"Urodziłam dwoje dzieci, bo tego chciałam. Gdy mimo antykoncepcji zaszłam w trzecią ciążę, przerwałam ją bez wahania, poczułam ulgę i nigdy nie żałowałam. Byłam po operacji na raka, miałam diagnozę SM i 35 lat. Poza tym wara komukolwiek od mojego wyboru. Wara!" – napisała na Twitterze Bożena Przyłuska, gdy posłowie zabierali się za debatę nad tym, czy zakazać kobietom w Polsce przerywania uszkodzonej ciąży. W rozmowie z naTemat działaczka społeczna mówi, dlaczego zdecydowała się na to, by opowiedzieć o swojej aborcji.
Anna Dryjańska: 1,3 tys. udostępnień i 8,5 tys. polubień w niecałe 24 godziny. Spodziewałaś się takiego odzewu na wpis o twojej aborcji?
Bożena Przyłuska: Powiem więcej: bardzo na to liczyłam. Chcę, żeby kobiety wreszcie zaczęły o tym mówić. Co trzecia z nas przerwała niechcianą ciążę. To nasze powszechne, kobiece doświadczenie. A my o nim milczymy.
Dlaczego?
Bo zostałyśmy zaszczute. Zakrzyczane przez księży, polityków i media, którzy niby wiedzą lepiej niż my, co jest totalną bzdurą. Zauważ, że praktycznie w ogóle nie mówi się o aborcji z perspektywy medycznej, tylko zawsze przez pryzmat czyjejś religii. Czyli ty nie możesz legalnie przerwać niechcianej ciąży, bo jakiś obcy facet lub babka jest wyznawcą tego czy tamtego. Przecież to absurd.
Co chciałaś osiągnąć podzieleniem się swoją historią? Bo na razie widzę, że oprócz wyrazów solidarności dostajesz sporo hejtu. Wyzywają cię od morderczyń, zarzucają płodoszopem.
Nie czytam hejterów, słyszę o tym dopiero od ciebie. Śmieszy mnie to. Równie dobrze mogliby krzyczeć, że jestem wielbłądem. No nie jestem niezależnie od tego, jak głośno się będą drzeć. To mnie bawi, a nie denerwuje. A podrasowane grafiki płodów skomentuję tylko tak, że na mnie to nie robi wrażenia. To tkanka ludzka i tyle. Kobiety przez kilkadziesiąt lat swojego życia co miesiąc stykają się z krwią. Biologia.
Wróćmy do twojej aborcji. To była dla ciebie prosta czy dramatyczna decyzja?
Podjęłam ją bez wahania. Szybko ogarnęłam co trzeba. Po wszystkim poczułam tylko ulgę. Chociaż nie, jeszcze coś innego: radość że jestem już bezpieczna, mam to już za sobą i mogę wrócić do swoich codziennych spraw.
Co było dla ciebie głównym powodem do przerwania ciąży?
To, że miałam już dwójkę dzieci i nie chciałam mieć więcej. Gdy antykoncepcja zawiodła było jasne, co zrobię dalej. To była wczesna ciąża, 9–ty tydzień.
W takim razem dlaczego piszesz też o tym, że w momencie zajścia w niechcianą ciążę byłaś po operacji raka i cierpiałaś na stwardnienie rozsiane?
Bo to też był czynnik istotny dla mojej decyzji o aborcji, choć nie najważniejszy. Nie czuję się jakoś fajnie z tym, że publicznie mówię o swoich chorobach, ale to ważny element kontekstu sytuacji.
Próbowałaś uzyskać dostęp do legalnego zabiegu? Rak i SM to nie przelewki.
Moi lekarze szybko pozbawili mnie złudzeń. Powiedzieli, że moje ciężkie i przewlekłe choroby to żadne wskazanie do aborcji. Zagrożenie dla mojego życia musiałoby być bezpośrednie i natychmiastowe. Przydałoby się też, bym była w trakcie kuracji farmakologicznej, a akurat nie byłam. A to, że na skutek ciąży mogłabym wylądować na wózku inwalidzkim, znowu trafić na radioterapię lub osierocić dwoje dzieci nie miało żadnego znaczenia.
Poczułam się totalnie zglanowana i wściekła, że moje życie, i w ogóle życie kobiet, kompletnie się w Polsce nie liczy. I jak dowodzą ostatnie obrady Sejmu – nic się nie zmieniło. Dlatego musimy zebrać się na odwagę i głośno mówić o naszych aborcjach.
Jeden z nacjonalistycznych posłów powiedział wczoraj, że kobiety z kochającymi mężczyznami u boku nie przerywają ciąży.
U mojego boku od 22 lat stoi kochający mężczyzna, więc pudło. A raczej ideologiczny fejk, podobnie jak inne wymysły konserwatywnej Agendy Europe. Mój mąż bardzo mnie wspierał w mojej decyzji. To dzięki temu, że jest lekarzem, szybko dowiedziałam się od innych medyków, że na przerwanie ciąży na legalu nie mam co liczyć. Od razu ogarnęłam wszystko co trzeba swoimi kontaktami. Kilka dni potem już nie byłam w ciąży.
Jak kryminalistka. Nie wiedziałam wtedy, że posłowie uznali kobiety za tak głupie i ubezwłasnowolnione, że nie odpowiadają za swoją aborcję. Z perspektywy tych mniej więcej 10 lat myślę, że kryminalny jest tylko i wyłącznie zakaz przerywania niechcianej ciąży. Jestem wkurzona tym, że politycy zabrali nam tak podstawowe prawo do decydowania o sobie.
Jak skomentujesz słowa, że próbujesz zrobić karierę polityczną na aborcji? W końcu w zeszłym roku kandydowałaś do Sejmu z listy Lewicy, a wiadomo że kampania zaczyna się dzień po wyborach.
Uczciwe postawienie sprawy raczej może mi zaszkodzić, niż pomóc, bo w naszej polityce cenione są grzeczne kobiety, a ja taka zdecydowanie nie jestem.
Co byś powiedziała tym milionom kobiet w Polsce, które też przerwały niechcianą ciążę, ale boją się o tym mówić?
Chciałabym je prosić, by wykrzesały z siebie tę odwagę, bo jest ona niezbędna. Nasze historie muszą mieć twarze. Inaczej nic się nie zmieni. I już widzę, że pod moim tweetem pojawiły się tweety innych kobiet, które relacjonują swoje aborcje. Oby tych wpisów było jak najwięcej.