
Reklama.
– Ja mam czworo dzieci i żonę, która sprawuje osobistą opiekę nad najmłodszym z nich, w związku z czym nie pobiera żadnych świadczeń ani w miejscu zatrudnienia, ani ze strony państwa, więc o nadwyżkach trudno będzie mówić. Pomysł na to jak wydatkować dodatkowe środki na pewno się znajdzie – stwierdził na antenie Polsat News Kamil Bortniczuk z Porozumienia.
Dodał także, że czas na podwyżki nigdy nie jest dobry. – Proszę sobie przypomnieć, jak przez wiele, wiele lat nie było w Polsce dobrego momentu na zakup nowych samolotów dla najważniejszych osób w państwie. Dopiero po Smoleńsku, po tragedii uświadomili sobie wszyscy, że populizm nie jest najważniejszy i to po prostu trzeba kupić. I podobnie jest w tym przypadku. Wiceministrowie, którzy mają pod sobą budżety często rzędu miliardów złotych, zarabiają 5,5 tys. złotych "na rękę" musząc jeszcze utrzymać się w Warszawie – powiedział Bortniczuk. Jego wypowiedź wywołała burzę na Twitterze. "To są szczyty" – skomentował Marek Szolc, radny Warszawy (KO).
Przypomnijmy, że Bortniczuk to nie jedyny polityk Porozumienia, który wypowiedział się na temat swoich zarobków. Przykład dał wcześniej lider jego ugrupowania, Jarosław Gowin, który żalił się, że z pensji ministra "nie wystarczało mu do pierwszego".
Czytaj także:
źródło: Polsat News