
– Akcją #DziewczynyZdecydują chciałabym przywrócić młodym kobietom poczucie własnej wartości. Dziewczyny, nie dajcie sobie wmówić, że jesteście gorsze, macie takie samo prawo głosować jak inni obywatele! – mówi dr Elżbieta Korolczuk, socjolożka, aktywistka, autorka książki "Matki i córki we współczesnej Polsce".
REKLAMA
Anna Dryjańska: Właśnie ruszyłaś z akcją wyborczą #DziewczynyZdecydują. Jak wpadłaś na ten pomysł?
Dr Elżbieta Korolczuk: Przyszło mi to do głowy, gdy pisałam tekst o tym, jak dużo progresywnych, otwartych młodych kobiet zostało w domu zamiast pójść na wybory. Oczywiście były też takie, które zagłosowały na opcję konserwatywną, lub wręcz ocierającą się o faszyzm, ale to zdecydowana mniejszość.
Pomyślałam, że nie mogę tak tego zostawić. I tak zaczęłam jednoosobową akcję w internecie. Dołączyli do mnie Radek Nawojski i Inga Janikowska-Lipszyc. Zapraszam wszystkie osoby, które chciałyby pomóc!
Bardzo mnie cieszy, że do akcji szybko włączyły się inne kobiety, w tym tak znane postaci jak Martyna Wojciechowska, Karolina Korwin–Piotrowska, Mela Koteluk czy Anna Dziewit–Meller.
Dlaczego młode kobiety zrzekają się prawa głosu? I o osobach w jakim wieku mówimy?
Chodzi o najmłodsze wyborczynie – te w wieku 18–30 lat. To wiek, gdy kobiety zaczynają odnajdywać swoje miejsce w świecie. Często się uczą – wśród młodych kobiet jest znacznie większy niż wśród mężczyzn pęd do edukacji.
To właśnie wtedy młode kobiety wyprowadzają się od rodziców, wchodzą na rynek pracy. Część z nich robi fantastyczne rzeczy w ruchach społecznych, takich jak Młodzieżowy Strajk Klimatyczny, Ogólnopolski Strajk Kobiet czy ruch ludzi LGBT.
Dziewczyny działają w organizacjach dobroczynnych, kpoperki (fanki koreańskiego popu – red.) zasypują Twittera antyrasistowskimi wpisami, zmieniają świat na lepsze. Ale gdy przychodzi co do czego, jedna na trzy młode kobiety nie głosuje.
Dlaczego?
Bo młode kobiety nie czują się kompetentne. Z kolei ich rówieśnikom często wydaje się, że pozjadali wszystkie rozumy, więc gdy temat schodzi na politykę, żartują że koleżanki powinny zająć się malowaniem paznokci. To oczywiście tylko przykład. Młode kobiety słyszą, że są głupsze ze wszystkich stron. Również od posłów. Czasami od nauczycieli i rodziców. Nic dziwnego, że nie wierzą w siebie.
Akcją #DziewczynyZdecydują chciałabym przywrócić im poczucie wartości. Dziewczyny, nie dajcie sobie wmówić, że jesteście gorsze, macie takie samo prawo głosować jak inni obywatele!
Młodzi mężczyźni nie opuszczają wyborów?
Znacznie rzadziej. Podczas gdy wśród młodych kobiet ten odsetek wynosi ok. 30 proc., u młodych mężczyzn jest to 10–15 proc., a więc od dwóch do trzech razy mniej.
Skąd ta różnica?
Chłopcom nie wtłacza się do głowy że są gorsi, głupi. Wręcz przeciwnie. Powszechny jest mit, że jako mężczyźni niejako genetycznie znają się na polityce, no cóż, spójrzmy na Trumpa, od razu widać, co za orzeł.
Poza tym to do młodych mężczyzn zwraca się choćby nacjonalistyczna Konfederacja. Tymczasem nie ma siły politycznej, która z równym wysiłkiem walczyłaby o poparcie młodych kobiet. Nie wystarczy jak Lewica mówić o dostępie do antykoncepcji czy walce z przemocą seksualną, trzeba też umieć dotrzeć do tej konkretnej grupy, mieć przekaz specjalnie dla nich.
W sytuacji, gdy inne partie nie mówią językiem młodych, mamy gotową wyborczą dysproporcję płci na niekorzyść kobiet.
I ty inicjatywą #DziewczynyZdecydują chcesz tej dysproporcji zaradzić? Nie sądzisz, że taką akcję powinny podjąć same młode kobiety? I robić ją w swoim naturalnym środowisku, czyli na Insta, Twitterze i TikToku, a nie na Facebooku?
Pewnie, że wolałabym, żeby skrzyknęły się same dziewczyny. Przecież to nie jest tak, że nie mam co robić, szczerze mówiąc marzę o wakacjach. Ale tu jest mechanizm błędnego koła. Skoro młode kobiety nie czują się wystarczająco kompetentne, by głosować, to tym bardziej nie będą zachęcać do tego swoich znajomych.
Robię więc to, co mogę, tam gdzie umiem. Jeśli akcję przejmą młode kobiety, będę się tylko cieszyć. A póki co wzywam wszystkie kobiety – i mężczyzn – do nagrywania krótkich filmików zachęcających młode wyborczynie do głosowania z hashtagiem #DziewczynyZdecydują. Jest też wydarzenie na Facebooku, nakładka na zdjęcie profilowe, memy które można poszerować…
Dużo mówisz o poczuciu politycznej niekompetencji, z którym chcesz walczyć. Kilka miesięcy temu rozmawiałam z doktorantem Adamem Kądzielą z Uniwersytetu Warszawskiego, który przebadał najmłodszych wyborców. Wyszło mu, że młodzi częściej niż starsi obywatele nie odróżniają polityków, partii, programów… Może jednak problem niekompetencji części najmłodszych wyborców istnieje, tyle że bez względu na płeć?
No właśnie: części i bez względu na płeć. Poza tym to nie jest wina młodych ludzi, że starsi mówią do nich tak, że nie mogą tego zrozumieć. To duże zaniedbanie całej klasy politycznej, które się na niej zemści, gdy po młodych wyciągną rękę środowiska faszystowskie, populistyczne. To się już dzieje.
A starsi wyborcy też bywają niekompetentni – i to skrajnie niekompetentni…
Niedawno usłyszałam od starszego pana, że Andrzej Duda jest prezydentem Warszawy. Gdy zapytałam dlaczego tak myśli, odpowiedział, że przecież Duda mieszka w stolicy. Nie wiedział, że stolicą kieruje Rafał Trzaskowski.
No więc właśnie. Nie demonizujmy więc najmłodszych wyborczyń. Nawet jeśli startują z poziomu zero, to w ciągu 15 minut mogą zrobić w internecie wystarczający risercz, by podjąć świadomą decyzję, na kogo zagłosują: Dudę czy Trzaskowskiego. Obaj już mają doświadczenie w polityce – łatwo sprawdzić jaki mają program, co robili i co mówili.
A czy to nie jest tak, że ty pośrednio zachęcasz do głosowania na Trzaskowskiego? Że to inicjatywa partyjna? Przecież prezydent Warszawy cieszy się znacznie większym poparciem najmłodszych wyborczyń niż Andrzej Duda.
To inicjatywa niepartyjna. Nie znaczy to jednak, że nie mam poglądów i jest mi wszystko jedno. Sama zagłosuję na Trzaskowskiego, bo uważam, że lepiej zadba o interesy kobiet niż Duda, albo przynajmniej mniej im zaszkodzi. Głosowanie na Dudę oznacza, że całą władza idzie w ręce jednej partii, której nikt już nie będzie mógł się przeciwstawić – to naprawdę niebezpieczne. Ale każda kobieta może podjąć własną decyzję.
Mam świadomość, że mogę namówić do głosowania również zwolenniczki obecnie urzędującego prezydenta, ale dla mnie najważniejsze jest, by młode kobiety poczuły się pełnoprawnymi obywatelkami – bez względu na to, przy czyim nazwisku postawią krzyżyk.
Co byś za zakończenie powiedziała młodym kobietom, które czytają ten wywiad i niby się z tobą zgadzają, ale nadal mają poczucie, że się nie znają, więc może nie powinny głosować?
Dziewczyny, wiem że polityka jest często brudna i odrażająca. Nie dziwię się, jeśli się nią brzydzicie. Też tak mam. Też mi się robi niedobrze, gdy patrzę na wiele rzeczy, które się dzieją w naszym kraju. Nie dziwię się, że nie macie ochoty w tym uczestniczyć. Ale właśnie dlatego trzeba się przemóc i zagłosować.
Bo przecież wkurzałybyście się, gdyby ktoś wam mówił co macie jeść, co czytać czy jak spędzać weekend. Od tego, kto będzie wybrany zależy to, czy będziecie miały dostęp do pigułki po albo do ginekologa, który was potraktuje po ludzku, od wyniku wyborów będzie zależeć to czy w przyszłości będziecie zarabiać tyle co koledzy, czy mniej, czy świat będzie widział cały wasz potencjał, czy jedynie potencjalne matki.
Politycy mogą się wtrącać w wasze życie lub szanować wasze wybory. 12 lipca możecie same zdecydować czego chcecie. Wasz głos liczy się tak jak każdy inny.
