Tuż po tym, jak do Polski dotarła epidemia koronawirusa, o. Tadeusz Rydzyk wystąpił z dramatycznym apelem do wiernych, aby zwiększyli swoje wpłaty na rzecz prowadzonych przez niego "dzieł". Sam jednak przy okazji udowodnił, że żyłki do interesów mu nie brakuje. Fundacja "Nasza Przyszłość", w której o. Rydzyk jest przewodniczącym rady, zaczęła właśnie sprzedaż tego, co rozchodzi się jak świeże bułeczki.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
W drugiej połowie marca o. Tadeusz Rydzyk zaapelował do słuchaczy Radia Maryja, widzów Telewizji Trwam i czytelników "Naszego Dziennika", by nie odkładali swoich wpłat na później. – Przed pandemią koronawirusa ofiary składane na te media, przy bardzo oszczędnym gospodarowaniu starczały skromnie od pierwszego do pierwszego – tłumaczył redemptorysta.
O. Rydzyk przekonywał, że jego media nie mogą liczyć na takie dotacje, jak choćby 2 mld zł, które rząd przyznał publicznym nadawcom. Nie ukrywał, że Radio Maryja, Telewizja Trwam i "Nasz Dziennik" mogą zostać zamknięte. – Czy możemy na to pozwolić przy morzu mediów liberalno-lewicowych i naszym niewielkim procencie mediów katolickich i polskich? – pytał retorycznie swoich słuchaczy.
Czytaj także: Ojciec Rydzyk chce więcej pieniędzy od wiernych. Apeluje o wsparcie w czasie epidemii
Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że o. Tadeusz Rydzyk jedynie czeka na wsparcie. Zakonnik bierze sprawy we własne ręce i idzie z duchem czasu. W sklepiku Fundacji "Nasza Przyszłość" pojawiły się właśnie towary związane z epidemią koronawirusa. Ceny zaś są atrakcyjne.
W ofercie znalazły się m.in. maseczki ochronne - można je znaleźć w ofercie pomiędzy dewocjonaliami i książkami religijnymi. Cena za bawełnianą maseczkę - 9,90.