Gdyby wybory odbyły się teraz, wszystkie partie odnotowują spadek poparcia, największy PiS i Lewica, wynika z najnowszego sondażu CBOS przeprowadzonego między 22 maja a 4 czerwca. Jak się jednak okazuje frekwencja byłaby rekordowa.
Prawo i Sprawiedliwość nadal z dużą przewagą nad opozycją. Na partię Jarosława Kaczyńskiego zagłosowałoby 46,4 proc. badanych. To jednak o prawie 3 punkty procentowe mniej niż wynikało z deklaracji w marcowym sondażu.
19,7 proc. – tylu respondentów w wyborach parlamentarnych oddałoby swój głos na Koalicję Obywatelską. Do Sejmu dostałyby się jeszcze trzy ugrupowania: Konfederacja (5,8 proc.), Lewica (5,1 proc.), i PSL–Kukiz (5 proc.)
Z badania wynika także, że coraz więcej osób ma problem z wyborem partii, którą chciałoby poprzeć. O 5 punktów procentowych wzrosła liczba odpowiedzi: "trudno powiedzieć" (13 proc.). Rekordowa mogłaby jednak być frekwencja. Aż 82 proc. badanych wzięłaby udział w wyborach. Badanie przeprowadzono po raz pierwszy po przerwie związanej z epidemią koronawirusa.
Żeby Duda mógł świętować zwycięstwo już 28 czerwca, PiS musiałoby doprowadzić do wysokiej mobilizacji swojego elektoratu z wyborów do Parlamentu Europejskiego oraz liczyć na niską frekwencję ogólną. Jak zauważył politolog Rafał Chwedoruk, przy wysokiej frekwencji PiS nie może przebić się z wyższym niż 45-proc. poparciem, co oznaczałoby II turę wyborów. A w niej ubiegający się o reelekcję kandydat PiS zmierzyłby się najprawdopodobniej z Rafałem Trzaskowskim (KO).