Anna Zalewska "przekazała" MEN Dariuszowi Piontkowskiemu. Dziś nie słychać jej komentarzy na temat edukacji.
Anna Zalewska "przekazała" MEN Dariuszowi Piontkowskiemu. Dziś nie słychać jej komentarzy na temat edukacji. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
REKLAMA
Uciekła. Tak powszechnie odebrano jej wyjazd do Brukseli. Zostawiła za sobą bałagan w oświacie, zatłoczone szkoły, problemy z podwójnym rocznikiem. Kto wie, czy gdyby nie likwidacja gimnazjów, którą forsowała od początku, dziś nie byłoby takich problemów z powrotem uczniów do szkół?
Ścisk w wielu placówkach na pewno byłby mniejszy. Byłoby mniej uczniów w klasach, mniejszy tłok na korytarzach, dyrektorzy nie musieliby stawać na głowie, jak oddzielić młodsze dzieci od starszych. Nie mówiąc o tym, że byłoby więcej szafek w szatniach, mniejsze kolejki do toalety, czy stołówek, a niektóre dzieciaki nie musiałyby siedzieć do nocy w szkole. Może znalazłyby się puste sale i przynajmniej niektóre klasy można by podzielić na pół? A uczniowie, nauczyciele i rodzice z mniejszym strachem czekaliby na powrót do szkoły?
Można tylko gdybać. Jak wiemy, była minister bardzo chwaliła reformę i widziała tylko jej sukcesy. Być może dziś, gdy rodzice i nauczyciele są przerażeni wizją chaosu, jaki szykuje się po 1 września, większych problemów też by nie dostrzegła.

Zalewska zwróciła się do rodziców

W ostatnim czasie europosłanka PiS tylko raz, w mediach społecznościowych, zabrała głos w sprawie szkół – przy okazji wbijając szpilę samorządom. "Sprawdzajmy czy jest tam ciepła woda i mydło. Szanowni rodzice, pamiętajcie, że właścicielami budynków są z reguły samorządy" – napisała 31 lipca.
Jej post wywołał żywiołowe komentarze internautów. "Ile trzeba mieć tupetu, żeby po całkowitym rozwaleniu edukacji i ucieczce przed odpowiedzialnością, znowu zabierać głos!", "Te samorządy, które zostawiła Pani z konsekwencjami wprowadzonych przez siebie zmian? Szanowni Rodzice pamiętają i nauczyciele też nie zapomnieli", "To Pani reforma doprowadziła do chaosu w szkołach, do sytuacji gdzie dzieci nie mieszczą się na korytarzach" – zareagowali w odpowiedziach.
Od tamtej pory w mediach społecznościowych nie ma żadnych wpisów Anny Zalewskiej o edukacji. Nie słychać też żadnych wywiadów na temat oświaty. W ogóle, odkąd była minister dostała się do Parlamentu Europejskiego, jakby zupełnie o sprawach edukacji zapomniała, a przynajmniej nie słychać, by o nich mówiła. W PE nie jest nawet członkiem komisji edukacji.
Jakimi tematami bardziej zajmuje się dziś Anna Zalewska?

Zalewska jako ekspert ds. zagranicznych

Kilka dni temu była gościem Polskiego Radia. Co nie uszło uwadze internautów, niektórzy przypomnieli sobie o niej przy okazji obecnego zamieszania wokół szkół. Zresztą, w sieci nie brak porównań do jej następcy.
"Pamiętacie, jak wszyscy sądziliśmy, że nic gorszego niż Anna Zalewska nie przytrafi się polskiej oświacie? No więc byliśmy w błędzie" – skomentował jeden z internautów poczynania Dariusza Piontkowskiego.
Anna Zalewska nie mówiła jednak o edukacji, ale w długim wywiadzie komentowała sprawy międzynarodowe – głównie sytuację na Białorusi.
– Putin widzi, że sytuacja na Białorusi się nie uspakaja, a Białorusini się nie wystraszyli. Otrucie Nawalnego to nie przypadek, lecz informacja, że tak potrafi się rozprawiać z wrogami. To jest bardzo niebezpieczne – komentowała.
Oceniała też spotkanie kanclerz Niemiec z Gretą Thunberg, mówiła o polityce klimatycznej UE. To samo komentowała również w Telewizji wPolsce. Była głównym gościem, który odpowiadał na pytanie "Po co Angeli Merkel spotkanie z Gretą Thunberg?".
– Spotkanie nie jest przypadkowe. Niemcy objęły prezydencję w UE i będą odpowiadać za zakończenie prac nad Prawem Klimatycznym, które przed wakacjami przybrało prawie końcowe kształty. To prawo jest śmiertelnym zagrożeniem nie tylko dla polskiej gospodarki i rolnictwa. To po prostu zwykła forma nacisku różnych "zielonych" organizacji, których twarzą stała się Greta – tłumaczyła.

Klimat i ochrona środowiska

W PE Anna Zalewska jest członkiem dwóch komisji: Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności oraz Zatrudnienia i Spraw Socjalnych.
Pracuje nad prawem klimatycznym UE i sądząc po wpisach w mediach społecznościowych, bardziej zajmują ją dziś sprawy klimatu niż edukacja. Choć trzeba przyznać, już jako europosłanka zorganizowała konkurs dla szkół pt. "Akcja Ziemia", kolejny ma dotyczyć tematyki retencji oraz oszczędzania wody.
Może nie każdy wie, tematy mają związek z jej drugim wykształceniem. – Skończyłam studia podyplomowe z zakresu ochrony środowiska. Przez dwie poprzednie kadencje Sejmu, kiedy byłam posłem opozycji, m.in. tym zajmowałam się w Komisji ds. Unii Europejskiej – mówiła jeszcze przed wyborami do PE.
Zanim została minister edukacji była też szefową zespołu parlamentarnego ds. energii wiatrowej bezpiecznej dla ludzi i środowiska. Kilka lat temu sprzeciwiała się wybudowaniu elektrowni wiatrowych w kilku gminach na Dolnym Śląsku.
Niedawno pokazała publicznie, że nie spodobał jej się pomysłowi liberalizacji ustawy o elektrowniach wiatrowych.

Walka o elektrownię Turów

W ostatnich miesiącach Anna Zalewska bardzo zaangażowała się w obronę kopalni węgla brunatnego w Turowie, której likwidacji chciałaby część mieszkańców czeskiego Kraju Libereckiego. O Kopalni i Elektrowni Turów, należących do Grupy PGE, głośno było w UE.
Mamy do czynienia z wielkim przejawem solidarności polskiego społeczeństwa, które sprzeciwia się niesprawiedliwemu traktowaniu. Nie ma naszej zgody na oczekiwania, że Polska jako jedyny europejski kraj, zlikwiduje kopalnie węgla brunatnego w ciągu 10 lat, podczas gdy inne – bogatsze od Polski kraje – mają na to znacznie więcej czasu. Będziemy bronić polskich interesów na arenie międzynarodowej – mówiła.
W lipcu przywiozła do PE podpisy mieszkańców Dolnego Śląska w tej sprawie. – Tutaj macie Państwo 30 tys. podpisów i petycję, która została wniesiona do komisji (...) 30 tys. podpisów Polaków, Niemców, Czechów, samorządowców, którzy przeciwstawiają się głoszonej nieprawdzie – przekonywała w PE.
PAP informował, że jej zdaniem zebranie 30 tys. podpisów pokazuje ogromną determinację Dolnego Śląska w tej kwestii.
W tym momencie być może niejeden Polak przypomni sobie niemal milion podpisów, które w 2017 roku rodzice i nauczyciele złożyli pod petycją ws. referendum na temat reformy edukacji, a PiS nie wziął ich pod uwagę.
Pudła z 910 tys. podpisami zostały przyniesione do Sejmu.
Dlatego, gdy przed wyborami prezydenckimi Anna Zalewska zwróciła się do Rafała Trzaskowskiego z informacją, że "większość Polaków była za likwidacją gimnazjów, a PiS słucha obywateli", jeden z nauczycieli odpowiedział jej: "Jakbyście Państwo słuchali Polek i Polaków to nie wyrzucilibyście 910 tys. podpisów pod referendum do kosza. A my nauczyciele i uczniowie do dziś mierzymy się z negatywnymi skutkami deformy edukacji".
Ilu z rodziców i nauczycieli odczuło to jak policzek, że ich zdanie przy rewolucji w szkołach się nie liczy? Czy minister edukacji widziała wówczas ich determinację?