
Reklama.
Kiedyś nauczyciel, mentor, przewodnik duchowy lub szkoła teologiczna. Tam szukało się Boga, wypatrywało się przejawów świętości, oczekiwało na kolejne oświecenie. Problem wymadlano na kolanach, a po nauki zaglądano na karty ksiąg lub zwojów. Przez tysiące lat ten trend się nie zmieniał. Ostatnie dziesięciolecia to jednak okres wyjątkowy. To czas wszechobecnych wynalazków, indywidualnej niezależności i, co tu dużo mówić, lekkiego ześwirowania.
Dzisiaj o własnych rozterkach się tweetuje, o pragnieniach i potrzebach obwieszcza w statusie, a duchowe poszukiwania prowadzi na Facebooku. Czy w takim razie Bóg to tradycjonalista, wierny starym woluminom, który opiera się wszechobecnej rewolucji technologicznej? A może Święty chętnie używa języka nowych technologii? Wydaje się, że "stwórca tego świata" nie powinien mieć problemów z elektroniką. Zdania na ten temat są jednak podzielone.
Zagraj w "Jezusa"
Sam korzystam z dobrodziejstw techniki, czytając chociażby Pismo Święte na ekranie dotykowego gadżetu (YouVersion Bible). Przeskakiwanie między tysiącami stronic, szybkie wyszukiwanie, ergonomia. Do tego integracja kanałów społecznościowych i mamy metafizykę na miarę XXI wieku.
Sam korzystam z dobrodziejstw techniki, czytając chociażby Pismo Święte na ekranie dotykowego gadżetu (YouVersion Bible). Przeskakiwanie między tysiącami stronic, szybkie wyszukiwanie, ergonomia. Do tego integracja kanałów społecznościowych i mamy metafizykę na miarę XXI wieku.
Poznanie Boga nie musi jednak być tak banalne. Od niedawna w poznaniu historii Syna Bożego pomaga pierwsza gra komputerowa "Podróż Jezusa: Powołanie". Jednym taka ewangelizacja się podoba, inni kwitują zjawisko kąśliwym uśmiechem. Ojciec Rafał Gurzyński grę nazywa nieszkodliwą rozrywką, ale uważa, że droga do duchowego rozwoju jest zupełnie inna. – To może być jakiś wstęp, jakiś sposób na zainteresowanie, ale nie może być to środek do celu – mówi dominikanin.
W sieci bardzo popularna jest działalność księdza Marka Poryzała, który swego czasu namawiał prostytutki do "rzucenia bzykania". Na portalu grzechy.com prowadzi obszerną ewangelizację dla ziomali (wersja serwisu dla młodych), a wszystko opatrzone jest jak najbardziej cyfrowym hasłem "Twój techniczny przegląd duszy".
Narzędzie na miarę naszych czasów
W Stanach z kolei furorę robi portal iamsecond.com, na którym znaleźć można deklarację i wyznanie wiary wielu osób z pierwszych stron tamtejszych gazet. "Jestem drugi, bo pierwszy jest Bóg" brzmi w ustach aktorów, pisarzy, futbolistów, prezenterów telewizyjnych. Nie mówi się o kościele, nic nie słychać o denominacji, religii czy wyznaniu. Prosty przekaz o wierze i indywidualnym poszukiwaniu Boga zdaje się trafiać do ludzi, i mieć wyjątkowo dużo sensu.
W Stanach z kolei furorę robi portal iamsecond.com, na którym znaleźć można deklarację i wyznanie wiary wielu osób z pierwszych stron tamtejszych gazet. "Jestem drugi, bo pierwszy jest Bóg" brzmi w ustach aktorów, pisarzy, futbolistów, prezenterów telewizyjnych. Nie mówi się o kościele, nic nie słychać o denominacji, religii czy wyznaniu. Prosty przekaz o wierze i indywidualnym poszukiwaniu Boga zdaje się trafiać do ludzi, i mieć wyjątkowo dużo sensu.
Stephen Baldwin, I am second
Ojciec Gużyński nie jest sceptyczny wobec nowych form przekazu. Wręcz przeciwnie. Na słowo internet wybucha ogromnym entuzjazmem. – Ewangelizacja w internecie? Jasne, że można! Narzędzie na miarę naszych czasów– mówi. Do niektórych tylko w ten sposób można dzisiaj dotrzeć.
Internet według niego ma, oprócz przystępności i powszechności, jedną, bardzo istotną zaletę. – Sieć ma to do siebie, że w niej jest wszystko. Żeby w natłoku tego "wszystkiego" się odnaleźć trzeba się porządnie nagimnastykować. Język religijny z zasady nie pasuje do tego całego świeckiego przekazu. Jedni, żeby się w nim odnaleźć starają się do reszty upodobnić, co się z reguły posypuje. Drudzy idą w przesłodzoną pobożność i przeginają w drugą stronę. Dlatego paradoksalnie działalność w internecie wymusza wypracowanie skutecznego i komunikatywnego języka, który będzie zrozumiały ale zarazem niebanalny i przyciągający – tłumaczy ojciec Gużyński.
Nieodłączna część rzeczywistości
W realizacji potrzeb duchowych w sieci nie widzą też niczego dziwnego sami badacze tego medium. Socjolog internetu, dr Dominik Batorski przekonuje, że dzisiaj pytanie o sieć i różne w niej aktywności nie mają już sensu. – To nie jest już alternatywa. To nie jest już jakiś odrębny świat. Takie pytanie o internet, rozumiany jako przestrzeń odrębna, można było zadawać kilka lat temu. Dzisiaj jest to normalne narzędzie komunikacyjne, takie jak każde inne. Jest nieodłączną częścią naszej rzeczywistości, od której nie można się dystansować – tłumaczy. Nie widzi on więc powodu, by poddawać w wątpliwość jakiekolwiek inicjatywy w internecie, także te religijne.
W realizacji potrzeb duchowych w sieci nie widzą też niczego dziwnego sami badacze tego medium. Socjolog internetu, dr Dominik Batorski przekonuje, że dzisiaj pytanie o sieć i różne w niej aktywności nie mają już sensu. – To nie jest już alternatywa. To nie jest już jakiś odrębny świat. Takie pytanie o internet, rozumiany jako przestrzeń odrębna, można było zadawać kilka lat temu. Dzisiaj jest to normalne narzędzie komunikacyjne, takie jak każde inne. Jest nieodłączną częścią naszej rzeczywistości, od której nie można się dystansować – tłumaczy. Nie widzi on więc powodu, by poddawać w wątpliwość jakiekolwiek inicjatywy w internecie, także te religijne.
Czytaj również: Kolejna porażka e-administracji. Dowód osobisty wyrobisz przez internet dopiero za dwa lata
Wydaje się więc, że sieć i Bóg są ze sobą doskonale kompatybilne. Granice akceptacji dla nowoczesności jednak się pojawiają. Chociażby Kościół Katolicki w Polsce internetowi takową wyznaczył. Zakazuje on bowiem internetowej spowiedzi. I chociaż wielu wiernych na taką opcję z chęcią by przystało, jak tłumaczy ksiądz Marek Dziewiecki, krajowy duszpasterz powołań, osobisty kontakt z duchownym jest podstawą każdego sakramentu. – Kościół Katolicki nie dopuszcza spowiedzi przez internet ze względu na szacunek dla człowieka. To zbyt poważna rzecz by dokonywać jej zaocznie, za pośrednictwem internetu – tłumaczył niedawno w wywiadzie z TVP Info duchowny.
Jak przypomina też ojciec Gużyński, internet jest i zawsze pozostanie tylko narzędziem. – Sam fakt relacji z Bogiem, musi odbywać się między dwiema osobami – nami i Nim. Internet może i powinien być narzędziem pośrednim. Boga odnajduje się jednak w pojedynkę – mówi.