Opozycja apeluje do premiera Mateusza Morawieckiego o wprowadzenie w Polsce stanu klęski żywiołowej w związku z epidemią koronawirusa. Tymczasem minister Jadwiga Emilewicz w Radiu ZET zaczęła straszyć Polaków, czym grozi stan nadzwyczajny.
– Czy wiemy, jakie są konsekwencje wprowadzenia stanu nadzwyczajnego? Nie mówię o tych finansowych, ale będziemy mieć wojsko na ulicach, pozamykane portale internetowe, pozamykane rozgłośnie radiowe. Naprawdę tego chcemy? – zastanawiała się Jadwiga Emilewicz w Radiu ZET.
Tym samym minister rozwoju i najpewniej przyszła wicepremier zaczęła tworzyć własne definicje stanu klęski żywiołowej. Nie ma w nim mowy o ograniczeniach, które w Radiu ZET wymieniała Emilewicz. Jej słowa nie przeszły bez echa. Politycy opozycji zaczęli prostować to, co wygłosiła szefowa resortu.
"Żeby zostać wicepremierem trzeba kłamać tylko troszkę słabiej od Premiera. Jak myślicie, czy już Jadwiga Emilewicz może zostać tym wicepremierem, czy jeszcze musi trochę popracować?" – zastanawiał się Sławomir Neumann z PO.
"Pani ministra, pardon, wicepremierka, taka kłamczuszka... w stanie klęski żywiołowej nie ma mowy o takich ograniczeniach!" – dodał Krzysztof Śmiszek, poseł Lewicy.