Z jednej strony ten, który zatrzymał Anglię. Z drugiej ten, który na Euro poprowadził nas do klęski. Jan Tomaszewski nazwał Franciszka Smudę prostakiem, ten poczuł się obrażony. Dzisiaj zapadł wyrok. Kibicowałem Tomaszewskiemu i jest mi przykro. Musi przeprosić i zapłacić 50 tysięcy złotych. Zupełnie nie rozumiem za co.
Smuda przez długi czas cierpliwe znosił krytykę. Gdy Tomaszewski mówił o nim w polskich mediach, nie było większego problemu. Co innego jednak, gdy były bramkarz reprezentacji wypowiedział się negatywnie o selekcjonerze w niemieckiej telewizji Sky Sport. Tego Franz już nie zniósł. Na niemieckie media jest wyczulony szczególnie. Wytoczył więc proces.
Co sądzę o Janie Tomaszewskim, pisałem już kilka miesięcy temu. Tutaj. Zawsze ceniłem ludzi odważnie się wypowiadających, byle tylko nie przekraczali pewnej granicy. Tomaszewski ma według mnie dużo racji, porusza ważne problemy, czyni jednak to w sposób, którego często nie akceptuję. Czyni to też tak, że bardzo łatwo jest mu dorobić w mainstreamowych mediach łatkę bezrefleksyjnego krytyka i oszołoma. Co się zresztą udaje.
Gdy Tomaszewski mówił, że kadra Smudy to nieporozumienie, że budowana była bez żadnego sensu, przyklaskiwałem. Gdy mówił, że bierze się obcokrajowców, którzy nic do niej nie wnoszą, zgadzałem się z tym. Ale gdy mówił, że Damien Perquis to dla niego francuski śmieć, czułem duży niesmak. Podobnie jak wtedy, gdy przekonywał, że na Euro będzie kibicował Niemcom i inni powinni pójść za jego przykładem.
Po której stronie ulokowałbym „prostaka”? Zdecydowanie po pierwszej. Smuda chciał przeprosin i 50 tysięcy złotych, zupełnie jakby odsetek jego zarobków do osiągniętego wyniku z kadrą nie był tak horrendalnie wysoki. Były selekcjoner twierdzi, że został przez Tomaszewskiego bezkarnie obrażony. Sąd przyznał mu rację.
Gdy prowadził kadrę, psy szczekały, a karawana jechała dalej. Teraz zaczyna się mścić. Za nieszczęścia, które go spotkały, za fatalną opinię, na jaką zapracował. Tak to trochę wygląda.
Słynna wypowiedź Tomaszewskiego o Smudzie:
Poza tym czy „prostak” to takie mocne słowo? Naprawdę? Taka obelga? Pamiętam, jak w TVN24 Lech Wałęsa powiedział o swoim byłym bliskim współpracowniku, że „mamy durnia za prezydenta”. Tomaszewski to po prostu przeformułował, wyszło, że mamy „prostaka za selekcjonera”.
Spójrzmy co ma do powiedzenia Słownik Języka Polskiego PWN. Otóż prostak to według niego pogardliwe określenie osoby niewykształconej i niekulturalnej.
A teraz spójrzmy na Smudę. Maturę ma? Nie ma, wykształcenie ma takie same, jak 16-latek wagarujący w Wólce Kosowskiej. Co do kultury, przypomina się scenka, jak na jednej z konferencji prasowych pytanie zadała dziennikarka „Przeglądu Sportowego” Iza Koprowiak. Spytała selekcjonera, jak to, co dzieje się z polską kadrą, ma się do jego wcześniejszych słów o tym, że Niemcy to jakieś farbowane lisy.
Smuda tylko spojrzał i wybełkotał: „Coooo?!”. Potem z kłopotów próbował go jakoś wyratować kapitan, Kuba Błaszczykowski, wyraźnie zniesmaczony. To tylko jeden z przykładów. Można by znaleźć ich dużo więcej, naprawdę.
Tomaszewski na pewno nie użył zbyt mocnego słowa. Użył wyrazu nie dość, że odpowiednio silnego, to jeszcze nader trafnego.
Jeszcze na koniec o wspomnianej maturze, której Franz nie ma. Tomaszewski złożył swego czasu zawiadomienie do prokuratury, o tym, że w takiej sytuacji Smuda niezgodnie z prawem ukończył szkołę trenerów. Proces umorzono, nie dopatrzono się znamion czynu zabronionego.
A szkoda. Zdecydowanie wołałbym, by to tamta sprawa wzbudzała duże emocje, a nazwanie prostakiem zostało z miejsca wyśmiane.
Ale nie zostało. Co więcej, zostało surowo ukarane. Łódzki sąd uznał, że Franciszek Smuda nie jest prostakiem. Czyli - że jest osobą wykształconą i kulturalną. Brawo.
A tak swoją drogą - kto wie, czy nie jest to najdroższy prostak świata.
Reklama.
Udostępnij: 1
Tomaszewski, o tym dlaczego użył okeślenia "prostak":
dla Orange Sport:
Głównym oskarżeniem przeciwko mnie jest to, że w jednym z programów nazwałem Franka Smudę prostakiem. Mając na uwadze to, że rzeczywiście zachowuje się w sposób niekulturalny na forum publicum (na konferencjach prasowych czy po meczach), wówczas dawałem sygnał, że taki trener, taki wychowawca nie będzie miał autorytetu wśród zawodników. Nazywając Smudę prostakiem chciałem wzbudzić zainteresowanie tym tematem, niestety nie posłuchano mnie.
Tomaszewski, o wpadkach Smudy:
w Orange Sport
Podałem przykład kiedy Franciszek Smuda, podczas afery z udziałem Sławomira Peszki, wpadł na policję w Koln i pokazywał wszystkim niemiecki dowód ważny do 2019 roku i przekonywał wszystkich, że jest Niemcem. Takich wpadek było wiele. Także m.in sprawa korupcji z Zagłębiu Lubin.