W poniedziałek na Netfliksie zadebiutował drugi sezon serialu dokumentalnego "Niewyjaśnione tajemnice", w którym największe ciarki wywołuje odcinek o kobiecie podającej się za Jennifer Fergate. Poszlaki wskazują na to, że jej zagadkowa śmierć w Oslo to upozorowane samobójstwo. Do dziś nie wiadomo jednak, kim tak naprawdę była.
Zacznijmy od początku. W drugim odcinku najnowszego sezonu "Niewyjaśnionych tajemnic" poznajemy sprawę, która dotyczyła wydarzeń sprzed 25 lat. Pod koniec maja 1995 roku młoda kobieta o krótkich, czarnych włosach zameldowała się w luksusowym hotelu Oslo Plaza. Przy rejestracji nie okazała ani dowodu osobistego, ani karty kredytowej, zaś meldując się użyła fałszywego nazwiska "Jennifer Fergate" i podawała się za osobę pochodzącą z Belgii.
Mimo braku dokumentów potwierdzających jej tożsamość, recepcjonistka wydała jej kartę dostępu do pokoju numer 2805. Kobiecie podającej się za Jennifer Fergate miał towarzyszyć jej rzekomy mąż, Louis Fergate. Co ciekawe, mężczyzna zniknął tuż po zameldowaniu się w hotelu.
Po trzech dniach od przybycia pary do Oslo Plaza, ochrona przyszła do pokoju 2805, aby poprosić Jennifer Fergate o jej kartę kredytową. Wówczas na klamce wisiała zawieszka z informacją, aby nie przeszkadzać. Chwilę po tym, jak ochroniarz zapukał do drzwi, w pokoju rozległ się wystrzał.
Ochroniarz natychmiast pobiegł po pomoc, tym samym pozostawiając pokój na kilkanaście minut bez nadzoru. Gdy funkcjonariusze policji weszli do pomieszczenia, znaleźli leżące na łóżku zwłoki kobiety ze śmiertelną raną postrzałową głowy i pistoletem Browning 9 mm w dłoni.
Samobójstwo czy raczej morderstwo?
Śledczy mieli problem z ustaleniem prawdziwej tożsamości zmarłej. W pokoju nie znaleziono bowiem żadnych dokumentów (ani prawa jazdy, ani paszportu, ani karty kredytowej). Niepokój wzbudził też fakt, że kobieta miała przy sobie jedynie flakon męskich perfum, aktówkę z 25 nabojami oraz ubrania, z których starannie usunięto wszystkie metki (to typowa praktyka wśród szpiegów).
Jak ustalono w trakcie dochodzenia, Jennifer Fergate nie było prawdziwym imieniem kobiety. Fałszywe okazały się również przedstawione przez nią w rejestracji dane dotyczące miejsca jej zamieszkania.
Ciało zmarłej pochowano na jednym z cmentarzy w Oslo. Niestety, miejsce jej pochówku znają tylko nieliczni, ponieważ władze zrezygnowały z ustawiania tam kamienia nagrobnego.
Choć jako ostateczną przyczynę śmierci Jennifer Fergate podano samobójstwo, wiele poszlak wskazywało na to, że kobieta mogła paść ofiarą morderstwa, o czym miałaby świadczyć m.in. nienaturalne pozycja, w jakiej znaleziono jej ciało.
Dłoń kobiety, w której zaciśnięty był pistolet, spoczywała na jej brzuchu. Nie trzymała broni w normalny sposób, lecz na odwrót - kciuk znajdował się na spuście, zaś pozostałe palce na rękojeści. Geir Skauge, emerytowany śledczy, którzy wziął udział w programie Netflixa, twierdzi, że to dziwne, iż po wystrzale (w wyniku odrzutu) broń nie wypadła kobiecie z ręki.
Na dłoni nie znaleziono też pozostałości prochu oraz śladów krwi. Jak przyznał norweski patolog Torleiva Ole Rognuma, nigdy wcześniej nie widział, aby po popełnieniu takiego samobójstwa, ktoś miał czyste ręce.
Dodatkowo, z pistoletu został usunięty jego numer seryjny. Pozbyto się go za pomocą kwasu.
To nie pierwsza taka zagadka w Norwegii
O tym wątku zapomnieli opowiedzieć twórcy "Niewyjaśnionych tajemnic". Dla Norwegów sprawa Jennifer Fergate nie była niczym nowym.
W listopadzie 1970 roku w dolinie Isdal w Bergen znaleziono zwęglone ciało kobiety o nieustalonej tożsamości. Podczas śledztwa służby weszły w posiadanie dwóch walizek należących do zmarłej. W ich wnętrzu znajdowały się m.in. ubrania bez metek, a także recepta z zamazanym nazwiskiem lekarza oraz datą jej wystawienia.
Wokół kobiety z Isdal narodziło się wiele teorii. Jako że jej śmierć przypadła na okres zimnej wojny, wielu twierdzi, iż była ona rosyjskim szpiegiem.
Na tym jednak nie koniec. W 1987, czyli 17 lat po tragicznym odkryciu w Isdal, przy torach kolejowych między miejscowością Moss i Kambo w południowej części kraju znaleziono zwłoki mężczyzny. W tym przypadku tożsamość denata także nie została ustalona, a jego ubrania też pozbawione były metek. Mężczyzna, podobnie jak Jennifer Fergate, łączony był z Belgią.