
W Murckach, jednej z najmniej liczebnych dzielnic Katowic, mieszka około 5 tys. osób. Nikt nie wie, ilu z nich zakaziło się koronawirusem. Ale z powodu COVID-19 do odwołania zamknięto już kościół i szpital. Wirus sparaliżował też pobliską kopalnię. Dziś nikt nie myśli tu o otwieraniu szkół czy przedszkoli. – Mieszkańcy zaczęli bardziej uważać. Wychodzą z domu tylko, gdy potrzebują – opowiada jeden z mieszkańców.
REKLAMA
Gdy w innych miastach ludzie powoli przestają bać się wychodzenia z domów, w lasach i parkach gromadzą się tłumy, tu dziś jest inaczej.
– Mieszkańcy są przerażeni, pilnują się. Ruch zamarł na Murckach. Ludzie robią tylko niezbędne zakupy lub wychodzą do pracy. Msze się nie odbywają. Zamknięto szpital. To górnicza dzielnica, bo w pobliżu są kopalnie, wielu pracuje w kopalni Murcki-Staszic. I nastąpiła taka kumulacja zakażeń – mówi naTemat Dawid Durał, katowicki radny.
Dzielnica otoczona lasami
Murcki to wyjątkowa dzielnica Katowic. Położona jest na południu miasta, ale najbardziej od niego odcięta. – Tam jest pięknie. Ale jest to o tyle specyficzna dzielnica, że jest dzielnicą zamkniętą. Znajduje się na uboczu, z każdej strony otoczona jest lasami. To małe, konserwatywne, środowisko. Wszyscy się znają – mówi Dawid Durał."Tu narodziło się górnictwo na Górnym Śląsku. (...) To jedno z niewielu miejsc w Katowicach, którego nie przejęli deweloperzy i w którym nie powstał ani jeden supermarket" – pisze o Murckach "Dziennik Zachodni".
Dzielnica leży w pobliżu drogi krajowej DK86. – Tym, którzy nie znają położenia Murcek, mówię, że to miasto smurfów. Od drogi szybkiego ruchu trzeba skręcić w prawo i wjechać w las. Dopiero z lasu wyjeżdża się w osiedle. Lasy odgradzają nas z każdej strony – opowiada Piotr, mieszkaniec i radny dzielnicy.
A jednak na przełomie kwietnia i maja również tu dotarła epidemia. I to aż z dwoma ogniskami w tak niedużym miejscu. Trzecie jest właściwie tuż, tuż.
Kościół i oddziały szpitalne zamknięte
W tutejszej lecznicy do 7 maja potwierdzono 30 przypadków koronawirusa – i u pacjentów, i u pracowników. 5 maja 200-łóżkowy szpital wstrzymał przyjęcia. 7 maja na stronie szpitala pojawił się komunikat o zawieszeniu działalności siedmiu oddziałów, Izby Przyjęć, Poradni Specjalistycznych oraz Nocnej i Świątecznej Opieki Zdrowotnej.Koronawirusem zakaził się też proboszcz. 2 maja zamknięto Kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa i probostwo. Na parafii trwa kwarantanna, na drzwiach pojawił się napis: "Nasz kościół zostanie zamknięty do odwołania".
Na stronie parafii: "Modlimy się za Was i pamiętamy. Trzymajcie się w zdrowiu i uważajcie na siebie. Wasi Kapłani!!!".
Kilka dni temu wikary poinformował wiernych na FB, że proboszcz czuje się dobrze. "Jesteśmy od siebie odizolowani, przebywamy w swoich mieszkaniach, z zachowaniem wszystkich restrykcji i obostrzeń. Ja też zostałem poddany kwarantannie, czekam na badanie, póki co nie mam żadnych objawów" – mówi na nagraniu.
"Sprawą zajmuje się Sanepid według przyjętych i ustalonych procedur. Do zakażenia doszło prawdopodobnie poprzez kontakt z chorym w szpitalu podczas posługi sakramentalnej" – podał w katolickim "Gościu" ks. Tomasz Wojtal, rzecznik arcybiskupa katowickiego.
Jaka sytuacja w kopani
Wreszcie pobliska kopalnia. Nazywa się Murcki-Staszic, znajduje się poza dzielnicą, ale część mieszkańców w niej pracuje. To jedna z kopalni, gdzie w ciagu ostatnich dwóch tygodni zanotowano najwięcej przypadków koronawirusa – 111. Wirus tak ją sparaliżował, że do 10 maja wstrzymano wydobycie węgla.– Wygląda na to, że kopalnie wszystko zlekceważyły. Bo jak inaczej to nazwać? Na początku pandemii, gdy górnicy szli do pracy o 5 czy 6 rano, stało ich tak około 100 ludzi, a może i więcej, bo nie pozwolono im wejść, dopóki im temperatury nie zmierzą. Nawet w telewizji pokazywano te spędy górników. A potem na dole i tak pracują w grupach, kąpią się w łaźniach, są razem w szatniach – opowiada nam Piotr.
Jego sąsiad był jedną z pierwszych osób w dzielnicy, która się zakaziła. Jest górnikiem w kopalni Murcki-Staszic.
O sytuacji w tej kopani alarmowała 23 kwietnia Karolina Baca-Pogorzelska.
– W ciągu ostatnich trzech tygodni koronawirus pojawił się we wszystkich kopalniach. Tu wszyscy pracują w kopalniach. Murcki była i jest dzielnicą górniczą. Nasza kopalnia była jedną z najstarszych na świecie, ale została zrównana z ziemią. Dziś działa jako Murcki-Staszic – opowiada Piotr.
Podkreśla i mocno to akcentuje, że ludzie tu bardzo się wspierają i jednoczą wobec pandemii. Na przykład, gdy jego sąsiad z rodziną byli na kwarantannie, znaleźli się chętni, którzy wyprowadzali jego psa na spacer. Widać to również po rekcjach mieszkańców na FB parafii. "Jeżeli będę mógł pomóc to proszę o informację" – piszą.
Nie myślą o otwarciu przedszkoli
Nasz rozmówca wspomina, że tu również mieszkańcy – jak wszędzie – zdążyli już trochę poluzować ograniczenia, co było widać np. podczas godzin dla seniora, gdy starsze osoby spotykały się przed sklepami. Ale dziś wszystko się zmieniło.Ostatnie doniesienia o kolejnych przypadkach znów wywołały ostrożność, o jakiej w wielu innych miejscach Polski już się zapomina.
– Nie ma paniki. Ale myślę, że na ludzi podziałało zamknięcie kościoła i szpitala. Zaczęli bardziej uważać. Teraz wychodzą w domu tylko wtedy, gdy potrzebują. Zaczęli traktować obostrzenia bardzo poważnie. Wszyscy widzieli, że ksiądz proboszcz bardzo uważał i na siebie, i na parafię. Nie odprawiał mszy w kościele, tylko przez internet. A jednak się zakaził – mówi.
W Murckach są dwa przedszkola i dwie szkoły. Przedszkola jednak nie działają. –Prezydent Katowic powiedział, że nie ma teraz opcji, by je uruchomić. W obecnej sytuacji nie wyobrażam sobie też otwarcia szkół – podkreśla.
Czy minister edukacji myślał o takich miejscach, zapowiadając możliwe otwarcie szkół jeszcze przed wakacjami? Niektórzy już mu to wytknęli. "Proszę jechać na Śląsk" – pisali w komentarzach. Tam jest teraz epicentrum COVID-19 w Polsce.
