumowuje sędzia.