Jak wiemy, Mateusz Morawiecki ogłosił rozszerzenie obszaru żółtej strefy na całą Polskę. Tymczasem Jarosław Kaczyński i Bronisław Wildstein spotkali się na gali bez maseczek. Mimo panujących zasad w obronę – jakżeby inaczej – wicepremierowi Kaczyńskiemu ruszył szef kancelarii premiera Michał Dworczyk.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Brak maseczek i brak dystansu – to zobaczyli widzowie TVP Info, którzy oglądali relację z wręczenia nagrody im. Lecha Kaczyńskiego przez Jarosława Kaczyńskiego (PiS) Bronisławowi Wildsteinowi. A jak wiadomo, od soboty obowiązuje w całym kraju nakaz zakrywania ust i nosa w miejscach publicznych, a także zachowania przynajmniej 1,5 dystansu.
Krytyczni wobec tak jawnego łamania reguł była posłanka Barbara Nowacka czy Patryk Wachowiec z Forum Obywatelskiego Rozwoju. "Władza nie przestrzega ustanowionych przez siebie ograniczeń. Jeśli łamią prawo w takich sprawach, to nic dziwnego, że łamią je w o wiele bardziej istotnych kwestiach" – napisał Wachowiec na Twitterze.
Tymczasem problemu nie widzi Michał Dworczyk z KPRM, który próbuje przekonywać, że to... względy zawodowe w tym przypadku zdecydowały. – Prezes Jarosław Kaczyński wręczając nagrodę Bronisławowi Wildsteinowi był w pracy i nie musiał mieć maseczki. Pracę wykonuje się nie tylko w swoim gabinecie – powiedział szef Kancelarii Premiera w rozmowie z TOK FM.
Mateusz Morawiecki ogłosił w zeszłym tygodniu, że strefa żółta została rozszerzona na cały kraj. Oznacza to de facto obowiązek noszenia maseczek w przestrzeni publicznej na terenie całej Polski, między innymi na ulicach. Nie trzeba zakładać maseczek i przyłbic między innymi w lasach, parkach i na plażach.