Z roku na rok jest ich coraz więcej. Ich życiem rządzą surowe zakazy, a byle pomyłka może ich sporo kosztować. Przez społeczeństwo są jednak nadal nie zauważani. W końcu z alergią można żyć, ale czy można z tego życia korzystać w pełni?
– Zwykle spotykam się z niezrozumieniem, albo niedyskretnymi pytaniami – opowiada mi Ada Prochyra, która z powodu alergii jest na bezglutenowej diecie. – Restauracji w Warszawie, które mają zaznaczone w menu pozycje bezglutenowe jest co najwyżej kilka. Co gorsza w wielu knajpach skład dania podany w karcie, nie jest zgodny z tym, co dostaje się na talerzu. Wielokrotnie musiałam zwracać zamówienie, bo kucharz w przypływie inwencji dorzucił mi do sałatki grzanki, których po prostu nie trawię.
Sytuacja jeszcze gorzej przedstawia się w barach. Kiedy proszę o alkohol, którego podstawą nie jest zboże, to większość barmanów wpada w zdziwienie i proponuje mi sok. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że ludzi cierpiących na moją przypadłość nie jest tak dużo. Nie oczekuję więc, żeby wszyscy naginali się do moich potrzeb. Wypadało by jednak, żeby obsługa znała kartę i potrafiła wskazać potrawy dla mnie odpowiednie – żali się Ada.
Edukacja to podstawa
Rzeczywiście obsługa wydaje się tu najważniejszym ogniwem. To od niej przecież zależy, czy alergiczny klient poczuje się zaopiekowany, czy raczej wykluczony. – Od początku kładliśmy duży nacisk na szkolenie naszych pracowników. Nasza karta zawiera dużo dziwnych potraw, więc znajomość jej na wyrywki jest obowiązkiem każdego kelnera – mówi Anna Wasilewska, menadżerka restauracji Tel Aviv, w której w karcie oznaczone są potrawy bezglutenowe i bezmleczne.
– Nasza kuchnia jest przygotowana na wszelkiego rodzaju gości. Taka polityka bardzo się opłaca. Klienci do nas wracają, bo wiedzą, że mogą u nas dostać potrawy przystosowane do ich diety. W dzisiejszych czasach bardzo wiele osób cierpi na różnego rodzaju alergie. Oczywiście, nie jesteśmy w stanie zadowolić wszystkich. Zawsze jednak staramy się być elastyczni. Niektóre składniki można przecież podmienić – dodaje Wasilewska.
Sprawa wydaje się dość prosta. W końcu wystarczy tylko oznaczyć w karcie różne typy potraw. Dzięki temu kelner ma ściągawkę, a klient poczucie, że wie, co dostanie na talerzu. Niestety mało która restauracja w Polsce jest przygotowana na wizytę alergików. Dopiero co nauczyliśmy się wyróżniać potrawy wegetariańskie, czy tyle samo zajmie nam czasu zorganizowanie „karty dla uczulonych”? Na zachodzie rozwijają się knajpy specjalnie dla alergików, u nas znalezienie dobrego wegańskiego baru graniczy z cudem.
Alergiczny trend
– Myślę, że to kwestia dbałości – mówi Aga Kozak, krytyk kulinarny i autorka bloga Ugryzienie Kozak.– Stworzenie menu przystosowanego dla ludzi z alergiami wymaga pracy, a restauratorom po prostu się nie chce. Ostatnio mój znajomy wegetarianin dostał w liniach lotniczych na śniadanie kanapkę z kiszoną kapustą. Taka jest świadomość Polaków o wegetarianizmie. Póki nie nauczymy się przygotowywać fajnych dań bez mięsa, nie ma co liczyć na potrawy bezglutenowe, czy bezmleczne w knajpach. Wątpię więc, żeby ten trend przyjął się w Polsce. Restauratorzy prędzej wstawią wspólny stół do swojej knajpy, niż pójdą za tą żywieniową modą – tłumaczy Kozak.
Czy jednak takie knajpy to dobry pomysł? Może zamiast wykluczać, lepiej się edukować. W końcu alergia to nie wyrok, a dostosowanie się do niej wcale nie musi być trudne. – Wolałabym nie określać się przez moją chorobę – mówi Ada. – Specjalne lokale to dla mnie przesada. Fajnie jednak by było gdyby zwiększyła się świadomość w społeczeństwie. Albo chociażby pojawiły się książki kucharskie z alergicznymi przepisami. Może wtedy i restauratorom łatwiej byłoby się dostosować – żartuje Ada.
Problem, choć może wydawać się wydumany, jest ważny społecznie. Alergików jest co raz więcej, a ich prawa do dobrego jedzenia są takie same jak innych. Oczywiście, można powiedzieć, że alergik powinien sam o siebie dbać i po prostu poinformować kelnera o swoich uczuleniach. Pytanie tylko, czy restauracja ma dbać o klienta, czy to klient o restaurację. W końcu duszący się gość na środku sali to słaba rekomendacja.