Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Gazeta
Reklama.
Wprowadzenie stanu zagrożenia epidemicznego w Polsce stało się faktem. Premier Mateusz Morawiecki poinformował o tym na specjalnie zwołanej konferencji, czym zmienił rzeczywistość, w której przez jakiś czas będziemy musieli żyć.
Niemiła niespodzianka czeka jednak nie tylko tych, którzy są w kraju, ale także i poza nim. I nie chodzi tutaj o obcokrajowców, którzy nie będą wpuszczani przez co najmniej 14 dni, ale naszych rodaków.
Po pierwsze: jeśli jesteś za granicą, to będziesz miał możliwość powrotu do kraju jako polski obywatel. Problem w tym, że od niedzieli (a dokładniej to od północy w nocy z soboty na niedzielę) jako państwo zawieszamy międzynarodowy transport, zarówno kolejowy jak i lotniczy, a na drogach wracają kontrole graniczne.
Co to oznacza w praktyce? Że jeśli w tym momencie przebywasz (ty lub twoi bliscy) za granicą, nie będziesz miał czym wrócić do kraju. Loty zostaną zawieszone i najzwyczajniej w świecie twój samolot nie odleci do Polski. Czeka cię przymusowe przedłużenie wakacji. Podobnie będzie to wyglądało z pociągami, natomiast ruch samochodowy (w tym autokarowy) został utrzymany, ale z bardzo rygorystycznymi kontrolami na granicy.
Możliwe będą jedynie powroty lotami czarterowymi, ale w tej kwestii na razie brak szczegółów. Trudno wyobrazić sobie, że jakikolwiek rząd byłby w stanie ściągnąć wszystkich zewsząd. Po paru dniach okazało się, że rząd uruchomił wraz z LOT-em akcję #LotDoDomu, która ściąga Polaków z najpopularniejszych lokacji, ale nie przebiega to idealnie. Ponadto każdy, kto wróci do kraju będzie poddawany obowiązkowej 14-dniowej kwarantannie. Krajowy transport pozostaje bez zmian.
Polska jest kolejnym krajem, który wprowadził poważne zmiany w funkcjonowaniu ze względu na koronwirusa. Wcześniej zrobiły to m.in. Czechy czy Słowacja.