Daniel M. chciał pracować społecznie przez dwa lata, ale dla sądu okazało się to niewystarczającą karą. Syn gwiazdora disco polo usłyszał zarzut łamania sądowego zakazu prowadzenia pojazdów. Niedługo ruszy normalny proces.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Mężczyźnie odebrano prawo jazdy dwa lata temu za jazdę pod wpływem narkotyków. Uprawnienia miał odzyskać latem 2021 r. Jednak pomimo tego jeździł autem. Śledczy udowodnili, że przynajmniej pięć razy wsiadał za kółko. W kwietniu został przyłapany na gorącym uczynku, kiedy miał dodatkowo odbywać kwarantannę po powrocie z zagranicy. Wtedy też trafił do aresztu.
Po wyjściu na wolność, chciał poddać się dobrowolnej karze. "Razem z prokuratorem doszli do porozumienia: dwa lat ograniczenia wolności, czyli prac społecznych, w wymiarze 30 godzin miesięcznie, a także 3 lata zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych. Mężczyzna zadeklarował też wpłatę 2 tys. zł na cel charytatywny, a dokładnie na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej" – podaje portal wspolczesna.pl.
Sąd nie przychylił się jednak do wniosku skazującego bez rozprawy. Wziął pod uwagę wcześniejsze występki Daniel M. i stwierdził, że taka kara to za mało. Mężczyzna będzie mieć normalny proces. Już szósty w jego 31-letnim życiu. Pierwszy dotyczył znieważenia policjantów w czasie interwencji. Wszczął awanturę na komisariacie. Sąd umorzył wtedy postępowanie na 2 lata, a M. wpłacił 3 tys. zł na cele charytatywne.