– Jestem wstrząśnięta zakresem pomocy publicznej, jakiej chciałyby udzielić kluby opozycyjne – stwierdziła minister rozwoju Jadwiga Emilewicz w Sejmie. W ten sposób członkini rządu PiS komentowała m.in. propozycje, by w czasie epidemii zwolnić Polaków z danin publicznych, czy wstrzymać spłaty kredytów i zainwestować miliardy w utrzymanie miejsc pracy.
REKLAMA
– Bardzo dobre zastosowanie ma takie stwierdzenie, że nikt nigdy tyle nie da, ile opozycja obieca – kpiła dalej Jadwiga Emilewicz. W dalszej części sejmowego przemówienia minister rozwoju zamiast trzymać się konkretów oczekiwanych przez Polaków, zaczęła wypominać opozycji słowa z przeszłości. Nie zabrakło choćby odniesień do programu 500+.
Czytaj także: "Należy się ubezpieczać". Niewiarygodna wypowiedź Emilewicz o ludziach na śmieciówkach
Jadwiga Emilewicz z uporem próbowała udowodnić, że zakrojone na szeroką skalę plany opozycji walkę ze skutkami epidemii koronawirusa do niczego się nie nadają. W odpowiedzi na pytania posłów przekonywała, że w tej chwili "nikt nie jest w stanie powiedzieć, jaki pakiet pomocy byłby wystarczający".
Dodajmy, że wcześniej przemawiał w Sejmie m.in. Borys Budka. Lider PO stanowczo krytykował działania PiS w kontekście epidemii koronawirusa. Polityk wskazał, iż ekipa rządząca dzieli polskich pracowników oraz pracodawców na lepszych i gorszych. Ponadto uderzył w premiera Mateusza Morawieckiego za brak decyzji o ewentualnym ogłoszeniu stanu klęski żywiołowej.