
REKLAMA
Ta historia rozpoczęła się od telefonu pracownika stacji paliw w Tomaszowie Lubelskim. Poinformował on operatora numeru 112, że rozmawiał z mężczyzną, który skarżył się na złe samopoczucie.
Na miejsce przyjechał patrol policji. 55-latek, który siedział na krawężniku i kaszlał, powiedział, że odczuwa także duszności. Zaznaczył również, że kilka dni wcześniej wrócił z Włoch. Mężczyznę przewieziono do szpitala, gdzie pobrano mu próbki krwi na obecność COVD-19. Po trzech godzinach 55-latek uciekł z placówki.
Policjantom, którzy go znaleźli, tłumaczył, że uciekł, bo zachciało mu się pić. Jednocześnie pod kurtką chował piwo. Wtedy też przyznał, że jednak nie opuszczał kraju. Funkcjonariusze odwieźli go na oddział. Policja zapowiedziała sporządzenie wniosku o ukaranie mężczyzny.
Interwencja policji
Bohaterami innych interwencji, o której było głośno w sieci, byli zaś sami policjanci. Chodzi o historię z Mikołowa. Funkcjonariusze zjawili się w smażalni ryb.Mimo że wszystko odbywało się tam zgodnie ze środkami bezpieczeństwa i zasadami panującymi podczas epidemii koronawirusa, policjanci zaczęli pytać klientów o to co zamówili. Straszyli także właściciela procesem cywilnym. Żaden z nich nie miał jednak maseczki ani rękawiczek ochronnych.
Czytaj więcej: Policja wypisuje mandaty... bohaterom słynnych obrazów. Genialny projekt artysty na kwarantannę
źródło: "Tygodnik Zamojski"