– Pracodawcy w bezduszny sposób traktują pracowników służby zdrowia: obniżają im wynagrodzenie o 20 a nawet 50 proc. I to w czasie, kiedy ci walczą z COVID-19, często narażając swoje życie, mając słabe środki ochrony osobistej – opowiada Krystyna Ptok, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
"Czy ktoś z Was pracuje w miejscu, gdzie płacą 80 proc.?" – zapytała na jednej z facebookowych grup pielęgniarka. W odpowiedzi mogła przeczytać, że jej koleżankom po fachu też w czasie pandemii koronawirusa zmniejszono pensje.
"U nas obniżają każdemu o 5 proc."; "U mnie tylko 50 proc."; "Poradnia specjalistyczna 80 proc. W kwietniu dyżury dwa-trzy razy w tygodniu" – piszą pracowniczki służby zdrowia z różnych części Polski.
Pielęgniarki alarmują, że w czasie pandemii koronawirusa nawet o 50 proc. zmniejszono im pensje. Docierają do Was takie sygnały?
Krystyna Ptok, przewodnicząca OZZPiP: – Oczywiście, że docierają do nas takie sygnały. Pracodawcy w bezduszny sposób traktują pracowników służby zdrowia: obniżają im wynagrodzenie o 20 a nawet 50 proc. I to w czasie, kiedy ci walczą z COVID-19, często narażając swoje życie, mając słabe środki ochrony osobistej.
Apelujemy, żeby ludzi traktować po ludzku. Wystosowaliśmy nawet do pracodawców list, w którym prosiliśmy, żeby w tym trudnym czasie podeszli do pracowników z życzliwością. Uderz w stół, a nożyce się odezwą. I odezwała się Federacja Polskich Szpitali z zarzutem, dlaczego Związek w tak trudnym okresie wystosowuje takie apele.
Spodziewaliście się, że pracownikom służby zdrowia w czasie pandemii koronawirusa będzie obniżać się pensje?
Nie. W życiu nie wpadłabym na pomysł będąc pracodawcą, żeby ludzi, z którymi przychodzi mi współpracować, na których mi zależy, którzy realizują zadania na rzecz pacjentów, traktować w taki sposób. Przez myśl mi nawet nie przeszło, że ktoś może zrealizować taki scenariusz.
Szpitale otrzymują dodatkowe środki na walkę z COVID-19, prawda?
Tak, szpitale, które walczą z COVID-19 dostają niemałe środki z budżetu państwa. W tej chwili mamy też komunikat NFZ dotyczący możliwości korzystania z 1/12 kontraktu po złożeniu wniosku do NFZ.
Mamy na przykład szpital w województwie świętokrzyskim, którego dyrekcja proponuje pracownikom obniżenie wynagrodzenia o 1/3. Tłumaczą, że w tej placówce nie ma wielu pacjentów z COVID-19. Korzystają z artykułu 81 Kodeksu pracy i wprowadzają wynagrodzenie zasadnicze. U osób, które pracują na zmiany, wynosi ono 1/3 normalnej wypłaty.
Jakie to traktowanie? Wnioskowaliśmy, by w przypadku szpitali, które dostają dodatkowe środki, wypłacać pracownikom średnią urlopową. Brak zgody dyrektora.
Są jakieś konkretne przykłady?
W Starachowicach dyrektor szpitala otrzymał ponad 4,8 mln zł z NFZ na walkę z COVID-19 i wysłał ludzi na postojowe. Zastanawiam się, czy aby teraz dyrektorzy tymi środkami nie chcą pokryć długów sprzed pandemii koronawirusa?
Ze względu na zadłużenie w 2019 roku niektóre szpitale powinny były być „oddłużone”, przekształcone lub postawione w stan likwidacji – sytuacja epidemii odroczyła te działania. Teraz niektórzy próbują odbudować budżety, ale kosztem pracowników. Medycy do wielu wyrzeczeń są gotowi, ale to przekroczenie granic.
Jakie były reakcje na państwa apele?
Wystosowaliśmy dwa apele do pracodawców o to, by dbać o pracowników i zabezpieczać w stosowne środki ochrony indywidualnej.
Kolejny dotyczył sfery obniżania wynagrodzeń. Zareagowaliśmy tak, bo dyrektorzy otrzymują środki na walkę COVID-19, a wysyłają ludzi na przestój z artykułu 81, pozbawiając ich 1/3 wynagrodzenia, a przecież za trzy dni mogą potrzebować wszystkich rąk na pokładzie.
Czyli tacy pracownicy w tej chwili są w zawieszeniu? Nie pracują, ale nie wiedzą, czy za trzy dni do szpitala nie przywiozą chorych z DPS-u i ich pomoc będzie potrzebna.
Tak, taka sytuacja jest możliwa. Właściwe, to mówi się: mamy pacjentów w szpitalu, proszę wrócić i oni muszą się stawić w określonym czasie.
Inny absurd: otrzymaliśmy list od pielęgniarza, który zgłosił się do wojewody mazowieckiego, by podjąć pracę w DPS-ie. Ale nie został przyjęty, zdyskwalifikowały go nie zapisy art.47, ale zbyt wysokie zarobki.
I to w momencie, kiedy wszyscy alarmują, że brakuje rąk do pracy w DPS-ach, które często są siedliskiem zakażeń koronawirusem?
Jeśli będzie pani z powiatowego szpitala i będzie miała pani niskie wynagrodzenie, to zapraszamy do DPS-u, natomiast jeśli będzie pani zarabiać więcej, to dziękujemy, jest pani za droga. To już finansuje wojewoda, osoby skierowane decyzją administracyjną do walki z COVID-19 zarabiają o 50 proc. więcej niż dotychczas.
Pracodawcy w najbliższym czasie będą mieli okazję pokazania ludzkiego podejścia do pracowników. Będziemy mieć gorszą sytuację ekonomiczną w kraju i wtedy niektórzy z nich pokażą pracownikom pazur.
Przedstawicielka związku zawodowego pielęgniarek mówiła mi, że w jednym z POZ już zapowiedziano, że od stycznia 2021 roku zostaną zmniejszone pensji personelu medycznego (z 4,2 tys. zł do 2,7 tys. zł). Docierają do państwa takie sygnały?
Tak. Taką informację przekazała mi koleżanka z województwa małopolskiego, gdzie właściciele NZOZ z poradniami AOS, POZ dali do podpisania związkowi porozumienie na środki tzw. zembalowe z informacją, że od stycznia 2021 roku wynagrodzenie będzie niższe o 1 600 zł.
Pracodawcy gratuluję pomysłu, zważywszy, że od młodych osób coraz częściej słyszę: "na pielęgniarstwie świat się nie kończy". Takie działania pracodawców niszczą zawód.
Czy pensje obniżane są wyłącznie w prywatnych przychodniach, czy szpitalach?
Nie tylko. Podkreślę, że mamy wyłącznie dane z miejsc, w których funkcjonują nasze organizacje związkowe. Sądzę, że znacznie gorzej jest tam, gdzie pracownicy nie mają własnej reprezentacji i nie ma kto w ich imieniu wystąpić. Wtedy pracodawcy nie mają potrzeby z nikim tego konsultować.
W kraju nie ogłoszono stanu wyjątkowego, więc wprowadzanie takich zapisów jak artykuł 15x (pracodawca może znacząco ingerować w czas pracy zatrudnionych – red.), jest niezgodne z konstytucją i przepisami umów międzynarodowych.
Jaka jest skala – w każdym województwie zmniejszane są pensje pielęgniarek?
Trudno jest mi powiedzieć. Mamy sygnały z kilku województw.
Część społeczeństwa nie traktuje już pracowników służby zdrowia jak bohaterów, tylko roznosicieli zarazy.
Taki sygnał mieliśmy już w przypadku pierwszej zakażonej w Polsce pielęgniarki. To był szpital w Puszczykowie. Spotkała się ona z odrzuceniem społecznym w miejscowości, w której zamieszkuje. Uzewnętrzniono też niechęć wobec jej rodziny. Społeczność lokalna się od niej odwróciła, znajomi nie mówili "dzień dobry", omijali na ulicy.
Kolejny niepokojący sygnał napłynął ze Skarżyska-Kamiennej. 4 kwietnia napisaliśmy apel do społeczeństwa z prośbą o solidarność z personelem medycznym i zaniechanie negatywnych zachowań w stosunku do pielęgniarek. Niektórzy zaczęli mówić o naszej pracy jako o bohaterstwie…
Tak to zostało odebrane przez większość Polaków.
Okazuje się, że niestety nie. Ale dlaczego mamy czuć się odrzucone przez społeczeństwo? Bo mamy taką zawodową rolę?
Myśleliście państwo, by zwrócić się w tej sprawie do ministra zdrowia i sygnalizować, że zmniejsza się Wam pensje?
20 kwietnia pisaliśmy już apel w związku z artykułem 15x. Naszym pismem zainteresował się tylko Rzecznik Praw Obywatelskich i zwrócił się do minister rodziny, pracy i polityki społecznej.
Póki co żadnego odzewu nie było, a Wy jesteście pozostawieni sami sobie?
Niestety tak. Coraz mniej się dziwimy. Piszemy apele, ale pozostają one bez odpowiedzi. Zobaczymy, co pani minister rodziny odpowie panu ministrowi Adamowi Bodnarowi. A może to też pozostanie to bez odpowiedzi…
Na początku pracownicy służby zdrowia byli i dla premiera, i dla ministra zdrowia bohaterami z pierwszej linii frontu.