
Poznaliśmy go w 2010 roku, kiedy podszywając się pod szefa Kancelarii Prezydenta chciał dostać własny program w TVP. Teraz wraca na fali afery Amber Gold. Dziennikarz "Gazety Wyborczej" przeprowadza własne śledztwo w sprawie Pawła Mitera, który "zasłynął" niedawno przekazaniem Marcinowi P., fałszywej notatki ABW informującej go o rzekomej operacji specjalnej wymierzonej właśnie w szefa parabanku.
Ujawniona przez Marcina P. rzekoma notatka służbowa ABW dotyczyć ma informacji z prowadzonego przez wrocławski wydział delegatury ABW operacji pod kryptonimem "Ikar". Zdaniem Marcina P. dokument potwierdza, że prowadzona jest skoordynowana akcja o kryptonimie" IKAR", która miała doprowadzić do upadku linii lotniczych OLT Express, a także do upadku Amber Gold. CZYTAJ WIĘCEJ
ABW od razu poinformowała, że notatka to fałszywka.
Dostałem dokument od człowieka, którego blisko rok temu poznałem w jednym z wrocławskich klubów - opowiada. Nie chce jednak zdradzić ani nazwiska tego człowieka, ani nazwy klubu. Jest natomiast przekonany, że to autentyczny oficer służb. (…) Poznałem go na długo przed sprawą Amber Gold. Bywałem u niego w domu, widziałem legitymację. (...) Ujawnię jego nazwisko, gdy nadejdzie odpowiednia pora.
Patrząc na jego przeszłość trudno jednak traktować to wszystko wiarygodnie. Oprócz "prowokacji" z TVP Miter był znany z "kwitów na Arabskiego". Autor przypomina, że nieco ponad rok temu w prokuraturze złożył zawiadomienie o możliwości popełnieni przestępstwa przez ówczesnego szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego. Śledztwo umorzono.
Czytaj: Prokuratura obawia się, że Marcin P. popełni samobójstwo. Jest jednym z najbardziej chronionych więźniów w Polsce
Miter przekonywał wtedy naszych wrocławskich dziennikarzy, że zgłosił sprawę pobicia na policję. Ale w komisariacie, o którym wspomniał, po zgłoszeniu o pobiciu nie było śladu. Zawiadomienie wpłynęło kilka godzin później, już po spotkaniu pobitego z dziennikarzem "Gazety" i zwróceniu Miterowi przez dziennikarza uwagi, że policja o żadnym pobiciu nic nie wie
Cały materiał przeczytasz w "Gazecie Wyborczej"

