
W roku 1993 zdobyła tytuł I. wicemiss Polonia, aby szturmem wziąć ekrany duże ("Girl Guide") oraz telewizyjne ("Złotopolscy") i... w początkach obecnego tysiąclecia uciec sprzed kamer. Efekt? Kariera reżyserska, włączając w to debiut fabularny (z udziałem m. in. Joanny Kulig), obsypany nagrodami na festiwalach filmowych za Oceanem. Pani Renato, porozmawiajmy o kobietach w świecie filmu, zdobywaniu Himalajów oraz niekształtnych czarnych swetrach i obcisłych czerwonych sukienkach.
Tworząc swój pierwszy film fabularny, chciałam pokazać coś, co jest bliskie moim emocjom. Dlatego w koncept "Safe Inside" – który stał się bazą dla scenariusza Błażeja Dzikowskiego – włożyłam całą siebie. Sposób postrzegania świata, przemyślenia, serce.
Na żadnym etapie nie pojawiła się pokusa w stylu: a może pójść na łatwiznę i nakręcić komedię romantyczną?
Nie, ponieważ w świecie thrillerów czuję się znacznie lepiej, niż w komedii. Chcę tworzyć kino gatunkowe, które czuję i dzięki któremu – jak mi się wydaje – mogę mieć więcej do przekazania innym. Oczywiście, powiedzmy sobie uczciwie, nie chodzi mi o tworzenie sztuki dla sztuki.
... płeć? Rodzima kinematografia jest mocno sfeminizowana, od wielu lat działa w niej naprawdę wiele zdolnych reżyserek, które nie mają problemów z rozwijaniem skrzydeł.
Tak, ponieważ dotarłam do punktu, w którym nie chcę być ograniczana przez innych. Początkiem naprawdę rewolucyjnych zmian była pewna decyzja sprzed trzech lat.
No właśnie, to kolejna z rzeczy, na którą zaczęłam patrzeć z zupełnie innej perspektywy. Uznałam, że przecież nie mogę toczyć w nieskończoność walki z ciałem. Dotarłam do punktu, w którym chcę w sposób świadomy łączyć sferę intelektualną z fizycznością. Dlaczego nie miałabym eksponować każdej z nich?
