
Co w ostatnich miesiącach porabiał zespół Lady Pank? Otóż pracował intensywnie nad nową płytą, która ujrzy światło dzienne w przyszłą wiosnę. Jednak dziś ta ekipa postanowiła wyjść ze studia nagraniowego i zaczęła znów grać koncerty; pierwsze od chwili, gdy światem zawładnął koronawirus. Czy jest ogień? Zapytajmy o to Janusza Panasewicza. Przy okazji porozmawiamy także o tym, czy rokendrola można grać na trzeźwo, czy młodzi artyści imprezują równie hardkorowo, co gwiazdy (oraz żołnierze) w latach 80. No a skoro jesteśmy w klimatach aktualno-wspominkowych, dowiemy się, czy współczesna Polska przypomina PRL, czyli państwo, w którym władze proponowały gwiazdom estrady tajną współpracę, cenzurowały muzykę i wpływały na to, jakie piosenki mogą trafiać na antenę radiowej Trójki.
Na pewno baliśmy się dekoncentracji. Wiadomo, paromiesięczna przerwa w koncertowaniu sprawia, że człowiek wypada z rytmu, musi rozkręcać się od nowa… Na szczęście gdy tylko wyszliśmy na scenę po raz pierwszy – na początku sierpnia, w Ostródzie – wszystko poszło znakomicie. Byliśmy stęsknieni fanów, oni nas, tak więc ogień pojawił się momentalnie.
Można, choć to naprawdę niełatwe (śmiech). Jakiś czas temu poczułem, że alkohol wywołuje jakieś problemy z kondycją, śpiewaniem… Tak więc zdecydowałem się na radykalne posunięcie – zostałem stuprocentowym abstynentem. Czuję się z tym naprawdę świetnie, okazało się, że jednak można tak żyć. No i grać naprawdę dobrą muzykę, bez zadyszki.
Powiedzmy, że umiarkowanie liberalnym. Choć to matka chłopaków pełni rolę "tej surowszej", nie jestem rodzicem wyluzowanym całkowicie. Swoboda? OK, jak najbardziej! Zakazy? Jak najmniej. Jednak zawsze staram się podpytać, gdzie synowie idą, co mają zamiar robić, z kim się spotykają. Nie mówimy tutaj o jakichś ostrych przesłuchaniach, nie oczekuję szczegółowych zeznań, po prostu interesuję się ich życiem.
Z tego, co widzę, nie żyją na krawędzi. Naprawdę daleko im do szaleństw, które ma na koncie Lady Pank. Może chodzi o to, że dziś ludzie w ogóle znacznie częściej myślą o zdrowiu? Pamiętam sytuacje sprzed lat: gdy odbywał się jakiś festiwal, czekałeś za sceną, aż skończy się ostatni z występów, po czym wszystkie zespoły zaczynały wspólne imprezowanie. Dzięki temu byliśmy mocno zżyci m. in. z Dżemem, Republiką i TSA, tak więc człowiek chciał wspólnie poszaleć, napić się, pogadać.
