Prezes PiS jest przekonany, że mało który z posłów Porozumienia Jarosława Gowina sprzeciwi się planom majowych wyborów prezydenckich w środku pandemii. Liczy też, że w szeregach opozycji zabraknie mobilizacji. Ale - jak pisze w "Gazecie Wyborczej" Dominika Wielowieyska - na wszelki wypadek szykuje plan B, gdyby jednak opozycji udało się zablokować majowe głosowanie.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Choć ustawa pozwalająca na wybory korespondencyjne jeszcze nie wyszła z Senatu, przygotowania do głosowania prowadzone są pełną parą. Trwa m.in. drukowanie kart wyborczych. Widać, że prezes PiS postawił wszystko na jedną kartę. A co, jeśli plan tzw. dobrej zmiany nie wypali?
Z informacji "Gazety Wyborczej" wynika, że posłowie PiS po cichu ostrzegają przedstawicieli opozycji, jaki plan ma Jarosław Kaczyński. Prezes PiS ma rozważać wprowadzenie stanu wyjątkowego, jeśli opozycji uda się zablokować majowy termin wyborów. Tu należy podkreślić - chodzi o stan wyjątkowy, a nie o stan klęski żywiołowej, czego już od dawna domaga się opozycja.
"Uzasadnienie tej decyzji brzmiałoby następująco: opozycja doprowadziła do kryzysu konstytucyjnego, uniemożliwiła przeprowadzenie wyborów w terminie, a skoro jest kryzys konstytucyjny, to trzeba wprowadzić stan wyjątkowy" – pisze Dominika Wielowieyska.
"Wyborcza" przypomina, że stan wyjątkowy ogłasza prezydent na wniosek rządu. Rozporządzenie to po 48 godzinach musi zatwierdzić Sejm. Nawet jeśli posłowie go nie zatwierdzą, to w ciągu dwóch dób wiele się może zmienić – zwracają uwagę politycy opozycji.
Rozmówcy Dominiki Wielowieyskiej są przekonani, że to nie jest plotka rozsiewana tylko po to, by wystraszyć opozycję, lecz jest to realny scenariusz. "Mój rozmówca mówi, że nie, bo te sygnały wysyłają ludzie z PiS dyskretnie dystansujący się od Kaczyńskiego. A poza tym żadne straszenie i tak nic by nie dało – tak czy siak opozycja zrobi wszystko, aby wybory przesunąć" – pisze dziennikarka.
Co właściwie oznaczałoby wprowadzenie stanu wyjątkowego?
Możliwość wprowadzenia stanu wyjątkowego jest zagwarantowana w konstytucji, która w art. 230 mówi:
ART. 230 KONSTYTUCJI RP
1. W razie zagrożenia konstytucyjnego ustroju państwa, bezpieczeństwa obywateli lub porządku publicznego, Prezydent Rzeczypospolitej na wniosek Rady Ministrów może wprowadzić, na czas oznaczony, nie dłuższy niż 90 dni, stan wyjątkowy na części albo na całym terytorium państwa.
2. Przedłużenie stanu wyjątkowego może nastąpić tylko raz, za zgodą Sejmu i na czas nie dłuższy niż 60 dni.
Na tej podstawie w 2002 roku przyjęto ustawę o stanie wyjątkowym. Stanowi ona, że: "w sytuacji szczególnego zagrożenia konstytucyjnego ustroju państwa, bezpieczeństwa obywateli lub porządku publicznego, w tym spowodowanego działaniami o charakterze terrorystycznym lub działaniami w cyberprzestrzeni, które nie może być usunięte poprzez użycie zwykłych środków konstytucyjnych, Rada Ministrów może podjąć uchwałę o skierowaniu do Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej wniosku o wprowadzenie stanu wyjątkowego".