
To nie miało prawa funkcjonować – powiedział prokurator Jacek Dyka odnośnie prowizorycznej wypożyczalni w Bukowinie Tatrzańskiej, z której wichura zerwała dach. Działalność prowadzono w przerobionej naczepie tira. W poniedziałkowym wypadku na miejscu zginęły dwie osoby. Trzecia poszkodowana zmarła w szpitalu.
REKLAMA
– To były krokwie prowizorycznie zrobione. Maksymalne mocowania to były na poziomie gwoździ, wkręty na poziomie długości 5 cm. Nie chcę żartować, ale solidna nie była to konstrukcja – ocenił Jacek Dyka. Śledczy potwierdził, że wypożyczalnia znajdowała się w tzw. wozie Drzymały i tak naprawdę "nie miała prawa funkcjonować".
Wiadomo, że wypożyczalnia była samowolą budowlaną. Zarząd stacji narciarskiej wydał oświadczenie, że ten budynek nie należał do nich i postawiony był na prywatnym terenie. Jak podaje RMF FM, resztki zerwanego dachu są już usunięte i zaczęła się rozbiórka.
Na prowizoryczną konstrukcję wypożyczalni niedługo po tragedii zwracał uwagę "Tygodnik Podhalański". Podkreślano, że dach był zbity ze starych desek i blachy.
Przypomnijmy, do tragedii w Bukowinie Tatrzańskiej doszło 10 lutego.
Zginęły trzy osoby – 52-letnia kobieta oraz jej dwie córki w wieku 15 i 21 lat. Jeden ze świadków zdarzenia w rozmowie z Polsat News opowiadał, że próbował reanimować poszkodowane, ale bez skutku. – Dach jak konserwa oderwał się z tego pawilonu – relacjonował. Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie wypadku.
źródło: RMF FM
