Dla jednych usypiający i ckliwi, dla innych chwytający za serce. Nie ważne jednak czy uważamy ich za kiepską podróbkę "Radiohead", czy wzruszamy się przy ich gitarowych balladach, nie możemy ich nie zauważyć. Od 12 lat Coldplay rządzi rynkiem muzycznym. Od Bangoku po Nowy York. Słuchają ich wszyscy. 19 września uroczy Brytyjczycy z jednodniowym zarostem zagrają w Warszawie. Zapalniczki będą płonąć.
Grzeczni, minimalistyczni i do bólu zwyczajni. Trudno powiedzieć w jednym zdaniu na czym polega fenomen zespołu Coldplay.
Do sławy nie dochodzili dzięki skandalom. W ich biografiach nie znajdziemy ani używek, ani alkoholu, ani nawet przygód z fankami. Nie rozrabiają w hotelowych pokojach, nie obrażają się na fanów i nie budzą kontrowersji. Od ponad dekady komponują, nagrywają płyty i raz za razem zdobywają nagrody. Jedni się dziwią, inni widzą w nich głos pokolenia. Miękki, ciepły i kojący. Bo to co można na pewno powiedzieć o utworach Coldplay, to to, że są po prostu miłe.
I może właśnie na tym opiera się sukces zespołu, który na listy przebojów wdarł się w 2000 roku dzięki nastrojowej piosence "Yellow". Utwór, tak jak reszta z debiutanckiej płyty "Parachutes", jest delikatną balladą, przy której może wzruszyć się zakochana nastolatka, jaki pani w średnim wieku.
Muzyka brytyjskich chłopców jest poprawna, tak jak ich życiorysy. Co prawda wokalista zespołu, Chris Martin, przyznał w wywiadzie, że pierwszą piosenkę napisał o piersiach księżnej Yorku, to w ich piosenkach raczej nie znajdziemy podobnych tekstów. Muzycy, którzy w tym samym składzie grają od czasów uniwersyteckich, zwykle ograniczają się do śpiewania o miłości, bólach rozstania i głębokiej tęsknocie.
Pewnie też dlatego kilka lat temu wygrali ranking na zespół, którego najlepiej słucha się przed zaśnięciem, pobijając samego Mozarta. Łagodność, która przebija się ich piosenki znika na scenie. Zespół znany jest z zamiłowania do organizowania wielkich spektakli podczas swoich koncertów.
Bez niespodzianek nie odbędzie się również ich warszawski koncert. Będzie kanonada confetti, wielkie balony i specjalne opaski dla każdego z fanów, które rozbłyskują podczas piosenki "Hurts Like Heaven". Cóż, zespół wie jak zadbać o swoich wielbicieli, o czym może świadczyć fakt, że o swoim warszawskim koncercie muzycy poinformowali na Facebooku pisząc po polsku.
Jest czym się ekscytować, bo choć zespół świeci triumfy na świecie od ponad dziesięciu lat, to w Polsce jest dopiero po raz drugi. Na forach i stronach poświęconych zespołowi już trwają spekulacje co zagrają i jaka zapanuje atmosfera. W kuluarach bowiem pojawiają się głosy, że ostatnia płyta, którą wydał zespół będzie tą pożegnalną. Czyżby więc była to ostatnia okazja do zobaczenia brytyjskiego składu na żywo? Można się tego obawiać, bo od pewnego czasu co raz odważniej krytykuje się ten popularny zespół. Może więc najwyższy czas na zmiany?
Zanim jednak one nastąpią, muzycy na pewno zagrają jeszcze jeden charytatywny koncert, wspomogą biednych i staną się twarzą ekologicznej marki. Coldplay od początku swojego istnienia mocno udziela się społecznie. Cóż, chłopcom o złotych głosach nie wypada nie wspomóc potrzebujących.
Wszystkie te gesty w połączeniu z ciepłymi melodiami i niewinną urodą muzyków, tworzą mieszankę, która trafia prosto w serce.