
REKLAMA
"Pierwszy raz zabrano mnie do lustra, po 24 dniach na oddziale intensywnej terapii (z czego 16 było w śpiączce). Postać z filmu 'Władca Pierścieni' spojrzała na mnie z lustra. I wierzcie mi, to wcale nie był elf. Byłem strasznie zdenerwowany: myślałem, że nigdy nie zostanę wypisany" – wspomina na Instagramie Aleksiej Nawalny.
W swoim poście opowiedział, jak wyglądał jego proces dochodzenia do normalnego stanu. Wyznał, że m.in. pracował z fizjoterapeutą, starał się wysypiać i jeść. Pod koniec jego pobytu w szpitalu mógł już wychodzić na balkon na 5 minut, żeby pooddychać świeżym powietrzem. Po 32 dniach w klinice w Berlinie dostał upragniony wypis.
"Plany są nadal proste: na co dzień fizjoterapeuta. Ewentualnie ośrodek rehabilitacyjny. Stać na jednej nodze. Odzyskać pełną kontrolę nad palcami. Utrzymywać równowagę. To zabawne, marzyłem o nauce pływania na wakeboardzie za łodzią wzdłuż fali i nauczyłem się tego lata. Teraz uczę się stać na jednej nodze" – opowiada Nawalny.
Dodał także, że pojawiły się także "śmieszne rzeczy". Wyznał, że nie może na przykład pisać odręcznie lub rzucić piłki lewą ręką. Umie ją złapać, ale nie może jej odrzucić. "Mózg po prostu nie chce wykonywać tego ruchu" – twierdzi rosyjski opozycjonista. Na koniec podziękował załodze kliniki Charite w Berlinie, za pomoc w rekonwalescencji. Zapowiedział też większą aktywność w mediach społecznościowych.
Otrucie Nawalnego
Przypomnijmy, że polityk hospitalizowany był od 20 sierpnia. Tego dnia na pokładzie samolotu lecącego z Tomska do Moskwy źle się poczuł i stracił przytomność. Maszyna wylądowała awaryjnie w Omsku. Stamtąd opozycjonistę zabrano do szpitala. Po paru dniach na prośbę rodziny i zagranicznych lekarzy przetransportowano go do Berlina.To władze Niemiec zbadały sprawę otrucia Nawalnego i potwierdziły, że podano mu środek typu nowiczok. Rosyjski MSZ odpowiedział, że Niemcy nie przekazali żadnych dokumentów dowodzących swojej tezy, a Zachód wziął ich słowa za pewnik. Rosjanie zwrócili się do strony niemieckiej o udostępnienie wyników analizy.
Nowiczok – działa błyskawicznie
Nowiczok to po rosyjsku "debiutant", "nowicjusz". To środek paralityczno-drgawkowy wyprodukowany w ZSRR. Nie był jednak wykorzystywany podczas działań wojennych.Zaprojektowany został w taki sposób, by nie był wykrywalny przez standardowe detektory chemiczne NATO, by mógł pokonać barierę stworzoną przez odzież ochronną i by jednocześnie był bezpieczny w obsłudze dla napastnika.
Nowiczok może występować w postaci płynu lub gazu, działa błyskawicznie. Nawet po 30 sekundach może doprowadzić do śmierci. Atakuje nerwy, a dokładniej związki chemiczne w organizmie, które odpowiadają za rozkład i odbudowę neuroprzekaźników, zwłaszcza acetylocholiny.
Ta przestaje się rozpadać, narasta jej ilość, co prowadzi do drgawek, utraty oddechu, paraliżu i w konsekwencji do śmierci. Środek ten powoduje m.in. spowolnienie akcji serca, blokuje działanie układu nerwowego, wywołuje halucynacje i drgawki.