To może rozsadzić Zjednoczoną Prawicę i kruchą sejmową większość PiS. Jarosław Gowin, zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami, oświadczył, że jego partia Porozumienie nie zgodzi się na wybory korespondencyjne 10 maja. Zdaniem Gowina wybory tego dnia w ogóle nie mogą się odbyć.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
– Bezpiecznym terminem jest przesunięcie wyborów prezydenckich o 2 lata. Taka zmiana jest możliwa tylko poprzez zmianę konstytucji. My, jako posłowie Porozumienia, taki projekt przedstawiamy: wprowadzenia jednej, 7-letniej kadencji prezydenckiej – powiedział Jarosław Gowin podczas konferencji prasowej w Sejmie.
– Nie czas na gry i spory polityczne. Wybory 10 maja nie mogą się odbyć – dodał Jarosław Gowin. Wicepremier przekonywał, że "liczba chorych, a niestety także zmarłych, będzie przyrastać w bardzo szybkim tempie".
Gowin przyznał, że takie rozwiązanie wymaga zmiany konstytucji i zaapelował o nie do innych polityków. – Apeluję do polityków koalicji: powinna nadal funkcjonować. Apeluję do posłów wszystkich klubów o podpisy pod projektem zmian w konstytucji – mówił Gowin.
Wcześniej także Kamil Bortniczuk z Porozumienia oświadczył, że politycy ugrupowania zagłosują przeciwko głosowaniu korespondencyjnemu w wyborach prezydenckich. – Jako Porozumienie Jarosława Gowina zagłosujemy przeciw głosowaniu korespondencyjnemu, a konkretnie przeciw wprowadzeniu tego rozwiązania na wybory prezydenckie 10 maja – zapowiedział Bortniczuk.
Już wcześniej pojawiły się doniesienia RMF FM, że Jarosław Gowin odrzucił ultimatum Jarosława Kaczyńskiego ws. wyborów prezydenckich 10 maja. Szef Porozumienia nie chciał zgodzić się na formułę głosowania korespondencyjnego.
Przypomnijmy, że w porannej rozmowie w Polskim Radiu lider PiS Jarosław Kaczyński przekonywał, że nie ma żadnego zagrożenia dla ludzi w związku z wyborami 10 maja i powinny się one odbyć w tym terminie.