Profesor Krzysztof Simon był w czwartek gościem Moniki Olejnik w "Kropce nad i". Ordynator oddziału zakaźnego w szpitalu im. Gromkowskiego we Wrocławiu opowiedział historię dwóch koronasceptyków, którzy trafili do jego placówki. Nie wierzyli w koronawirusa, a teraz jedne z nich walczy o życie.
– Jak się przebić do tych osób? Nie może być tak, że nasza pielęgniarka jedzie tramwajem do pracy, w którym jest awantura, bo cztery osoby nie mają masek. To nie myszki, szczurki, motylki czy komary przenoszą zakażenie, tylko ludzie. Wszyscy ci, którzy nie przestrzegają obostrzeń, jawnie narażają innych na śmierć – powiedział w TVN24 prof. Krzysztof Simon.
Epidemiolog w ten sposób ocenił zachowanie niektórych Polaków, którzy nie wierzą w pandemię i chcą lub nie potrafią dostosować się do obowiązujących restrykcji oraz narażają innych na zakażenie. Wyjawił, że sam na oddziale ma takich dwóch pacjentów.
– Na oddziale mamy dwóch młodych ludzi zakażonych koronawirusem. Tak się akurat złożyło, że to zajadli antycovidowcy, którzy nie wierzyli w epidemię. I akurat na nich trafiło. Społeczeństwo musi reagować na apele o noszenie masek, dezynfekcję, zachowanie dystansu. Musimy brać odpowiedzialność za siebie nawzajem – stwierdził profesor. W piątek w jednym z wywiadów doprecyzował, że stan obu jest bardzo ciężki, z czego jeden walczy o życie.
Prof. Simon już wcześniej wielokrotnie apelował o dostosowanie się do obostrzeń, utrzymywanie dystansu społecznego i noszenie maseczek. Wielokrotnie też krytykował zachowanie tych, którzy nie umieli tego zrobić. Wprost mówił, że to "prymitywne chamstwo".