– Zaskoczyło mnie to, jak otwarcie Polacy wygłaszają negatywne opinie o ludziach czarnoskórych i nieheteronormatywnych – mówi Ben Hunte, dziennikarz BBC zajmujący się mniejszościami seksualnymi, którzy przez kilka ostatnich dni zbierał materiały do swojego reportażu. Zapytaliśmy o jego wrażenia z pobytu w Polsce.
Ben Hunte: Tydzień. To było bardzo ciekawe, ale i wyczerpujące doświadczenie, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Rozmawiałem z wieloma ludźmi, zobaczyłem mnóstwo rzeczy... Byłem w dużych miastach, miasteczkach i wsiach.
Musiałbym sprawdzić w notatkach. Język polski jest trudny, niełatwo zapamiętać nazwy miejscowości. Zobaczysz w moim reportażu.
Kiedy premiera?
To powinien być przyszły albo kolejny tydzień. Trudno podać dokładną datę ze względu na to, że dużo się teraz na świecie dzieje: epidemia koronawirusa, ruchy na giełdzie... Ale to kwestia najbliższych tygodni.
Przeczytałam twój wpis na Twitterze, w którym stwierdziłeś, że pierwszy dzień pracy był przerażający. Dlaczego?
Jako osoba czarnoskóra i homoseksualna miałem świadomość, że bardzo się wyróżniam, jestem na widelcu. To nie jest przyjemne uczucie.
Przed przyjazdem do Polski z pewnością zebrałeś tyle materiałów, ile mogłeś. Coś cię zaskoczyło na miejscu?
Tak, to że Polacy tak otwarcie wygłaszają negatywne opinie o ludziach czarnoskórych i LGBT. Mówili mi w twarz, że geje nie powinni żyć, że są pedofilami, a czarni mają się wynieść do Afryki.
Pytałeś ich wtedy, czy to ty nie powinieneś żyć, czy to ty masz wyjechać?
Nie, nie chciałem stać się bohaterem reportażu. Moim celem jest pokazać jak wygląda atmosfera wokół ludzi LGBT w Polsce.
Co dostrzegasz jako osoba z zewnątrz?
Widzę, że polskie społeczeństwo jest bardzo podzielone. Są osoby postępowe, dla których prawa ludzi LGBT są oczywiste, i tradycjonaliści, którzy widzą w kraju miejsce tylko dla heteroseksualnych rodzin, w których rodzą się tylko heteroseksualne dzieci.
Czy w czasie pobytu w Polsce czułeś się zagrożony?
Tak, gdy nagrywaliśmy protest przed kościołem, w którym miał pojawić się abp Marek Jędraszewski. Policjanci zaczęli wyciągać ludzi z tłumu i ich spisywać za udział w demonstracji.
Ciebie też funkcjonariusze wyciągnęli?
Tak, ale szybko mnie puścili. Spisali za to mojego operatora i aktywistów, z którymi rozmawiałem. Gdy jesteś w obcym kraju, nie znasz języka i policjanci oddzielają cię od ludzi, to czujesz duży niepokój. Nie wiedziałem, jak to się skończy.
Rozmawiałeś z jakimiś biskupami lub szeregowymi księżmi rzymskokatolickimi o "tęczowej zarazie"?
Liczyłem na to, że uda się porozmawiać wtedy przed kościołem, ale okazało się, że biskup nie chciał rozmawiać.
A czy w twoim reportażu usłyszymy co mówią inne konserwatywne organizacje?
Chciałem przedstawić stanowisko Ordo Iuris i Młodzieży Wszechpolskiej. Byliśmy już nawet umówieni. A tu nagle, tuż przed spotkaniem, okazało się, że ani jedni ani drudzy nie mogą się jednak ze mną zobaczyć. Niestety rozmowa nie była możliwa.
---
Już po publikacji tekstu skontaktowało się z nami Ordo Iuris, które przesłało sprostowanie do wywiadu.