
Zawsze i wszystkim pomaga. Nie musi rozwiązywać problemów, ale na pewno wysłucha i będzie wsparciem, jednak sama/sam nie potrafi prosić o pomoc. Masz wrażenie, że to opis ciebie? Jeśli tak, to jesteś kimś w rodzaju "super pomocnika", który za wszelką cenę chce być samodzielny, ale i potrzebny. O szkodliwości takiego mechanizmu w życiu mówi w rozmowie z naTemat terapeutka Joanna Godecka.
"Przyzwyczaiłam się, że ta samowystarczalność to moja super-moc ale wiem, że to może rodzić niepotrzebny stres. Warto pamiętać, że proszenie o pomoc w jakiejkolwiek sprawie, która jest dla nas problemem, jest OK. Cały czas nad tym pracuję. Czy ktoś z Was też tak ma?" – napisała na Instagramie Magda Grzeszyk, która prowadzi profil Streskiler.
Jest to jedna z ról ofiary, czyli osoby, która zakłada, że musi zasłużyć na akceptację. Rodzi to takie transakcyjne podejście do różnych życiowych kwestii. Ja robię coś co sprawi, że będziesz mnie podziwiać, lubić, kochać, że będziesz mi wdzięczny... Ta pomoc nie jest więc w tym momencie pomocą bezinteresowną. Służy albo budowaniu wizerunku superbohatera, albo poświęcającego się masochisty, który w odpowiednim momencie mówi: "a ja tyle dla ciebie zrobiłam".
Nie chodzi o postawę: "Ja ci teraz będę pomagać, a w pewnym momencie wytoczę ciężkie działa". Dopiero w momencie, kiedy następuje jakiś kryzys, pojawia się żal, że ci ludzie, którym tak bardzo pomagaliśmy tego nie docenili.
Pomaganie nie jest niczym złym, wręcz przeciwnie. Kłopoty zaczynają się jednak wtedy, kiedy staje się to naszym głównym "identyfikatorem", kiedy inni postrzegają nas tylko jako tę osobę, która zawsze i wszystkim pomaga. – Jeżeli ta pomoc jest trochę nadmiarowa, jeśli ciągle się do niej zgłaszam na ochotnika, albo już funkcjonuję jako osoba, która nigdy nikomu nie odmawia wsparcia, to taki może być mój wizerunek – mówi terapeutka Joanna Godecka.
Będąc w ciągłej gotowości do pomagania i otwierając drzwi wszystkim tym, których coś trapi, sprawiamy, że otoczenie przyzwyczaja się, że ma takie "pomocowe pogotowie" pod ręką. Nie można też pominąć faktu, że w prezentując taką postawę, zwyczajnie przyciągamy do siebie osoby, które lubią delegować własne problemy na innych.
Warto więc mówić wprost i nie pielęgnować w sobie żalu. Choć oczywiście nie jest to łatwe dla wszystkich.
Potrzeba pomagania i potrzeba czucia, że jest się potrzebny może mieć swoje podłoże w dzieciństwie. "Pomocnicy" to najczęściej te osoby, które brały odpowiedzialność za problemy, którymi nie powinny być obarczane. Jako dzieci zbyt dużo brały na siebie.
Taki "pomocnik" może być też dzieckiem rodziców nałogowców np. alkoholików. Czuje więc odpowiedzialność za wiele rzeczy i uważa, że bez niego wszystko by się zawaliło. Jego zdaniem to, że rodzina funkcjonuje i scalona, jest wynikiem brania przez niego wszystkiego na siebie.
Dorosły, w przypadku takiego typu osobowości, często na partnera wybiera osobę, która potrzebuje jego pomocy np. mężczyznę, który ma problem z nałogiem lub nie umie utrzymać pracy. Uważam, że będąc pożyteczną gwarantuję sobie miłość. Jest bezpieczna w tej relacji.
Warto uświadomić sobie, że to my jesteśmy tym "superbohaterem", którego zresztą sami stworzyliśmy. Sami nałożyliśmy sobie na plecy ciężar i wprowadziliśmy do swojego życia związane z tym ograniczenia. Tylko kiedy wiemy, że to przede wszystkim nasz problem, jesteśmy w stanie nad sobą pracować.
