Muzyk Gienek Loska zmarł w wieku 45 lat
Muzyk Gienek Loska zmarł w wieku 45 lat Fot. Łukasz Giza / Agencja Gazeta

Fani Gienka Loski nadal nie mogą uwierzyć w jego śmierć. Muzyk miał zaledwie 45 lat. O chorobie artysty opowiedziała jego żona Agnieszka Stawicka. Przekazała także specjalne błogosławieństwo od matki Loski, która wytrwale opiekowała się chorym synem.

REKLAMA
Gienek Loska, gwiazdor programu "X-Factor", zmarł 9 września na Białorusi. Dwa lata temu w maju odwiedził mamę w swojej ojczyźnie. Pewnego razu wyszedł na papierosa i – jak z opowiadali świadkowie – nagle upadł. Muzyk doznał rozległego wylewu krwi do mózgu.
Po operacji Loska przebywał u matki w rodzinnym Białooziersku na Białorusi. W wyniku udaru zapadł w śpiączkę. Jego stan nie poprawiał się przez wiele miesięcy. W styczniu muzyk wybudził się ze śpiączki, ale potrzebował rehabilitacji – jego koledzy z zespołu rozpoczęli na leczenie Loski zbiórkę finansową.
Śmierć artysty zszokowała jego koleżanki i kolegów z branży, którzy wzruszająco żegnali go w sieci. Artysta został pochowany w Białooziersku na Białorusi.

Żona Gienka Loski o ostatnich chwilach muzyka

O ostatnich miesiącach życia i śmierci Gienka Loski opowiedziała w "Dzień dobry TVN" jego żona Agnieszka Stawicka. – Pomoc lekarska przyszła zbyt późno, ale uraz głowy był tak rozległy, że w zasadzie nie dało się odbarczyć głowy w stu procentach. Giena bardzo dzielnie walczył, natomiast musimy pamiętać, ze właściwie od 1999 roku zmagał się z bardzo poważną chorobą neurologiczną, która postępowała – wyjawiła.
Małżonka muzyka, kiedy tylko mogła, jeździła na Białoruś, aby pomóc swojej teściowej. – Trzeba było tak robić, ponieważ Giena wymagał 24-godzinnej opieki i pełnej pielęgnacji, a to jest ponad siły jednego człowieka – powiedziała żona Gienka Loski, która była na Białorusi około 10 razy.
Kiedy rozpoczęła się pandemia, nie mogła jednak wyjechać z Polski. Agnieszka Stawicka żałowała, że nie mogła być cały czas przy boku męża, został jej tylko telefon. – W momencie, kiedy pojawił się koronawirus, niestety nie mogłam wyjechać z Polski. Nauczyłam się, jak mówi się przez telefon do osoby, która nie może odpowiedzieć. Mówi się przez pół godziny i się opowiada o wszystkim. Taka właśnie była moja rola, żeby miał kontakt z nami i ze światem – powiedziała Stawicka.
[/embed]I dodała, że "Giena miał wszystko". Miał muzykę swoją ulubioną, audiobooki, żeby cały czas mieć wokół siebie dobrą atmosferę. Właściwie do samego końca porozumiewał się tylko oczami. Odszedł po cichutku – wyjawiła.

Wiadomość od mamy Gienki Loski

Agnieszka Stawicka przekazała również na antenie wiadomość od mamy Gienka Loski, który opiekowała się swoim chorym synem. – Prosiła, żebym przekazała od niej błogosławieństwo dla wszystkich, którzy nam tak dzielnie pomagali. Dla wszystkich, którzy uczestniczyli w zbiórce, którą robiliśmy dwa lata temu. Bez tych pieniędzy byśmy sobie nie poradzili – wyznała kobieta.
Żona Loski podkreśliła jednak, że "to nie były tylko pieniądze". – To był cały kanał pomocowy. Musieliśmy wyposażyć pokój, w którym Giena był, jak salę szpitalną. Bardzo wiele osób w tym pomogło – powiedziała Agnieszka Stawicka w "Dzień dobry TVN".
– Specjalne podziękowania, mama prosiła, żeby przekazać, Panu Krzysztofowi Rosińskiemu, naszemu konsulowi w Brześciu, a także Tomkowi Kopciowi, prezesowi Polskiej Fundacji Muzycznej, bo oni ogromnie napracowali się przy tym, żeby było tak, jak było... Żeby Giena odchodził godnie.